Sierpniowy długi weekend zaczął się w Łodzi spektakularnie. Był pełen stadion na klasyku Widzew - Legia, był niezły mecz, choć przegrany przez gospodarzy (1:2) i atmosfera, której przez osiem lat brakowało w ekstraklasie. Po świetnym spotkaniu i długim weekendzie przyszedł kac, który jeszcze w kolejnych dniach będzie męczył klub i miejskie władze.
Poważny konflikt
W poniedziałek po południu biuro prasowe Urzędu Miasta Łódź przesłało lokalnym redakcjom oświadczenie Sławomira Woracha, prezesa Miejskiej Areny Kultury i Sportu, która jest właścicielem stadionu Widzewa. Wraz z nim Worach przesłał nagranie, na którym prezes Widzewa Mateusz Dróżdż, miał przywozić szkalujący władze miasta transparent, niszczyć znaki drogowe i być upominany przez policję. Do tego zarzucił Dróżdżowi opóźnianie imprezy masowej.
"Zdecydowaliśmy się sprawę skandalicznego zachowania pana Mateusza Dróżdza skierować do prokuratury i ujawnić nagrania z monitoringu" - przekazuje mediom prezes spółki zarządzającej m.in. obiektem Widzewa.
ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #15: Lewandowski zadebiutował w Barcelonie! Co go teraz czeka?
Tego samego dnia Woracha skontrował klub ekstraklasy. Najpierw wyjaśnił, że transparent na nagraniu to nie ten, który zawisł na meczu z Legią. Chodzi o hasło "Przyszła świta z miasta ogrzać się dziś w blasku. Zdanowska, Pustelnik, Domasiewicz, Przywara, Worach. To nie jest Instagram. Nie będzie oklasków".
Wersję tę potwierdził też Maciej Klimek, dziennikarz Canal+. To jemu na nagraniu Dróżdż pokazywał płachtę z napisem, którego nie da się odczytać na przesłanym przez Woracha nagraniu. Dopiero Dróżdż i Klimek podał, że był to materiał wniesiony przez kibiców GKS-u Katowice rok temu. Prezes Widzewa zachował go na pamiątkę.
Klub wyjaśnił też, że prezes w dniu meczu z Legią usuwał znaki drogowe, które blokowały wyjazd zaparkowanych samochodów. Według Widzewa, pracownicy Zarządu Dróg i Transportu montowali znaki, by w ich miejscu mogli zaparkować goście MAKiS przed hitowym spotkaniem. Klub dodaje, że Dróżdż został wylegitymowany przez policję, ale nie został ukarany.
Na koniec odnosi się do zarzutów opóźnienia imprezy masowej. W wersji prezesa MAKiS czytamy: "Działania Pana Prezesa mogły doprowadzić do znacznego opóźnienia rozpoczęcia meczu, problemów z wpuszczaniem gości na stadion, utrudnień w pracy służb bezpieczeństwa. Prezes Dróżdż próbował nawet fizycznie blokować wejście do strefy VIP i na stadion".
Według klubu Dróżdż został wezwany do wyjaśnienia sprawy wejścia gości zaproszonych do zarządzanej przez miasto loży prezydenckiej. Po rozmowie z komendantem Straży Miejskiej miał pozwolić wejść im na mecz i nie opóźnić przy tym rozpoczęcia spotkania.
Oświadczenie Widzew skończył zapowiedzią wytoczenia kroków prawnych.
Puszka Pandory
Najważniejsi przedstawiciele Widzewa kontynuowali wyjaśnienia we wtorek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Wtedy otworzyła się puszka Pandory.
- Nie możemy jako klub tego nie skomentować. Ten film jest zmanipulowany. To szkalowanie prezesa i klubu. Jeśli tak działa spółka miejska, to jesteśmy zmuszeni do działań prawnych - przyznaje większościowy właściciel Widzewa Tomasz Stamirowski. Potem opowiada o trudnych relacjach z zarządcą stadionu: kupowaniu za klubowe pieniądze herbu ozdabiającego stadion czy problemach wynikających z zarządzania najważniejszą lożą stadionu przez miasto.
