Po dramacie odżyły nadzieje. To niespodzianka w powołaniach na mundial

Getty Images / Francesco Pecoraro / Na zdjęciu: Patryk Dziczek
Getty Images / Francesco Pecoraro / Na zdjęciu: Patryk Dziczek

Pod koniec meczu bezwładnie opadł na murawę i połknął język. Sprawna reakcja kolegi i lekarza uratowały mu życie. Ponad półtora roku później Patryk Dziczek dostaje powołanie do szerokiej kadry na mundial.

Pierwszy dramat wydarzył się we wrześniu 2020 roku. Patryk Dziczek, wtedy jeszcze zawodnik wypożyczony do Salernitany, nieatakowany przez nikogo nagle upadł na murawę podczas treningu. Zawodnik stracił przytomność, a po pierwszej diagnozie w szpitalu wykluczono problemy z sercem. Już pod koniec października wrócił do gry.

Drugi raz kibice wstrzymali oddech w lutym 2021 roku. Sytuacja okazała się jeszcze bardziej dramatyczna. Pod koniec meczu z Ascoli Calcio Dziczek znów bezwładnie padł na trawę i połknął język. Szybka reakcja kapitana Salernitany, Francesco Di Tacchio, i klubowego lekarza uratowała życie Polakowi.

Do dziś Dziczek nie poznał konkretnej przyczyny zasłabnięć.

Pożegnanie z Włochami

- Być może przeszedłem zapalenie mięśnia sercowego, być może mój organizm był wypłukany z elektrolitów, witamin i zareagował w ten sposób, zwłaszcza że w trakcie tych zdarzeń temperatura była wysoka, więc wysiłek był zdecydowanie większy? Natomiast za pierwszym i za drugim razem zasłabnięcia nie miały niczego wspólnego z epilepsją, na podstawie wyników badań lekarze ten scenariusz wykluczyli - opowiadał "Piłce Nożnej" (cały wywiad TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski już żałuje przejścia do Barcelony? "Tu nie mam wątpliwości!"

- Podobnie było w przypadku Christiana Eriksena. Tyle że na tym podobieństwa między moim a Duńczyka przypadkiem się kończą. Eriksen przeszedł zawał serca, u mnie nie było o tym mowy, obecnie gra z wszczepionym defibrylatorem, co we Włoszech jest zabronione, dlatego musiał zmienić klub, ja takiego urządzenia nie potrzebuję - dodał.

Do końca tamtego sezonu dwukrotny uczestnik MME nie zagrał już ani razu. Spotkanie z Ascolą okazało się jego ostatnim jak dotąd we Włoszech. Po wypożyczeniu do Salernitany wrócił do Lazio. Przez pół roku od drugiego zasłabnięcia nie mógł pozwolić sobie na żadną aktywność fizyczną. Powrót do sportu przeciągał się.

- Układałem sobie w głowie powrót nieco wcześniej, jednak się nie udało, nie otrzymałem zgody, musiałem czekać. Mocno wspierała mnie w tym czasie żona, znosiła moje nastroje. W rozumieniu wspólnego codziennego życia, najgorsza była niepewność. Staliśmy w miejscu, nie wiedzieliśmy, co będzie dalej - mówił w wywiadzie dla "PN".

Dopiero tego lata wrócił do gry. Dziczek odszedł z Romy i związał się z Piastem Gliwice, którego jest wychowankiem. To była jedyna opcja. Chciał być blisko domu i rodziny. Choć w Polsce był już wcześniej. To tu odbywał kolejne badania i wracał do formy pod okiem trenera przygotowania fizycznego, Michała Puchały.

- Pojawiałem się na meczach w Gliwicach, rozmawiałem kilka razy z trenerem Fornalikiem, rzecz jasna nie o podpisaniu kontraktu, a o sprawach związanych z moim zdrowiem. Jestem wdzięczny za zaufanie, które otrzymałem od klubu - przyznał Dziczek.

Relacji z Fornalikiem nie zepsuło spięcie tuż przed jego wyjazdem do Lazio. W meczu el. Ligi Mistrzów z BATE Borysów zawodnik nie pogodził się ze zmianą w 61. minucie. Dziczek skonfrontował się z trenerem, ale sytuacja została szybko wyjaśniona. Nikt nie krył urazy, kiedy pojawiła się szansa powrotu do Piasta.

Wielka niespodzianka

To w Gliwicach Dziczek debiutował w Ekstraklasie, pracował na powołania do młodzieżówek i transfer do Włoch. Po udanym dla niego występnie na ME U-21 we Włoszech Lazio zapłaciło za niego dwa miliony euro. To był pupil w kadrze Czesława Michniewicza. Trener uwielbiał jego styl gry i po latach mówił wprost, że takiego zawodnika brakuje mu w seniorskiej kadrze. Michniewicz przez cały czas utrzymywał z nim regularny kontakt i zaprosił do Chorzowa na obejrzenie barażowego meczu ze Szwecją.

- Nie mamy też w kadrze zawodnika o charakterystyce Patryka Dziczka, ubolewam nad tym, że ma problemy zdrowotne. Przed meczem ze Szwecją zaprosiłem Patryka do hotelu, porozmawialiśmy, jeśli uda mu się wrócić na boisko, widziałbym dla niego miejsce w drużynie narodowej - wyjawił selekcjoner "Piłce Nożnej".

A zawodnik cały czas pracował z myślą o wejściu do jego kadry.

- Choć wiem, że na finały mistrzostw świata nie zdążę, to w przyszłym roku chciałbym powalczyć o miejsce w drużynie narodowej - mówił Dziczek we wrześniu. Okazało się, że szansa na wyjazd do Kataru stoi przed nim otworem.

I nie byłaby to jego pierwsza wizyta w tym kraju. To właśnie w Katarze 24-latek odbył rozstrzygającą konsultację kardiologiczną u cenionego lekarza, Guido Pieles, który współpracował z Manchesterem United, a niebawem będzie pracował podczas mundialu i dał mu zielone światło na powrót do grania.

Znów występami w Piaście pomocnik zapracował na wielką szansę. W tym sezonie wystąpił w siedmiu meczach Ekstraklasy. W trzech ostatnich kolejkach grał od deski do deski.

Powołanie Dziczka do szerokiej kadry to jedno z największych zaskoczeń Michniewicza. Pomocnik - szybciej niż się spodziewał - będzie mógł zadebiutować w kadrze i wyjechać na najważniejszą piłkarską imprezę.

- Mógł zupełnie nie interesować się losem zawodnika, który przez półtora roku nie grał w piłkę, wybrał inną drogę. To też mnie budowało, nabrałem przekonania, że ktoś w piłce na mnie czeka, że piłka to dla mnie coś więcej niż praca - przyznał wzruszony zawodnik.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Głośne nazwiska. To ich nie powołał na mundial Michniewicz

Komentarze (1)
avatar
19352144
20.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skompromitowany selekcjoner wpycha się na pierwszy afisz. To tylko w Polsce takie rzeczy. Po przegranej z Belgią 6:1 opowiadał w kanale sportowym o taktyce jaką mieli na Belgów. Ciekawe co będz Czytaj całość