Mam tu na myśli Wojciecha Szczęsnego. W dwóch lub trzech sytuacjach w niedzielnym meczu z Walią (1:0) w Cardiff nasz bramkarz zachował się bardzo dobrze. Ale gdyby dokładnie w tych samych akcjach puścił gola, to on byłby obwiniany.
Szczęsny jest rekordzistą pod względem występów w bramce reprezentacji, właśnie wyprzedził pod tym względem Artura Boruca (rozegrał 66 mecz w kadrze). Ile jednak zagrał spotkań wybitnych lub bardzo dobrych? Z Niemcami (2:0), Szwecją (2:0) i może z Hiszpanią (1:1). Mało.
Zdecydowanie więcej razy Szczęsnego dopadał albo pech (kontuzje, kartki, samobój), albo po prostu bramkarz nie dawał kadrze niczego ekstra. Może dlatego odbiera się go jak bohatera, gdy kilka razy interweniuje. Z Walią na wyjeździe zagrał na dobrym poziomie, jednak tego od niego wymagamy. Cieszy jego forma i oby utrzymał taką dyspozycję jak najdłużej.
ZOBACZ WIDEO: Meksykanie nie przyjechali na zwiady. "Liczył się tylko jeden temat"
Pokonaliśmy Walię, utrzymaliśmy się w pierwszej dywizji Ligi Narodów, mamy też dzięki temu rozstawienie w kolejnych eliminacjach dużego turnieju. To szereg pozytywnych wiadomości, a jeszcze dodajmy do tego zwyczajnie lepszy nastrój po ostatnim, mizernym, meczu z Holandią na Stadionie Narodowym (0:2).
Szczerze nie rozumiem jednak, skąd tak duża dysproporcja choćby w samym nastawieniu zespołu pomiędzy spotkaniem w czwartek i niedzielę. W Warszawie drużyna nie podjęła walki, przegrała mecz w szatni. W Cardiff każdy z zawodników biegał, walczył, szarpał. Stworzyliśmy kilka ciekawych, widać ćwiczonych akcji w ofensywie. Pojawił się "agresywny doskok", czyli zdecydowana reakcja po stracie piłki. Zobaczyliśmy charakter drużyny.
Piotr Zieliński ma super czas, widać, że na boisku czuje się mocny. Wchodzi w pojedynki jeden na jeden, cały czas szuka gry, stał się głównym rozgrywającym reprezentacji, w końcu! To najlepsze, co mogło spotkać kadrę.
Cieszy, że Zieliński ma w meczu przynajmniej jedno błyskotliwe zagranie stwarzające kolegom stuprocentową szansę na gola. I w końcu Zieliński wyjeżdża ze zgrupowania drużyny narodowej z poczuciem dobrze wykonanej roboty. Przynajmniej teraz nikt się do niego o nic nie przyczepi.
Chwalimy dalej - Nikola Zalewski jest nie tylko odważny z przodu, ale też waleczny w defensywie. Jakub Kiwior wnosi do reprezentacji nową jakość - Lewandowski nie przypadkiem się nim zachwyca. Obrońca oprócz pilnowania swoich sektorów potrafi dobrze rozrzucić piłkę i włączyć się do akcji ofensywnej - pokazał to choćby przy golu Karola Świderskiego.
Zmyliła nas ostatnio skuteczność Arkadiusza Milika w Juventusie, a konsekwentnie swoje robi właśnie "Świder". W reprezentacji ma 17 meczów i 8 goli - to świetne liczby. W oczy rzuca się również dobra współpraca napastnika Charlotte z Lewandowskim. Być może to Świderski odegra ważną rolę na najbliższym mundialu.
Ale spokojnie - w Cardiff nie było aż tak różowo. Przez pierwsze trzydzieści minut można było wyłączyć telewizor z poczucia wstydu. Co to miało być? Długa piłka do przodu i walka? Mało wyszukana taktyka. Walijczycy postawili tylko na cechy wolicjonalne i tym kompletnie wyłączyli naszą kadrę z gry. W kontekście rywalizacji z zespołem posiadającym więcej piłkarskiej jakości jest to bardzo zły znak.
Dobrze jednak, że nasza drużyna umie reagować. Po 1:6 z Belgią w czerwcu polscy piłkarze zremisowali 2:2 z Holandią. Po bezdyskusyjnej porażce z tym rywalem w czwartek ogrywamy Walijczyków na ich terenie w spotkaniu o wszystko. Ta drużyna sporo umie i potrafi się zmobilizować, tylko dlaczego jest tak nieregularna? Nie ma chyba mądrego, który przewidzi, co kadra wymyśli na mundialu. Możemy się po niej spodziewać wszystkiego - absolutnej beznadziei, ale i ogromnego serca i ofiarności.
Polska reprezentacja po trzech porażkach i remisie w końcu wygrała mecz i można się uśmiechnąć. Nie róbmy jednak bohaterów z piłkarzy, którzy w końcu wykonali swoją pracę na dobrym poziomie. Laury zostawmy na czas mundialu (oby). Na dwa miesiące przed mistrzostwami świata pozostajemy w znanym nam dobrze stanie - mało wiedzy o zespole, dużo zmartwień.
Gwiazda Francji porównuje Lewandowskiego do Benzemy. "Kocham ich obu, ale..."
Mateusz Skwierawski: Kadra z kapturem na głowie (Opinia)