W pierwszym mundialowym występie "Biało-Czerwoni" uniknęli porażki, jednak Robert Lewandowski nie wykorzystał rzutu karnego (Guillermo Ochoa obronił jego uderzenie), co sprawia, że trudno się cieszyć z jednego punktu.
- Nie ma się co oszukiwać. Nie graliśmy porywająco. Chyba wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Taki jest jednak nasz futbol, trzeba się z tym pogodzić. Szkoda głównie dlatego, że dostaliśmy rzut karny z niczego i mimo tej przeciętności, mogliśmy wygrać. Niestety Robert przestrzelił. Uderzył zupełnie inaczej niż przy poprzednich próbach - jak nie on. Z gry natomiast nie wypracowaliśmy praktycznie nic - ocenił w rozmowie z WP SportoweFakty Paweł Kryszałowicz, 33-krotny reprezentant Polski.
Zdaniem uczestnika mistrzostw świata 2002, ta niemoc w ofensywie jest niepokojąca. - Nie stworzyliśmy żadnej składnej akcji. Może dałoby się z tego spotkania wyciągnąć ze dwie w miarę dobre szanse na gola. Meksyk miał zdecydowaną przewagę w operowaniu piłką, choć też trudno mu było wypracować stuprocentową okazję. Patrzę jednak głównie na naszych i chwalić można tylko grę obronną.
ZOBACZ WIDEO: Ekspert ocenia pomocnika. "Spalił się"
Remis Meksyku z Polską nie jest wielkim szokiem, ale w drugim meczu naszej grupy doszło do niebywałej sensacji. Jak na dalsze losy wszystkich zespołów wpłynie zwycięstwo Arabii Saudyjskiej z Argentyną (2:1)? - Ten wynik mocno skomplikował sytuację. Argentyńczycy mają teraz nóż na gardle. Muszą zagrać na sto procent w obu pozostałych meczach. Dla nas to też nie jest komfortowy układ. Nie sądziłem, że Saudyjczycy będą w stanie zrobić taki wynik - przyznał.
Mimo to Kryszałowicz uważa, że powodów do paniki na razie nie ma. - My zawsze jesteśmy skłonni do pesymizmu, ale pamiętajmy, jaki był plan Czesława Michniewicza. Z Meksykiem mieliśmy nie przegrać, zaś z Arabią Saudyjską zwyciężyć. Nic się nie zmienia. Po tym co Saudyjczycy pokazali z Argentyną będzie na pewno trudniej, ale liczę też na lepszą grę naszej drużyny. W meczu z Meksykiem brakowało przyspieszenia, szybszego rozegrania, czy zbierania drugich piłek. Być może zadziałał stres i w dalszej części turnieju sobie z nim poradzimy - zakończył.
Czytaj także:
Koniec epoki w KGHM Zagłębiu Lubin. Odchodzi były piłkarz i dyrektor sportowy
Oficjalnie: z Legii Warszawa do Warty Poznań. Nowy-stary dyrektor przy Drodze Dębińskiej