Do Elche Tomasz Frankowski przeniósł się latem 2005 roku z Wisły Kraków. Zespół, który występował wtedy w II lidze hiszpańskiej, wygrał walkę o Polaka m.in. z Levante i Stoke City. Były świetny napastnik rozegrał tam 14 meczów, w których zdobył osiem bramek. Po pół roku przeniósł się do angielskiego Wolverhampton.
W rozmowie z WP SportoweFakty były reprezentant Polski wspomina swoje początki w Hiszpanii oraz mówi o formie FC Barcelony i Roberta Lewandowskiego, z którymi Elche zagra w tej kolejce. Po weekendowych meczach "Lewy" i pozostali kadrowicze wyjadą na zgrupowania swoich reprezentacji. W przyszłym tygodniu Polska rywalizować będzie w Lidze Narodów z Holandią i Walią.
Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Spodziewał się pan, że "Lewy" tak dobrze zacznie na Camp Nou?
Tomasz Frankowski, były reprezentant Polski: Mimo że jest numerem jeden wśród napastników na świecie, to nieco mnie zaskoczyła jego skuteczność i wyniki Barcelony. Wiedziałem, że jest świetny, ale nie wydawało mi się, że będzie aż tak dobrze.
"W reprezentacji jest zupełnie inny styl gry i ciekawi mnie, jak zareaguje po niesamowitym początku w Barcelonie" - zastanawiał się trener Piotr Urban w rozmowie z WP SportoweFakty. Czy pan zadaje sobie podobne pytanie?
Robert zna swoje obowiązki w reprezentacji. Jest strzelcem, ale musi też pomagać w organizowaniu gry, bo ma mniej kreatywnych zawodników niż w klubie. Nie raz widzieliśmy, że grając cofniętego napastnika, był równie skuteczny. Wcale się nie obawiam o jego formę.
Do tego do świetnej formy wraca jego partner w ataku - Arkadiusz Milik.
I bardzo dobrze. To utalentowany piłkarz. Wprawdzie jest coraz starszy, ale nadal z perspektywami na lepszą grę. Byliśmy zaskoczeni jego odejściem z Marsylii do Juventusu. Tymczasem przyćmił na starcie pierwszego napastnika, Dusana Vlahovicia.
ZOBACZ WIDEO: Niecodzienna decyzja Kownackiego. Co na to Michniewicz?!
Czy atak to teraz najmocniejszy punkt reprezentacji?
W ostatnich meczach mieliśmy problemy z obroną czy kreowaniem sytuacji, ale Robert cały czas trzymał fason. To mówi samo za siebie, jak jesteśmy silni w ataku. Myślę, że w najbliższych spotkaniach powinniśmy uszczelnić obronę. Mamy tam trochę problemów, ale selekcjoner jest od tego, by znaleźć najlepsze rozwiązania. Jeśli nie stracimy więcej niż dwóch goli w tych meczach, uznam to za sukces trenera. Powinny być to dwa dobre sprawdziany.
Czym przekonało pana Elche, w tej kolejce rywal FC Barcelony?
Wydawało mi się, że hiszpański futbol będzie najbardziej odpowiedni dla moich warunków fizycznych i umiejętności. Zdecydowałem, że podejmę wyzwanie w Hiszpanii, bo o transfer starało się też Levante.
Miał pan z tyłu głowy historie o magii hiszpańskiej piłki?
Niezbyt. Wtedy nie było tak rozwiniętego internetu, a polskie stacje telewizyjne pokazywały w większości mecze FC Barcelony i Realu. Dużo trudniej było śledzić zagraniczne rozgrywki. Natomiast znałem specyfikę ligi. Wydawało mi się, że tam się sprawdzę. Okazało się to prawdą.
Do walki o pana włączyło się Levante. Było też zamieszanie z wysłaniem kontraktu faksem ze zgrupowania w Niemczech. To był szalony okres?
Wtedy wszystko złożyło się na siebie. Jeszcze wcześniej odpadliśmy z Ligi Mistrzów po nie do końca zasłużonej porażce z Panathinaikosem. To był gorący okres i skończył się transferem. Wtedy wydawało mi się, że to słuszny krok.
Odejście z Wisły po tylu latach było trudnym przeżyciem?
Właściciel chciał się zabezpieczyć przed kibicami, dlatego podpisałem pismo, w którym wyjaśniłem, że odejście jest z mojej inicjatywy. Rozumiałem to. Dla kibiców to było zaskoczenie. Nie do końca wszyscy zrozumieli mój transfer.
Czy trudno było przez to powrócić na stadion Wisły?
Przyjechałem po latach jako piłkarz Jagiellonii. Nie miałem żadnych wątpliwości, że chcę i muszę zagrać. Wprawdzie zastanawiałem się, jak zareagują kibice. Czy potraktują mnie jak piłkarza, który strzelił dla ich klubu ponad 100 goli w siedem lat? Czy może zostanę przywitany neutralnie albo wygwiżdżą za to, że odszedłem. A ja przecież nie przechodziłem ani do Cracovii, ani do Legii. Wtedy naturalną koleją rzeczy byłoby wygwizdanie swojego byłego ulubieńca.
Jak wspomina pan tamten powrót?
Kibice Wisły byli zadowoleni, bo ich drużyna wtedy wygrała. Nie słyszałem gwizdów, były nieliczne brawa. Można to nazwać neutralnym podejściem.
Chyba większe napięcie towarzyszyło pańskiemu debiutowi, kiedy Elche grało na stadionie Levante.
Prezydent Levante wysnuwał populistyczne oskarżenia. Przegrał walkę o transfer z Elche i starał się podburzyć kibiców przeciwko mnie. A to był mój debiut i to na ich stadionie. Na start w hiszpańskiej lidze dostałem solidne gwizdy.
Byłem do tego przyzwyczajony. Gdzie nie pojawiałem się z Wisłą, było duże prawdopodobieństwo porażki gospodarzy po moich bramkach. Nigdzie na wyjeździe nie czułem się komfortowo. Praca zawodowego piłkarza polega na tym, by strzelać jak najwięcej goli niezależnie od tego, czy będzie grał w Poznaniu z Lechem czy w Warszawie z Legią. Piłkarze są zwykle przyzwyczajeni do gwizdów. Nie robi to na nich większego wrażenia.
Jak wspomina pan pobyt w Elche?
Bardzo dobrze, choć grałem tam tylko pół roku, a kontrakt podpisałem na trzy lata. Zdobyłem osiem bramek w 14 meczach, to dobra średnia. Zaraz potem skusił mnie transfer do Wolverhampton i spróbowałem sił w lidze, do której wcześniej nie planowałem wyjeżdżać.
Skąd wziął się pomysł na wyjazd do Anglii?
Poczułem się mocny i uznałem, że skoro radzę sobie w polskiej lidze, hiszpańskiej i reprezentacji Polski, to czemu nie spróbować się w Wolverhampton? Być może trochę rozczarowałem się poziomem hiszpańskiej ligi i chciałem jeszcze bardziej poprawić swoje umiejętności.
Przekonał mnie też do tego ówczesny trener Glenn Hoddle, były selekcjoner reprezentacji Anglii. Twierdził, że jestem brakującym elementem w zespole. Przekonał mnie oraz oba kluby, choć na początku Elche nie było zainteresowane żadnym transferem. Po trzech tygodniach negocjacji mnie puścili.
rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Sebastian Szymański doceniony. Polak piłkarzem miesiąca
Nicola Zalewski z wielką szansą! Polak może wygrać prestiżową nagrodę
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)