Legenda Feyenoordu ocenia dla nas Szymańskiego. Piękne słowa pod adresem polskiego piłkarza

Sebastian Szymański rozegrał raptem kilka meczów dla Feyenoordu, a już trafił na okładki gazet jako nowy bohater. - Nie znałem go wcześniej. Zachwycił mnie - przyznaje Pierre van Hooijdonk, który ocenił dla WP początki Polaka w drużynie.

Piotr Koźmiński
Piotr Koźmiński
Pierre van Hooijdonk Getty Images / Rico Brouwer/Soccrates / Na zdjęciu: Pierre van Hooijdonk
Pierre van Hooijdonk uważany jest za jednego z najlepszych wykonawców rzutów wolnych w historii futbolu. Holender zdobył w ten sposób kilkadziesiąt goli, a lista jego najładniejszych bramek robi niesamowite wrażenie.

Van Hoijdoonk strzelał dużo goli praktycznie w każdym klubie. Czy to w Celtic Glasgow, Benfica Lizbona, Fenerbahce Stambuł czy właśnie Feyenoord Rotterdam - wszędzie został zapamiętany jako świetny egzekutor, zdobywca cudownych goli.

Trudno więc o lepszego "recenzenta" ostatniej ligowej bramki Sebastiana Szymańskiego, która może kandydować nawet do gola sezonu. To trafienie w starciu z Go Ahead Eagles (4:3), w piątej kolejce ligi holenderskiej.

ZOBACZ WIDEO: Oceniamy transfer Milika. "Zyska na tym kadra"

Pierre van Hooijdonk opowiedział nam o swoich wrażeniach związanych z pierwszymi meczami Szymańskiego w Feyenoordzie, ale też dał "wykład" o rzutach wolnych. Jaka była tajemnica powodzenia jego strzałów? Dlaczego Jerzy Dudek zamienił Feyenoord na Liverpool FC? Jak Holender ocenia polskiego super strzelca, czyli Roberta Lewandowskiego?

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Strzelił pan mnóstwo pięknych goli, więc rozmawiam z fachowcem. I korzystając z okazji zapytam: ile w skali piękności bramek Pierre'a van Hooijdonka, od 0 do 10, daje pan trafieniu Szymańskiego w meczu z Go Ahead Eagles?

Pierre van Hooijdonk, były gracz m.in. Feyenoordu, Celticu, Fenerbahce, Benfiki, Nottingham Forrest, 46 meczów w reprezentacji Holandii i 14 goli: Zdecydowanie "dziesiątka". Tu nie mam żadnych wątpliwości. Akcja i jej wykończenie miały wszystko, żeby wystawić maksymalną notę. To, jak to rozegrał Szymański, było majstersztykiem. A to, że piłka wpadła w samo okienko, to ukoronowanie tego wszystkiego. Przepiękny gol, analizowaliśmy go w telewizyjnym studiu. Chociaż nawet i bez tego trafienia moja ocena początków Szymańskiego w Feyenoordzie jest bardzo wysoka.

O to właśnie chciałem zapytać. Znał pan w ogóle tego piłkarza wcześniej? Podejrzewam, że niekoniecznie.

Szczerze mówiąc, nie znałem. Ale jego wejście do ligi holenderskiej zaskoczyło nie tylko mnie. Pracuję jako ekspert w telewizji i widzę, że szersze grono obserwatorów jest pod jego wrażeniem. Wydaje mi się, że Feyenoordowi właśnie taki piłkarz był potrzebny. Szymański ma i dobre uderzenie, i świetne podanie. Taki "pass", który potrafi "zabić" przeciwnika.

Polak może zostać jednym z liderów Feyenoordu? Ma wystarczający potencjał ku temu?

Myślę, że tak się stanie. Oczywiście, jeszcze trochę potrwa zanim ugruntuje pozycję. Nie wiem dokładnie ile. Polak jest nowy w tej lidze, za nami dopiero kilka spotkań. Już jednak pokazał, że może być tym, który będzie współdecydował o wynikach Feyenoordu.

Kwota jego wykupu to około 9 mln euro. Dużo, mało, w sam raz?

To zależy jak dalej będzie grał (śmiech). Jeśli tak jak do tej pory, to cena jest adekwatna, a nawet okazyjna. Gdyby natomiast spuścił z tonu, to byłyby to duże pieniądze jak dla holenderskiego klubu. Z drugiej jednak strony, nie zapominajmy za jakie pieniądze tutejsze kluby potrafią sprzedawać graczy do mocniejszych lig. Przecież Anthony poszedł właśnie z Ajaksu do Manchesteru United za 100 mln euro! Zatem przy zachowaniu formy przez Szymańskiego, suma jego wykupu nie jest niczym strasznym. A Holandia dla niejednego gracza jest oknem na jeszcze większy świat.

