Trener Widzewa Łódź nie żałuje wyboru. "Pewnie serce biło mu mocniej"

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Janusz Niedźwiedź
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Janusz Niedźwiedź

Najlepszą szansę na zdobycie prowadzenia dla Widzewa Łódź miał Bartłomiej Pawłowski, ale nie wykorzystał rzutu karnego. Później aż tak dobrych okazji nie było i zespół Janusza Niedźwiedzia zremisował bezbramkowo ze Śląskiem Wrocław.

- Nie mam do siebie żalu o wyznaczenie Bartka do rzutu karnego. To nie ma znaczenia, że bramkarz przeciwnika go zna. Bartek jest naszym wykonawcą i pracuje nad rzutami karnymi. Do tej pory strzelał bardzo pewnie. Tym razem tak nie było i szkoda, ponieważ wiem, że ten mecz był ważny dla Bartka. Serce pewnie biło mu mocniej, ponieważ zmierzył się ze swoim byłym klubem - mówi Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa, na konferencji prasowej.

Łodzianie mieli również inne szanse do pokonania Michała Szromnika, ale żadna nie była tak dogodna jak wspomniana Bartłomieja Pawłowskiego. Generalnie wyrównane starcie we Wrocławiu zakończyło się remisem 0:0. Beniaminek podzielił się punktami po raz pierwszy po powrocie do PKO Ekstraklasy.

- Po ostatnich meczach byliśmy chwaleni za styl. Tym razem chcieliśmy dołożyć do tego punkty, ponieważ one są kluczowe. Chcemy zdobywać je w określony sposób, ponieważ to przynosi nam sytuacje podbramkowe i porządek na boisku - opowiada Niedźwiedź.

ZOBACZ WIDEO: Prezentacja Roberta Lewandowskiego w Barcelonie. Zobacz piękne sceny!

- Doceniam punkt, zdobyty we Wrocławiu, choć mecz mógł potoczyć się w dwie strony. Zawsze jest pewien niedosyt, kiedy nie wykorzystuje się rzutu karnego. Tym razem wróciliśmy do Łodzi bez strzelonego gola, ale również bez straconego - dodaje szkoleniowiec łodzian.

Również Ivan Djurdjević przyznaje, że brak rozstrzygnięcia był sprawiedliwy, ponieważ oba zespoły nie wykorzystały swoich szans na gola.

- Chcieliśmy zachować koncentrację i spokój na boisku niezależnie od otoczki meczu. Pierwsza połowa była na początku trochę niestabilna i Szromnik, jako kapitan, pomógł swoją obroną. Po rzucie karnym zaczęliśmy grać i mieliśmy dużo okazji do zdobycia bramki. Zabrakło nam pazerności, którą musimy wypracować. Traciliśmy też organizację w defensywie - wspomina trener Śląska Wrocław.

- W drugiej połowie było widać, że oba zespoły nie chcą przegrać. My bardziej zaryzykowaliśmy i przeprowadziliśmy ofensywne zmiany. Mieliśmy bardziej klarowne szanse na gola, ale również Widzew zagroził nam dwa, trzy w końcówce. Dlatego remis jest sprawiedliwym wynikiem i idźmy po nim dalej, ponieważ dużo pracy jest przed nami - dodaje Djurdjević.

Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę

Komentarze (0)