Loża już wcześniej stała się osią konfliktu na linii Widzew - MAKiS. Według klubu zdecydowaną większość miejsc na niektórych meczach zajmowali goście zaproszeni przez miasto, a koszty cateringu ponosi w całości klub. Dlatego przed pierwszym domowym meczem w lidze Widzew całkowicie zrezygnował z korzystania z loży, w związku z czym wyniósł z niej swoje meble. Na spotkanie z Legią miasto zaprosiło gości, którzy pojawili się w świecącym pustkami boksie.
Podczas konferencji na jaw wyszły problemy Widzewa wynikające z niezadowalającej współpracy z MAKiS-em. Efektem są wezwania do wyjaśnień od Komisji Ligi. Konferencja Widzewa trwała blisko godzinę.
- Nie wyobrażam sobie dalszej współpracy z prezesem Worachem. Jestem otwarty na współpracę z miastem. Mam kontakt z wiceprezydent Joanną Skrzydlewską, połowiczny z wiceprezydentem Adamem Pustelnikiem. Bardzo chciałbym usiąść i porozmawiać o tym, jak klub ma funkcjonować - mówi Dróżdż.
I odnosi się do obraźliwego transparentu, który zawisł w piątek na trybunie. - Żadnych prób wniesienia go ze mną nie uzgadniano. Ochrona i kierownik ds bezpieczeństwa mieli jasny przekaz: jeżeli będzie transparent obrażający władze miasta lub inne osoby, ma być natychmiastowo zdjęty - tłumaczy.
Kwestie podejmowane przez przedstawicieli Widzewa i mające tłumaczyć tło konfliktu z miejskimi władzami zostały już przedstawione tydzień temu. Wtedy to prezes Widzewa opublikował swój list do prezydent Łodzi, Hanny Zdanowskiej, w którym poruszył temat najmu części stadionu, współpracy z miejską spółką, loży prezydenckiej i bezpieczeństwa na stadionie. Czytamy w nim, że relacje między klubem a miastem pogorszają się od stycznia.
Dziesięć minut wyjaśnień
Godzinę po zakończeniu konferencji Widzewa briefing zorganizował prezes MAKiS. Zarzucał Dróżdżowi rozpoczęcie konfliktu. Nie potrafił za to wyjaśnić, kiedy i od czego on się zaczął.
Podczas dziesięciominutowego spotkania z dziennikarzami Worach zawile odpowiadał na wyjaśnienia prezesa Widzewa dotyczące obraźliwego transparentu. Na filmiku przesłanym przez MAKiS zarzucono, że Dróżdż pokazuje go dziennikarzowi Canal+. Według Dróżdża płachta na nagraniu z monitoringu była z zupełnie innego spotkania.
Jako, że również pojawiam się na tym nagraniu pozwolę sobie odnieść do sytuacji. Insynuacje, że @mateusz_drozdz pokazuje mi transparent, który później został wywieszony podczas meczu z Legią to obrzydliwe kłamstwo. To co jest na nagraniu to płachta z napisem "Shalom" https://t.co/Ntl9Q7u1cY
— Maciek Klimek (@maciek_klimek) August 15, 2022
- Nie chcemy dochodzić i sprawdzać tłumaczeń co do transparentu. Naszym zdaniem od tego są właściwe służby. Jako operator stadionu mieliśmy obowiązek to uczynić - mówi Worach.
WP SportoweFakty przesłały pytanie do rzecznika prezydent Łodzi o stanowisko w sprawie działań prezesa MAKiS i jego zarzutów w stronę prezesa Widzewa. Odpowiedzi nadal nie otrzymaliśmy.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Inflacja uderza w krajowy futbol. "Sam widzę różnicę"
Ostrzeżenie dla "Lewego". Zderzył się z Hiszpanią