Przed meczem po Polonii można było się nieco więcej spodziewać. Kibice z pewnością liczyli na wyrównaną, szybką grę i dużo akcji podbramkowych. Niestety przed meczem nad stadionem rozpętała się ulewa, co z pewnością trochę pokrzyżowało plany obu zespołom. Zarówno gospodarze jak i goście bardzo zachowawczo rozpoczęli to spotkanie. Dużo walki w środku pola, sędzia dość często przerywał grę z powodu fauli. Widać było, że drużyny badają siebie nawzajem i oswajają się z mokrą murawą. Jednocześnie szukając swoich szans w stałych fragmentach gry. Jednak nie przyniosło to ani jednym, ani drugim wymiernych korzyści. Tylko Portowcy decydowali się na składniejsze akcje, ale brakowało ostatniego podania, przez co później często decydowali się na strzały z dystansu. Prym w tym wiódł Piotr Petasz, którzy przyzwyczaił do atomowych uderzeń na pierwszoligowych boiskach. Przykładem jest strzał z 20. minuty. Pomocnik Pogoni huknął jak z armaty, ale piłka przeleciała nad bramką. Swoich szans próbowali także Piotr Dziuba i Olgierd Moskalewicz, ale strzał tego pierwszego został, w 28. minucie, zablokowany przez defensorów Polonii, a drugiego, osiem minuty później, minęła nieznacznie bramkę gości. Pogoń świetną okazję by wyjść na prowadzenie miała w 39. minucie. Przemysław Pietruszka zaskoczył wszystkich, podał z rzutu rożnego przed pole karne do Petasza, ten uderzył bardzo mocno. Radosław Majdan instynktownie rzucił się do piłki, która zmierzała do jego bramki, ale w interwencji ubiegli go obrońcy, którzy zastawili ciałem futbolówkę. Niestety żaden zespół nie potrafił strzelić gola i wyjść na prowadzenie w pierwszej części gry.
Drugą połowę znowu lepiej zaczęli gospodarze. Już w 49. minucie bardzo groźny strzał z 30 metrów oddał Petasz, Majdan z kłopotami, ale obronił jego strzał. Później szanse na objęcie prowadzenia miała Polonia. Marcelo Servas, technicznym strzałem, z rzutu wolnego, minimalnie chybił. I znowu do głosu doszła Pogoń. Tym razem skutecznie. W 65. minucie piękny strzał z 25 metrów oddał Daniel Wólkiewicz i futbolówka wpadła do siatki tuż przy słupku. Nie minęły dwie minuty a było już 2:0. Po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi Krzysztofa Hrymowicza, a ten dopełnił formalności i trafił do siatki z bliska. Później gra się uspokoiła. Przyjezdni nie mogli nic zdziałać na dobrą grę Portowców. Nie potrafili przebić się pod bramkę Krzysztofa Pyskatego, każda ich akcja kończyła się na defensorach gospodarzy. Po dwóch bramkach kibice ożyli i feta na trybunach trwała do samego końca spotkania. Wynik nie uległ już zmianie, a Pogoń awansowała do kolejnej rundy Remes Pucharu Polski. Tam już czeka na nich Piast Gliwice, z którym rachunki do wyrównania ma trener i kilku zawodników Dumy Pomorza. Będzie to trudny rywal, ale jak widać beniaminek I ligi potrafi sprawiać niespodzianki i może pokusi się o nią właśnie przeciwko gliwiczanom.
Pogoń Szczecin - Polonia Warszawa 2:0 (0:0)
1:0 - Wólkiewicz 60'
2:0 - Hrymowicz 67'
Składy:
Pogoń: Pyskaty - Nowak, Hrymowicz, Mysiak, Petrik, Wólkiewicz (72' Rogalski), Pietruszka, Przytuła (85' Koman), Petasz, Moskalewicz, Dziuba (68' Prędota).
Polonia: Majdan - Sokołowski (85' Feciuch), Lemanek, Dziewicki, Kokosiński, Sarvas (69' Nikolić), Trałka, Kulcsar (72' Telichowski), Zasada, Jaroń, Chałbiński.
Żółte kartki: Lemanek, Chałbiński (Polonia).
Sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn)
Widzów: 5000.