Echa meczu Dolcan Ząbki - MKS Kluczbork

Emocje po spotkaniu w Ząbkach rozegranym w sobotę już opadły, jednak nie zabrakło ich w trakcie i po spotkaniu Dolcanu z MKS-em Kluczbork. Mało kto spodziewał się remisu, gdyż oba zespoły przed spotkaniem dzieliła przepaść 14 pozycji w tabeli. Dolcanowi udało się uratować punkt w 88. minucie spotkania. Ważną postacią zawodów był jednak sędzia główny spotkania, o którego pracy z sędzią technicznym żywo rozmawiał trener Dolcanu Marcin Sasal.

Niektórzy uwierzyli chyba w awans

To spotkanie pokazało, że nawet zespół zajmujący trzecie miejsce w tabeli nie potrafi znieść rozgrywania meczów co trzy dni przez cały miesiąc. To właśnie spotkało Dolcan Ząbki, który razem ze spotkaniem ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski od 2 września rozegrał dziewięć spotkań. W dwóch ostatnich meczach widać było, że brakuje świeżości w grze piłkarzy z Ząbek. Te dwa mecze zweryfikowały plany sezonowe Dolcanu. - Zdobyliśmy dzisiaj bramkę po wyrzucie z autu i dzięki przytomności Marcina Korkucia, który zapewnił nam punkt. Niektórzy uwierzyli już chyba, że jesteśmy zespołem na awans. Musimy zbierać punkty a potem zobaczymy jaka będzie nasza sytuacja punktowa, kadrowa i sytuacja w klubie - mówił po spotkaniu Marcin Sasal.

W takim samym tonie o celach jakie ma przed sobą postawione drużyna z Ząbek wypowiadał się napastnik ząbkowian Maciej Tataj: - Ludzie za bardzo uwierzyli, że gramy o awans, chodzi o to, żeby zdobywać jak najwięcej punktów

A poza tym lubię sobie pogadać

Zarówno w pierwszej jak i drugiej połowie spotkania z trybuny krytej dało się słyszeć dyskusje, jakie z sędzią technicznym prowadził trener Sasal. Po spotkaniu postanowiliśmy go zapytać o co miał pretensje do arbitra sobotnich zawodów. - Ja publicznie nie krytykuje sędziów. Mamy poziom sędziowania, jaki mamy. Był to prawdopodobnie sędzia, który ma gdzieś tam awansować na wyższy poziom. Co tu dużo mówić, w pierwszej połowie były dwa karne, jeden dla MKS-u a drugi dla nas, więc szkoda o tym mówić. Sędzia nie podyktował żadnego, więc niech będzie na remis. O co mam jednak pretensje? O to, że prowadzą w meczu 1:0, sędzia dolicza 4 minuty, przerw w grze nie było. Zapytałem się sędziego, dlaczego dolicza pan 4 minuty? Bo było sześć zmian, to razem trzy minuty a minutę dolicza się standardowo. Więc jeżeli w tym meczu przeciwnik zrobił zmiany, ja zrobiłem zmiany, bramkarz jest 3 razy faulowany i leży na boisku, są przerwy w grze, łapią przeciwnika skurcze i dolicza się tylko 4 minuty, to sędziowie też grają na czas? A może im się śpieszy, bo przyjechali z daleka. O to miałem pretensje, o nic więcej. Sędzia nie wypaczył wyniku meczu. Aczkolwiek można grymasić, gdyż nasz karny z trzeciej minuty ustawił by mecz, gdyż gralibyśmy swoje z konterki. To takie moje z dyskusje z sędzią, a poza tym lubię sobie pogadać - wytłumaczył Sasal.

W jakiś sposób może moi piłkarze oszukiwali sędziego

Od 75. minuty spotkania co chwilę kibicom Dolcanu serce zaczynało bić kilka razy szybciej. Piłkarzy MKS-u Kluczbork łapały skurcze z bardzo dużą częstotliwością a bramkarz gości Krzysztof Stodoła po starciach powietrznych z Benjaminem Imehem trzy razy potrzebował pomocy lekarza. Sam trener gości Grzegorz Kowalski przyznał, że wcześniej nie zauważył, żeby jego zawodnicy mieli skurcze w trakcie spotkania. - Dotychczas nie mieliśmy problemu ze skurczami u zawodników. Nie mieliśmy tego problemu, gdyż nie graliśmy wcześniej z ŁKS-em i mieliśmy 10 dni wolnego. Ostatnio zagraliśmy z Wartą i to był drugi mecz po długiej przerwie w ciągu trzech dni. W większości to są młodzi chłopcy mocno narażeni na stres co może mieć wpływ na to, że łapały ich skurcze pod koniec spotkania. Zawodnik doświadczony i ograny jest mniej narażony na takie problemy. W jakiś sposób może moi piłkarze oszukiwali sędziego w ten sposób ale czasami tak się robi przy korzystnym wyniku - mówił Kowalski.

Trudne początki

Po spotkaniu nie sposób było zauważyć pewną rzecz, która łączy oba kluby. Na początku ubiegłego sezonu Dolcan od prawie samego początku rozgrywek przez długi czas zajmował ostatnie miejsce w tabeli ligowej. Teraz MKS Kluczbork zajmuje najgorsze miejsce wśród beniaminków, czyli przedostatnią pozycję. - MKS Kluczbork jest w podobnej sytuacji co my, ponieważ również na początku ubiegłego sezonu mieliśmy kłopoty ze zdobywaniem punktów. Nabraliśmy tego doświadczenia, ale byliśmy także kiedyś w takiej sytuacji, że mieliśmy po 11. meczach 6 punktów. Potrafiliśmy później jednak utrzymać się w lidze. Dlatego życzę drużynie z Kluczborka aby to były złe, dobrego początki - zakończył Sasal.

Komentarze (0)