Feyenoord czy PSV mogą zagrozić Ajaksowi, czy uważa pan jednak, że wyniki tego sezonu są przesądzone?

Przesądzone to nie. Na szczęście w lidze holenderskiej nie jest jak w Niemczech, gdzie przed sezonem nie ma sensu pytać kto będzie mistrzem, a w której kolejce Bayern zapewni sobie koronę. Natomiast owszem, choćby ze względów budżetowych wielkim faworytem jest Ajax, finansowo mocno górujący nawet nad swoimi głównymi rywalami. Brak mistrzostwa dla tego klubu byłby więc niespodzianką, ale nie jest tak, że ten tytuł mogą sobie zapisać z góry.

W obecnej formie Sebastian Szymański bardzo się przyda reprezentacji Polski W obecnej formie Sebastian Szymański bardzo się przyda reprezentacji Polski
Wspomniany Szymański nie jest pierwszym Polakiem w Feyenoordzie, sam pan grał z...

Trzema! Najkrócej z Dudkiem, fantastycznym bramkarzem, który jednak po kilku kolejkach sezonu 2001/2002 odszedł do Liverpoolu.

Ale zanim odszedł, to pewnie na treningach musiał bronić pańskie rzuty wolne. Potrafił zatrzymać te strzały?

Nie. Miał dość wyjmowania piłki z siatki po moich uderzeniach i właśnie dlatego odszedł do Liverpoolu (śmiech). A bardziej serio: faktem jest, że po treningach, gdy szlifowałem te strzały, Dudek często posyłał do bramki drugiego bramkarza, bo sam wolał nie ryzykować.

Do kwestii rzutów wolnych jeszcze dojdziemy, ale dokończmy polskie wątki w Feyenoordzie.

Tomek "Raza". Wiem, że jego nazwisko wymawia się zupełnie inaczej, ale wszyscy w klubie tak na niego mówiliśmy. I tu jest trochę śmieszna historia. Bo było tak, że nieraz kwestionowano jego klasę. Pojawiały się głosy, że potrzebujemy lepszego lewego obrońcy, ale nawet jak nowy się pojawiał w klubie, to szybko okazywało się, że dalej grał "Raza". Pamiętam, że dopiero gdy Tomek odszedł z Feyenoordu, to wielu go doceniło, mówiąc, że był lepszy niż myśleliśmy.

I Ebi Smolarek...

Tak. W sumie jeśli chodzi o Polaków, to fajne było to, że każdy z nich był dobrze zaaklimatyzowany w klubie, dobrze się tu czuł. Był z nami, a nie obok nas. A Ebiemu było najłatwiej, bo tu się wychował, znał od początku język. Wchodził do zespołu jako młody chłopak, ale nie był w żaden sposób buńczuczny, raczej chętny do nauki. Bardzo dobrze go wspominam, choć mam wrażenie, że mógł...

Zrobić większą karierę?

Tak. Zaznaczył swoją obecność w Feyenoordzie, potem w Borussii Dortmund, ale... No właśnie. Nie bardzo kojarzę, aby jeszcze w innych klubach mocniej błysnął. Choć wiem, że w reprezentacji Polski radził sobie całkiem dobrze. Natomiast precyzując: Ebi i tak miał bardzo fajną karierę.
Pierre van Hooijdonk z dużym sentymentem wspomina Tomasza Rząsę Pierre van Hooijdonk z dużym sentymentem wspomina Tomasza Rząsę
Razem z nim i Rząsą zdobyliście Puchar UEFA w 2002 roku. To był najsilniejszy zespół w jakim pan występował w trakcie kariery? W składzie mieliście między innymi Van Persiego.

Myślę, że tak. Chyba wtedy, na bieżąco, nawet sami nie docenialiśmy mocy tego zespołu. A warto pamiętać, że w Pucharze UEFA grały mocniejsze zespoły niż teraz. Weźmy cztery najlepsze drużyny tamtejszej edycji. W półfinałach były Feyenoord, AC Milan, Inter Mediolan i Borussia Dortmund. Przecież to jak Liga Mistrzów!

W finale, na własnym stadionie, pokonaliście 3:2 Borussię Dortmund, a pan strzelił dwa gole. To najbardziej pamiętne spotkanie w pańskiej karierze?

Tak, zdecydowanie tak. Nikt nie liczył wtedy, że Feyenoord wygra Puchar UEFA, pokonując po drodze tak silnych rywali jak Rangers czy Inter Mediolan.

Jedną z bramek zdobył pan z karnego, a drugą z wolnego. I tu dochodzimy do clou, bo jest pan uważany za jednego z najlepszych strzelców rzutów wolnych w historii. Policzył ktoś kiedyś ile bramek zdobył pan w ten sposób? Bo ja trafiłem na dane, że średnio trafiał pan z wolnego raz na trzy mecze.

