20 października Czesław Michniewicz ogłosił listę 47 piłkarzy, którzy znaleźli się w szerokiej kadrze na mistrzostwa świata. Michniewicz mógł podać nawet 55 nazwisk, ale nie wykorzystał limitu. O powołaniach mówiło się całkiem sporo, choć ostateczny skład na mundial poznamy 10 listopada, kiedy selekcjoner poda 26 nazwisk, które polecą do Kataru.
Jerzy Dudek uważa, że o powołaniach sprzed kilku dni mówi się zdecydowanie za dużo. Podkreśla, że najlepiej by było, gdyby szeroka lista nie była podawana do publicznej wiadomości. Były bramkarz przyznaje także, że można było wykorzystać ostatni czas zdecydowanie lepiej.
- Rozumiem, że Europejski Kongres Sportu i Turystyki sprzyjał takiej celebracji i trzeba było tam zaistnieć. Ale może lepiej zaprezentować programy szkoleniowe i to jakie założenia ma PZPN w tym aspekcie na kolejne pięć lat? - podkreślił Jerzy Dudek na łamach "Przeglądu Sportowego".
ZOBACZ WIDEO: To on będzie liderem Polaków na mundialu? "To może być czarny koń reprezentacji"
- Zamiast tego robimy szopkę z powołaniami, gdzie i tak 21 zawodników zostanie skreślonych. Zresztą selekcjoner przyznał, że nie miałby teraz problemu z podaniem 26 nazwisk. Tym bardziej jest to niepoważne - dodał Dudek.
60-krotny reprezentant Polski dodał również, że skoro Michniewicz zdecydował się już na powołanie tak licznej grupy piłkarzy, to mógł dorzucić tam Rafała Gikiewicza i Kamila Piątkowskiego choćby na zachętę.
Dudek widzi tylko jedną grupę, która może cieszyć się z tak szerokiej kadry. To agenci piłkarscy, którzy mogą na tym całkiem sporo zyskać. Są bowiem w stanie reklamować swoich klientów, jako tych, którzy byli "blisko" wyjazdu na mistrzostwa świata.
Reprezentacja Polski zagra w fazie grupowej na mistrzostwach świata z Meksykiem, Arabią Saudyjską i Argentyną. Pierwszy mecz z Meksykanami odbędzie się 22 listopada.
Czytaj także:
Znany trener ze sporą szansą na fotel burmistrza