Minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk był gościem Krzysztofa Ziemca. W trakcie programu zaznaczał, że na PGE Narodowym w Warszawie wykryto pęknięcie stalowego łącznika jednej z lin podtrzymujących iglicę obiektu, po czym "dostał wyraźną sugestię, konkretne wskazanie od projektanta i wykonawcy, aby stadion natychmiast zamknąć do czasu potwierdzenia tego, co się tam dzieje i zaproponowania przez wykonawcę, chociaż tymczasowego zabezpieczenia, by nie doszło tam do katastrofy budowlanej".
- Pracujemy dokładnie z tymi samymi ludźmi, którzy 10 lat temu ten stadion projektowali, budowali i oddawali do użytku. Są to osoby, które ten obiekt doskonale znają. Ich wskazanie było bardzo wyraźne - natychmiast zamknąć, nie wpuszczać tam ludzi. Jak rozumiem, w ich ocenie ryzyko katastrofy budowlanej istnieje - dodał.
Minister odpowiedział też na pytanie o to, kto zapłaci za naprawę. - W krótkim terminie zrobi to Skarb Państwa, abyśmy nie czekali na ewentualne zakończenie postępowań sądowych w tej sprawie - wyjaśnił.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski upomina młodych piłkarzy Barcelony? "Przypomina mi Podolskiego"
- Jeżeli okaże się, że winny jest projektant czy wykonawca tego konkretnego odlewu, to będziemy dochodzić swoich praw - kontynuował minister sportu.
Bortniczuk mówił również o tym, że pierwsze sugestie były takie, że "najprawdopodobniej winien tego nie będzie nikt".
- Takie rzeczy przy tego typu projektach się zdarzają. Odlewy metalowe raz na jakiś czas charakteryzują się tym, że posiadają jakąś wadę i ona się ujawnia, z tym że nigdy nie wiadomo kiedy - tłumaczył na antenie RMF FM.
Członek rządu poinformował ponadto, że w poniedziałek ma otrzymać od wykonawcy i projektanta stadionu konkretną propozycję rozwiązania technicznego, gwarantującego odpowiednie zabezpieczenie PGE Narodowego.
Ze względu na wykrytą usterkę przełożony został mecz Polska - Chile. Środowe spotkanie towarzyskie odbędzie się na stadionie Legii Warszawa. Początek o 18:00.
Czytaj także:
> Różne twarze Górnika Zabrze. Outsider nie musi być łatwą przeprawą
> Barcelona już wie. Media: surowa kara dla "Lewego"