Postawiłbym wszystkie pieniądze na Acquafrescę - rozmowa z Bogusławem Kaczmarkiem, byłym asystentem Leo Beenhakkera

Robert Acquafresca, jeden z najzdolniejszych młodych napastników we Włoszech, może grać w reprezentacji Polski. Były asystent selekcjonera Leo Beenhakkera Bogusław Kaczmarek w rozmowie z nami opowiada o zażyłych relacjach z rodziną 22-letniego piłkarza.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Gąsior: Jak pan ocenia dotychczasowe starania polskich działaczy o pozyskanie tych piłkarzy, którzy mają polskie korzenie?

Bogusław Kaczmarek: Ja bym chciał żebyśmy poszli w innym kierunku. W kierunku szkolenia tych zawodników, którzy wyrastają w Polsce, gdzie przechodzą proces inicjacji zawodowej poprzez poszczególne kategorie wiekowe. Ja uważam, że szukanie zawodników z polskimi korzeniami to jest jeden z elementów, natomiast najważniejszy element jest w kraju.

Naturalizacja Rogera Guerreiro i udane działania w kierunku Ludovica Obraniaka z pewnością pozytywnie wpłynęły na naszą reprezentację.

- Roger czy Obraniak nie uratują polskiej piłki. To są zawodnicy na ściśle określonym poziomie. To samo Boenish, który sporadycznie gra w Werderze.

Jak wyglądała sprawa Roberta Acquafreski, w czasach gdy był pan jeszcze asystentem selekcjonera Beenhakkera. Czy pana zdaniem zaniedbano kwestię "zwerbowania" młodego napastnika?

- Ja ze swojej strony zrobiłem wszystko, by Robert Acquafresca grał w reprezentacji Polski. W różnego rodzaju przekazach medialnych opinia publiczna jest wprowadzana w błąd. Dziennikarze twierdzą, że w tym kierunku się nic nie zrobiło, że pojechał Dziekanowski i to wszystko.

W jaki sposób próbował Pan działać na rzecz sprowadzenia Roberta do reprezentacji Polski?

- Na rozmowy telefoniczne z Ewą, matką Roberta wydałem bardzo dużo pieniędzy. Ewa to przecież moja koleżanka z dawnych lat. Roberta znam od dzieciaka, bo razem z rodzicami przyjeżdżał na wakacje do Polski. Na polskiej plaży odbyliśmy nie jeden trening. Później się to urwało. Robert przestał przyjeżdżać, bo został objęty centralnym szkoleniem, najpierw w Torino, a później w młodzieżowych reprezentacjach.

Jak mama zawodnika odnosi się do pomysłu polskich trenerów i działaczy?

- Ewa powiedziała, że napije się ze mną, zresztą po raz kolejny, dobrego wina, ale Robert póki co zostaje. Grał przecież we wszystkich reprezentacjach, urodził się we Włoszech, był na igrzyskach w Pekinie. My ze swojej strony zrobiliśmy wszystko na ten czas, żeby Robert się zadeklarował.

Zadeklarował się? Powiedział jasno jakie jest jego stanowisko?

- W ekstremalnych momentach, kiedy dyskusja nabierała właściwego toru mówił: "Boguś daję ci mamusię". Ewa przejmowała stery i w ciągu dwudziestu kolejnych minut przekonywała mnie do tego, jak oni kochają Polskę.

Może trzeba było wcześniej przystąpić do ofensywy? Łatwiej jest przecież wpłynąć na zawodnika gdy ma kilkanaście lat i jest pod ścisłą opieką rodziców.

- Kiedy Robert miał 15 lat zachęciłem trenera Globisza, by spróbował nawiązać kontakt. On to zrobił, wysłał nawet koszulkę naszej reprezentacji, ale wówczas Robert wybrał reprezentację do lat 16 Włoch, a nie Polski.

Co trzeba więc teraz zrobić? Co muszą zrobić przedstawiciele PZPN i reprezentacji?

- Trzeba przede wszystkim jechać do Turynu, usiąść z rodziną Acquafresca, przedstawić ściśle określone propozycje. Jeżeli zawodnik zadeklaruje chęć przyjęcia obywatelstwa i gry dla Polski, powołać go na zgrupowanie.

Myśli pan, że zawodnik o takim profilu przydałby się naszej drużynie narodowej?

- Jest to z pewnością bardzo ciekawy piłkarz. Nie Obraniak, nie Roger, nie Boenish. Gdybym miał postawić wszystkie swoje pieniądze, postawiłbym na Roberta Acquafresce.

Komentarze (0)