Strzeliłem w karierze około 400 goli, z czego 65-75 padło po rzutach wolnych. Ale... Wcale nie jest najważniejsze to, ile kto zdobył goli z wolnych. Dla mnie przy tego typu wyliczeniach ważniejsze jest ratio. Bo co z tego, że na przykład Cristiano Ronaldo ma pewnie więcej goli z wolnych ode mnie, skoro wykonał ich pewnie jakieś 5345. Ja miałem pod tym względem bardzo wysoki procent skuteczności. I to odróżnia niezłych strzelców od tych najlepszych.

Pokonywał pan bramkarzy tej kasy co Buffon, czy Lehmann. Ale może był taki, który miał patent na pana uderzenia?

Nie, nie było takiego. Zawsze uważałem, że bramkarze powinni bronić te rzuty wolne, które były do obronienia. Za te nie do obronienia nie powinni się brać. Choć niektórzy stawiali na hazard. Ale to się z reguły nie opłaciło.

Co pan rozumie przez słowo "hazard"?

Bramkarza, który ruszał w określony róg bramki zanim jeszcze nastąpił strzał. W ten sposób podejmował ryzyko. Ale to miało swoje reperkusje. Bo po prostu na ślepo obstawiał jedną stronę. A wtedy nawet lżejszy strzał w drugą oznaczał bramkę.

A miał pan ulubione miejsce, w sensie odległości? Osiemnaście metrów od bramki, dwadzieścia, a może dalej?

Tak. Zawsze uważałem, że najlepiej wchodzą wolne z okolicy 25. metra. 18 metrów to za mało, niewygodna pozycja. Bo gdy rywal ustawi ci sześciu skocznych graczy, to ciężko ich ominąć. Piłka nie ma też kiedy opaść i wpaść do bramki. A 25. metr to odległość idealna. Możesz ominąć mur, a dobrze uderzona piłka zdąży opaść na tyle, aby się zmieścić w siatce.

Opowiadał pan nieraz, że tajemnica nie tkwi w dokładności, ale w tempie uderzenia.

Tak, a dokładniej musi to być odpowiednia mieszanka. Bo co z tego, że strzelisz dokładnie. Dokładnie strzelić potrafi bardzo wielu kopiących piłkę. Tyle, że jak uderzenie nie będzie miało odpowiedniej dynamiki, to bramkarz zdąży. Dopiero połączenie dwóch elementów w jedność zapewni ci gola.

Obejrzałem top 10 pańskich trafień i nie wiem, czy da się wybrać najładniejszego gola. Chyba, że ma pan jednak swojego ulubionego.

Wiele osób wskazuje na moje trafienie z rzutu wolnego w meczu z Freiburgiem, to było po drodze po Puchar UEFA. I faktycznie: bardzo lubiłem gole po uderzeniach z wolnych, z boku boiska. Tak, żeby piłka wpadła w dalsze okienko. Dla mnie właśnie w takich sytuacjach noga i mózg osiągały jedność. Noga wykonywała dokładnie to, co kazał jej mózg. Idealna harmonia.

A prawdą jest, że jeśli chodzi o pańskich idoli pod tym względem, to byli to Platini i Zico?

Tak. Zainteresowałem się wolnymi w dużej mierze dzięki nim, w latach osiemdziesiątych. I szybko pokochałem ten element gry, bo według mnie jest w nim pewna magia. Lubiłem ten moment, bardzo lubiłem. Bo to szczególny rodzaj rywalizacji. Stajesz sam naprzeciw muru, naprzeciw wszystkich rywali. Wszystkie oczy na stadionie są wtedy skupione na tobie. Fajne to.
Robert Lewandowski to zdaniem van Hooijdonka najlepszy obecnie napastnik świata Robert Lewandowski to zdaniem van Hooijdonka najlepszy obecnie napastnik świata
Na koniec zapytam jeszcze o innego napastnika, Roberta Lewandowskiego.

Podziwiam go od lat. To jeden z moich ulubionych napastników, jedna z trzech najlepszych dziewiątek na świecie. Lewandowski, Haaland i Harry Kane. Natomiast biorąc pod uwagę wszystkie aspekty, to myślę, że Robert jest obecnie najlepszy na świecie. Szkoda tylko, że w reprezentacji jest trochę osamotniony. Czasem miałem wrażenie, że na połowie rywala był tylko on. Bez wsparcia. Dla niego to zupełnie inna sytuacja, niż wcześniej w Bayernie, czy teraz w Barcelonie. Tam jest otoczony innej klasy piłkarzami.

Może jednak to właśnie Szymański pomoże Lewandowskiemu dobrymi podaniami w kadrze.

Na pewno jest na to szansa. Życzę Szymańskiemu, aby podtrzymał formę w klubie i przeniósł ją do reprezentacji!

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Nagelsmann ostrzegł Lewandowskiego
W Gliwicach powstaje mural Lubańskiego

Czy Sebastian Szymański słusznie postąpił, wybierając ofertę Feyenoordu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×