Kolejny dobry mecz Widzewa Łódź. Zabrakło tylko jednego, najważniejszego
Gra beniaminka mogła się podobać, lecz nie udało się zatrzymać u siebie nawet punktu. W 3. kolejce PKO Ekstraklasy Widzew Łódź przegrał z Lechią Gdańsk 2:3, choć dwa razy odrabiał straty.
- Po dwóch meczach mam odczucie, że drużyny grają bardzo otwarcie, ofensywnie, podczas gdy w I lidze często się tylko broniły i trzeba było się mocno przebijać przez ich szeregi. Teraz, po stracie piłki, jest o wiele więcej miejsca. Nie zmieniliśmy naszego stylu z I ligi, staramy się grać po swojemu i to na razie przynosi korzyści. Myślę, że dalej będziemy sobie tak radzić - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej pomocnik gospodarzy Dominik Kun.
Lechiści z kolei świeżo zakończyli przygodę z europejskimi pucharami przegrywając w dwumeczu z Rapidem Wiedeń. W PKO Ekstraklasie biało-zieloni zagrali jak na razie jedno spotkanie. Ulegli w nim Wiśle Płock 0:3.
ZOBACZ WIDEO: Tego zagrania nikt się nie spodziewał! Tylko bezradnie patrzyli na piłkęTyle że pięć minut później miejscowi mieli już rzut karny po tym, jak Davit Stec zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Do jedenastki podszedł oczywiście Bartłomiej Pawłowski i już po 12 minutach walki było 1:1. Trzeba przyznać, że kolejne minuty należały już do Widzewa, który potrafił zagrać pressingiem na połowie rywala i dzięki temu zyskiwał na przykład sytuacje podbramkowe.
Te stwarzali między innymi Dominik Kun czy Fabio Nunes, a także Juliusz Letniowski, którzy chcieli wykorzystać niepewność w poczynaniach obrońców Lechii. Futbol potrafi być jednak bardzo przewrotny, a nie inaczej było tym razem. W 40. minucie zrobiło się zamieszanie w szesnastce gości po strzale Flavio Paixao, piłkę zdołał odbić Henrich Ravas, ale przy dobitce Łukasza Zwolińskiego bramkarz Widzewa nie miał już szans.
Po przerwie Widzew przystąpił do ofensywy i widać było, że to zespół, który - choć jest przecież beniaminkiem PKO Ekstraklasy - nie ma skrupułów, by walczyć jak równy z równym z pucharowiczem. W ciągu kilku minut łodzianie mieli przynajmniej trzy okazje do wyrównania.
Udało się jednak dopiero dokonać tego w 71. minucie, gdy Fabio Nunes zagrał profesjonalną i precyzyjną piłkę na 11. metr, a tam zamknął to wszystko głową wprowadzony kilka minut wcześniej Jordi Sanchez. Tym samym Hiszpan zdobył drugą drugiego gola w drugim meczu z rzędu dla Widzewa.
To jednak nie był koniec emocji, bo lechistów stać było na wyprowadzenie jeszcze jednego ciosu. Znakomite zagranie Rafała Pietrzaka w pole karne do Flavio Paixao, ten przyjął sobie piłkę, a następnie uderzył prosto w okienko bramki Henricha Ravasa.
Chwilę później mogło i powinno być 3:3, ale Michał Buchalik fenomenalnie odbił strzały Karola Danielaka i Jakuba Sypka z raptem kilku metrów. Ostatecznie trzy punkty pojechały jednak do Gdańska, bo Widzew nie zdołał odrobić strat, ale łodzianie za ten występ zasługują na słowa pochwały, podobnie jak w meczu z Pogonią Szczecin dwa tygodnie temu.
Widzew Łódź - Lechia Gdańsk 2:3 (1:2)
0:1 - Maciej Gajos 5'
1:1 - Bartłomiej Pawłowski 12' - z karnego
1:2 - Łukasz Zwoliński 40'
2:2 - Jordi Sanchez 71
2:3 - Flavio Paixao 86'
Składy:
Widzew: Henrich Ravas - Patryk Stępiński, Mateusz Żyro, Bożidar Czorbadżijski - Paweł Zieliński (62' Karol Danielak), Dominik Kun (62' Jordi Sanchez), Marek Hanousek, Fabio Nunes (81' Martin Kreuzriegler) - Ernest Terpiłowski (81' Jakub Sypek), Bartłomiej Pawłowski, Juliusz Letniowski (71' Julian Shehu).
Lechia: Michał Buchalik - Davic Stec, Michał Nalepa, Mario Maloca, Rafał Pietrzak - Christian Clemens, Maciej Gajos, Kristers Tobers (85' Jarosław Kubicki), Holz Conrado Buchanelli (79' Kacper Sezonienko) - Łukasz Zwoliński (87' Łukasz Zjawiński), Flavio Paixao (87' Jan Biegański).
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
Żółte kartki: Sanchez, Shehu (Widzew) - Gajos, Nalepa, Clemens, Buchalik (Lechia).
Widzów: 17 202
Czytaj też: Olbrzymie osłabienie Lechii. Kluczowa postać wypada na kilka tygodni