Do czasu pojawienia się Roberta Lewandowskiego Włodzimierz Lubański był najlepszym strzelcem reprezentacji Polski w historii (48). Jego dorobek byłby pewnie okazalszy, gdy nie fatalna kontuzja kolana, której w meczu el. MŚ 1974 z Anglią. Uraz zabrał mu dwa lata kariery i uniemożliwił udział w mundialu, z którego koledzy wrócili ze srebrnymi medalami za zajęcie trzeciego miejsca.
Jeden z najlepszych polskich piłkarzy miał okazję zagrać tylko na mistrzostwach świata w 1978 roku. Biało-Czerwoni udali się do Argentyny w bardzo mocnym zestawieniu, ale ostatecznie nie weszli do strefy medalowej. - Zespół miał potencjał na coś więcej. W drużynie nie było atmosfery. To w tym wszystkim jest kluczowe - gorzko wspomina.
Dawid Franek, WP SportoweFakty: Jaki był sposób Kazimierza Górskiego na wielkie turnieje? Za jego kadencji Polska zdobyła złoty i srebrny medal igrzysk olimpijskich i zajęła trzecie miejsce na MŚ 1974.
Włodzimierz Lubański, 75-krotny reprezentant Polski: Przede wszystkim Kazimierz Górski miał bardzo dobrą selekcję. Zawsze w meczach grali zawodnicy w dobrej formie, a na boisku każdy wiedział, co ma robić. Do tego mieliśmy wspaniałą generację piłkarzy. Sporo graczy miało doświadczenie z występów w bardzo ważnych spotkaniach europejskich pucharów.
ZOBACZ WIDEO: Wielki skandal zamiast wyjątku. "Mnie to nie dziwi"
W 1972 roku wywalczył pan złoty medal igrzysk olimpijskich, a forma rosła. Do czasu urazu po faulu Roya McFarlanda. Jakie były pana pierwsze myśli?
Ból był ogromny. Od razu wiedziałem, że stało się coś poważnego. Dla mnie to była po prostu tragedia. Nie dość, że byłem w dobrej formie strzeleckiej, to wraz z kolegami byliśmy świetnie zgrani. Mistrzostwa świata w RFN mi uciekły i nie mogłem na boisku świętować wspólnie z reprezentacją zdobycia medalu.
Czy z Włodzimierzem Lubańskim w składzie reprezentacja Polski mogła sięgnąć po mistrzostwo świata?
Trudno powiedzieć. Wiem, że po przyjeździe z RFN trener Kazimierz Górski powiedział do mojej małżonki następujące słowa: "Pani Grażynko, gdyby Włodziu był z nami, to zrobilibyśmy lepszy wynik". Zaufanie do mnie było bardzo duże. Być może faktycznie zdołalibyśmy zająć jeszcze lepsze miejsce, ale sam wynik na mistrzostwach świata w 1974 roku był fantastyczny. O tym się będzie pamiętało zawsze i to jest wzór dla młodszych generacji piłkarzy.
Do reprezentacji Polski wrócił pan po ponad trzech latach przerwy w spotkaniu z Cyprem. Jakie emocje wtedy panu towarzyszyły?
To było wyjątkowe uczucie. Sam fakt, że wróciłem do kadry po tak ciężkiej kontuzji sprawiał, że byłem szczęśliwy. Prezentowałem na tyle dobry poziom sportowy, że jeszcze mogłem przydać się reprezentacji. Nie ukrywam jednak tego, że po urazie byłem zupełnie innym zawodnikiem. Takie rzeczy jak dynamika ruchu czy szybkość zostały mocno ograniczone.
Kilka miesięcy później strzelił pan dwa gole w meczu eliminacji MŚ 1978 z Danią. To pana najlepszy mecz w kadrze po kontuzji?
Trudno oceniać, czy był to najlepszy mecz, ale pod względem skuteczności wszystko zadziałało. Dwie bramki w wyjazdowym spotkaniu przy zwycięstwie 2:1 mówią wiele. Nie zapominajmy jednak, że miałem obok siebie wspaniałych zawodników. To m.in. Grzegorz Lato, Andrzej Szarmach, Henryk Kasperczak. Ten skład względem poprzednich lat się mocno nie zmienił. Po udanych eliminacjach mieliśmy nadzieję na dobry wynik na mundialu w Argentynie, ale niestety stało się inaczej.
Na MŚ 1978 udała się najmocniejsza reprezentacja Polski w historii?
Pamiętajmy, że zawsze ocenia się zespół po wynikach. Nasz rezultat był taki, że znaleźliśmy się w czołowej szóstce, ale poza strefą medalową. Oczywiście zespół miał potencjał na coś więcej. Nie chcę natomiast sporo mówić o Argentynie, bo po prostu w samej drużynie nie było atmosfery. To w tym wszystkim jest kluczowe.
Pan w czasie turnieju stracił miejsce w podstawowym składzie. Dyskutowaliście z Jackiem Gmochem o pana pozycji w drużynie?
Pomidor.
Odłóżmy w takim razie na bok aspekt sportowy. Mundial w Argentynie kojarzy się również z rządami junty wojskowej...
Docierały do nas głosy, że sytuacja w Argentynie jest bardzo napięta, ale nas to bezpośrednio nie dotknęło. Czuliśmy się bezpiecznie.
Kilka powodów złożyło się na to, że zakończył pan karierę bez gola na mistrzostwach świata. To jedna z rzeczy, której panu najbardziej brakuje?
Oczywiście. Mówiąc ogółem, jestem zadowolony z mojej kariery. Naturalnie jednak pewne kwestie sprawiły, że przez długi czas nie mogłem grać i nie dotknąłem tego, co najpiękniejsze. Zawsze będzie się miało w myślach choćby te mistrzostwa w 1978 roku, gdzie nie wywalczyliśmy medalu, bo medal zdobyty na mundialu byłby dla mnie dodatkowym wyróżnieniem.
Teraz czekamy na występ naszej reprezentacji na mistrzostwach świata w Katarze. Na co stać polski zespół?
Oczywiście wyraźnie widać, że nie należymy do światowej czołówki. To jednak nie sprawia, że mamy załamywać ręce. Sam jestem ciekaw, co nasi chłopcy osiągną. To oczywiście zależy od wielu czynników, w tym m.in. od przygotowania i tego, jak ułoży się pierwszy mecz. Niewątpliwie drużyny z Argentyny i Meksyku są silne i zarazem mocniejsze od nas.
Sporo mówi się o tym, że Polacy będą grali defensywnie. Czy to nie marnowanie potencjału Piotra Zielińskiego i Roberta Lewandowskiego?
Przy tej kwestii spojrzałbym na inną sprawę. Wyróżniamy dwie fazy: posiadania piłki i straty piłki. Zespół musi być przygotowany szczególnie do tego, jak zachować się po utracie piłki. Jeśli nasi zawodnicy będą wiedzieli, co zrobić w takiej sytuacji, to będzie dobrze. Warto później również stosować pressing, a następnie gdy przechodzi się do prowadzenia akcji, to należy to robić szybko, co może zgubić defensywę rywala. Teoretycznie można wykonać wiele rzeczy, ale to praktyka decyduje o wszystkim.
Jakie są pana największe obawy dotyczące naszej kadry?
Zastanawia mnie, z jakim nastawieniem Polacy przystępują do tych mistrzostw. To jest bardzo ważne czy chcą tylko tam uczestniczyć, czy chcą coś większego osiągnąć. Jeśli jedzie się na mundial z nastawieniem, by tylko w nim wziąć udział, a nie myśli się np. o wejściu do czołowej czwórki, to temat jest zakończony. Co do formy, to nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że mecz z Chile pokazał, iż gra drużyny wymaga wyraźnej poprawy.
Pana zdaniem warto było grać ten mecz? Może lepiej było polecieć do Kataru wcześniej i mieć więcej czasu na aklimatyzację?
Można teoretyzować, ale w tej sprawie nie mam wątpliwości, że mecz kontrolny tuż przed mistrzostwami świata był potrzebny. Rywalem było Chile i słusznie, bo to zespół z Ameryki Południowej, a w grupie na mundialu mamy przecież Argentynę oraz Meksyk z Ameryki Północnej. Ważniejszą sprawą jest odpowiednie wyciągnięcie wniosków z ostatniego spotkania. To istotne zadanie dla sztabu szkoleniowego.
Czy Robert Lewandowski potrzebuje sukcesu z reprezentacją, by nazywać go najlepszym polskim piłkarzem w historii?
Nie mnie to oceniać. Robert jest doskonałym zawodnikiem i swoje dla reprezentacji już zrobił. W piłce klubowej osiągnął praktycznie wszystko, a do pełni szczęścia brakuje mu zaistnienia na mistrzostwach świata. Myślę, że on zdaje sobie z tego sprawę.
Rozmawiał Dawid Franek, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Zaskakujące słowa emira Kataru na otwarcie MŚ
"Lewy" wśród najlepszych! Co za wynik Polaka