Pele zmarł w czwartek, w wieku 82 lat, po walce z ciężką chorobą. Piłkarski świat pogrążył się w żałobie, a króla futbolu żegnają znakomitości z wszystkich krajów. Również w Polsce są byli gracze, którzy mieli okazję zagrać przeciw trzykrotnemu mistrzowi świata (1958, 1962, 1970).
Jednym z nich jest Stanisław Oślizło, legenda Górnika Zabrze. Polski obrońca zmierzył się z Pele na Maracanie, w meczu Brazylia - Polska (2:1). I... zdołał powstrzymać słynnego Brazylijczyka, który jeszcze w trakcie meczu docenił klasę Oślizły.
To był 1966 rok, a polska drużyna pojechała wówczas na tournée po Brazylii i Argentynie.
Mimo że od tamtych wydarzeń minęło aż 56 lat, to 85-letni obecnie Oślizło bardzo dobrze je pamięta, w tym wyjątkowe wydarzenie do jakiego doszło jeszcze przed meczem.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: W czwartek z Brazylii dotarła bardzo smutna wiadomość o śmierci Pelego. Jak go pan wspomina?
Stanisław Oślizło, były gracz i kapitan Górnika Zabrze (osiem mistrzostw Polski, sześć Pucharów Polski), reprezentant Polski, kapitan kadry (57 meczów, 1 gol): Bardzo dobrze. Zmierzyłem się z nim raz, ale zawsze będę to pamiętał. Bo otoczka tamtego meczu była wyjątkowa. To był 1966 rok, Brazylia szykowała się do kolejnego mundialu. Pele był już wtedy dwukrotnym mistrzem świata, z 1958 roku i 1962. Najpierw graliśmy z drugą reprezentacją Brazylii, a trzy dni później z tą najsilniejszą. Mecz odbywał się na słynnej Maracanie.
No właśnie. Podobno na tamto spotkanie przyszło 130 tysięcy ludzi.
Na pewno było grubo ponad 100 tysięcy. Maracana była wtedy jeszcze przed przebudową, mogła pomieścić 200 tysięcy widzów. Coś jak dwa Stadiony Śląskie albo dwa Stadiony Dziesięciolecia. Atmosfera była niesamowita. Między innymi, a może właśnie dzięki, Pelemu. Już przed meczem doszło do wydarzenia, które mocno nas zaskoczyło, wręcz zdumiało.
O co dokładnie chodziło?
O wyjście drużyn na murawę. Wyglądało to zupełnie inaczej niż przy okazji innych spotkań. Nie wiedzieliśmy wtedy o co chodzi. Stanęliśmy w tunelu i czekaliśmy. Niedaleko nas byli Brazylijczycy i nagle zaczęło ich ubywać. Jednego po drugim. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, więc podeszliśmy bliżej wyjścia z tunelu. A wtedy w środku został już tylko Pele. On wybiegał ostatni.
Tego nigdy nie zapomnę. Ten wrzask, ta euforia. To jak go przywitał stadion. Nie byliśmy przyzwyczajeni do czegoś takiego, bo zawsze wychodziło się razem, sędzia wyprowadzał oba zespoły równocześnie. A tu mieliśmy show z jedną, wielką gwiazdą. To było coś niesamowitego.[b]
[/b]To prawda, Pele był królem futbolu. Zwłaszcza dla Brazylijczyków.
Powiem więcej: był bogiem futbolu. I jeszcze więcej: wydaje mi się, że dla wielu Brazylijczyków był nawet ważniejszy niż Bóg.
W meczu przeciw Polsce gola jednak nie strzelił.
To prawda. Pilnowaliśmy go we dwóch, z Jackiem Gmochem. I choć było widać jego wielką klasę, to nie wbił nam bramki. Ale czuło się, że gramy przeciw komuś wyjątkowemu. Cały stadion chłonął jego grę, owacją nagradzał wszystkie zagrania, ożywiał się za każdym razem, gdy Pele był przy piłce.
Pan chyba był zadowolony z występu w tamtym meczu?
Tak, bo przecież udało się zatrzymać wyjątkowego gracza. Pamiętam, że kilka razy walczyliśmy w powietrzu. I ja wychodziłem zwycięsko. Zresztą, docenił to sam Pele. Po którymś kolejnym pojedynku poczułem dotyk po plecach. Odwracam się, a tam Pele mnie poklepuje. Nie do końca rozumiałem co mówił, ale brzmiało to jak "dobrze, dobrze".
Mówiąc wprost: wyglądało na to, że chwalił moją grę. A generalnie: na boisku był bardzo dżentelmeński. Nie chcę powiedzieć, że koleżeński, bo jednak był rywalem, ale zachowywał się bardzo, bardzo w porządku wobec przeciwników. I takiego go zapamiętam. Zrobiło mi się przykro, gdy dotarła wiadomość o jego śmierci. Wiedziałem, że ma problemy ze zdrowiem, ale trzymałem kciuki, aby jak najdłużej był z nami.
Można pocieszać się tym, że będzie zapamiętany na zawsze. Tak jak pan nie zapomni tamtej wyprawy do Brazylii.
Nigdy, przenigdy nie zapomnę tamtej wyprawy. Przecież ja o tej Brazylii marzyłem od czasów liceum. Gdzieś tam w książkach człowiek widział odległy kraj, Rio de Janeiro, plażę Copacabana.
Pachniało to wszystko dalekim, nieznanym światem. A potem było mi dane to zobaczyć, dotknąć, doświadczyć tego, w dodatku jako reprezentant Polski. Tak, to była realizacja jednego z młodzieńczych marzeń. Dlatego te wspomnienia zostaną ze mną na zawsze. Tak jak wspomnienie tego starcia z Pele.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Lewandowski pożegnał Pelego
PZPN rozmawia ze znanym trenerem!