Real Madryt wygrał w tym roku Ligę Mistrzów, w trzech ostatnich edycjach Ligi Europy dwukrotnie triumfowały kluby z Półwyspu Iberyjskiego - Villarreal CF i Sevilla. Czy można mówić o hiszpańskiej dominacji w Europie? Wykluczone.
"Katastrofa" - tak dziennik "Marca" podsumował w czwartkowym wydaniu występy tamtejszych klubów w tegorocznej Lidze Mistrzów. W środowy wieczór stało się jasne, że aż trzy hiszpańskie drużyny zakończą udział w tych rozgrywkach już na fazie grupowej!
Wieczór wstydu
Dwa tygodnie temu stało się jasne, że tylko cud może sprawić, by do 1/8 finału awansowała FC Barcelona. Czytaj: strata punktów Interu Mediolan na własnym boisku z Viktorią Pilzno. Cudu nie było, bo być nie mogło. Nerazzurri ograli rywali 4:0 i pogonili Roberta Lewandowskiego i spółkę od stołu najlepszych.
ZOBACZ WIDEO: Michniewicz go pominął. "Na jego miejscu bym się wkurzył"
Na dodatek tego samego wieczoru Barca w fatalnym stylu przegrała u siebie z Bayernem 0:3, nie oddając w ciągu 90 minut celnego strzału.
Mało? Także w środę, w dramatycznych okolicznościach, z Ligą Mistrzów pożegnało się Atletico Madryt. Rojiblancos potrzebowali zwycięstwa w starciu z Bayerem Leverkusen. I w 98. minucie meczu mieli rzut karny, by wygrać 3:2. Yannick Ferreira Carrasco nie wykorzystał "11", dobitka Saula Nigueza trafiła w poprzeczkę, a kolejne uderzenie Reinildo przeleciało ponad bramką.
A że wcześniej szanse na awans do fazy pucharowej straciła Sevilla, obraz hiszpańskich klubów w tej edycji Ligi Mistrzów jest dla nich druzgocący. W kolejnej fazie zobaczymy jedynie Real Madryt, który we wtorek... przegrał z RB Lipsk (2:3).
Liczby nie kłamią
Nie brakuje opinii, że fantastyczna praca Carlo Ancelottiego i wyniki Królewskich z ostatniego sezonu maskują prawdziwy obraz hiszpańskich klubów.
La Liga nie może się finansowo równać z Premier League (dwukrotnie niższe przychody), w ostatnich latach straciła również swoje motory napędowe w postaci Cristiano Ronaldo i Leo Messiego, którzy przez lata zapewniali sukcesy sportowe, ale także przyciągali ogromne pieniądze.
Według zestawień z tego roku, Premier League ma przychody na poziomie blisko 7,5 miliarda euro. La Liga to obecnie ich ubogi krewny, mogąca liczyć na 4 miliardy. Anglicy mogą w każdej chwili przebić Hiszpanów w negocjacjach z piłkarzami, gwarantując wielkie pieniądze i najwyższy poziom gry.
W najgorszym położeniu budżetowym jest oczywiście FC Barcelona, którą nowy-stary prezydent Joan Laporta zastał z zadłużeniem rzędu 1,5 miliarda euro. Wprowadzanie kolejnych dźwigni finansowych zapewniło względny spokój, który jednak zaburzyło tak szybkie odpadnięcie z Ligi Mistrzów. Zresztą, drugi rok z rzędu.
Budżet na nowy sezon zakładał awans co najmniej do ćwierćfinału rozgrywek, czyli wpływy z UEFA na poziomie około 20 mln euro. Doliczając do tego zarobki z dni meczowych, już teraz wiadomo, że nawet wygranie Ligi Europy nie wyrówna strat. Ale jak już wiemy, tam trudnych rywali przecież nie zabraknie.
Policzek dla całej ligi
Na tle Barcelony znakomicie w ostatnich miesiącach prezentował się Villarreal, który był rewelacją ostatniego sezonu Ligi Mistrzów. Drużyna Żółtej Łodzi Podwodnej dotarła aż do półfinału, po drodze eliminując Juventus (!) i Bayern Monachium (!!). W półfinale napędziła z kolei strachu Liverpoolowi, gdy w rewanżu odrobiła straty z pierwszego meczu.
A przypomnijmy że była to kontynuacja świetnej passy klubu w Europie, bo w 2021 roku to Villarreal wygrał rozgrywki Ligi Europy. W pamiętnym finale w Gdańsku zespół pokonał po rzutach karnych Manchester United.
I gdy kibice z północy Hiszpanii spodziewali się, że zespół na stałe zadomowi się wśród najlepszych, choćby w La Liga, dostali ogromny cios. Cios pokazujący dobitnie, jak daleko La Liga do miana potęgi z początku drugiej dekady XXI wieku.
Kilka dni temu architekt ostatnich sukcesów Villarreal trener Unai Emery został wykupiony przez Aston Villę. Mający aspiracje, ale zajmujący 15. miejsce w tabeli Premier League klub po prostu wszedł do sklepu, zapłacił sześć milionów euro i wyszedł, zostawiając czołowy hiszpański zespół bez szkoleniowca w trakcie sezonu.
Fakty są druzgocące
Po raz ostatni tylko jeden hiszpański zespół grał w 1/8 finału Ligi Mistrzów w sezonie 2003/2004. Zresztą, także był to Real Madryt. "Galacticos", jak nazywano tamtejszy zespół, z takimi asami jak Zidane, Beckham, Figo i Ronaldo i tak odpadł już w ćwierćfinale.
W tym sezonie La Liga jest nie tylko gorsza od Premier League, która jest już pewna trzech swoich przedstawicieli w kolejnej fazie (Liverpool, Manchester City, Chelsea) a duże szanse ma na to także Tottenham.
Bundesliga? Bayern i Borussia Dortmund już awansowały, RB Lipsk i Eintracht są blisko. Serie A? SSC Napoli i Inter już tam są, AC Milan czeka. To nie koniec! W fazie pucharowej zobaczymy dwie drużyny z Portugalii - Benficę i FC Porto, a szanse na awans wciąż ma Sporting!
Dla kibiców La Liga to koszmarne fakty.
Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że to zbieg okoliczności i problemy największych nałożyły się na siebie w tym samym czasie. Jednak tabela hiszpańskiej ekstraklasy pokazuje, że w tej chwili lepszych klubów La Liga Europie nie proponuje.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty