Lech Poznań od początku sezonu nie zachwyca, ale i tak jego porażka w Reykjaviku z tamtejszym Vikingurem była niespodzianką. Zespół z Islandii triumfował 1:0 po bramce Ariego Sigurpalssona.
W Poznaniu atmosfera jest nerwowa. Mistrzowie Polski muszą zrobić wszystko, by uniknąć wielkiej wpadki. Jeśli przegrają z Vikingurem, to sezon ten w europejskich pucharach będą musieli już spisać na straty.
Islandczycy z kolei potrafią grać odważnie i nie mają nic do stracenia. Do wielu meczów z europejskimi drużynami przystępują w roli tzw. underdoga. Okazuje się, że większość piłkarzy Vikingura łączy grę w piłkę z pracą w innych zawodach.
ZOBACZ WIDEO: Konferencja z udziałem Roberta Lewandowskiego. "Tego się nie spodziewałem"
- Kilku zawodników, wśród których jestem, to profesjonalni piłkarze. Ale około 60-70 procent składu to ludzie, którzy na co dzień pracują w innych zawodach. Kilku chłopaków zajmuje się dystrybucją jedzenia. Jeden z kolegów pracuje z dziećmi, które wymagają specjalnej opieki, inny jest elektrykiem, mamy też prawników - powiedział Nikolaj Hansen w rozmowie z portalem sport.tvp.pl.
Co ciekawe, Hansen ma polskie korzenie, a po raz ostatni gościł w kraju nad Wisłą kilka lat temu. Piłkarz z Reykjaviku zdaje sobie jednak sprawę z tego, że w rewanżu obronienie zaliczki będzie dla jego drużyny piekielnie trudnym zadaniem. Według niego to Lech nadal jest faworytem dwumeczu.
Duński piłkarz wyraził dumę z faktu, że jego klub był w stanie pokonać mistrza Polski, choć on w tym spotkaniu nie mógł zagrać z powodu kontuzji.
Początek rewanżowego starcia III rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy pomiędzy Lechem Poznań i Vikingurem Reykjavik o godz. 20:30.
Czytaj także:
Na czym Spartak opiera swój optymizm? "Chcemy poprowadzić rewanż na naszych warunkach"