Wstrząsająca historia. Zagryzły go własne psy
Kibice piłki nożnej w Zambii okryli się żałobą. Nie żyje Philemon Mulala, który w latach osiemdziesiątych odnosił sukcesy z narodową reprezentacją. Zmarł po tym, gdy pogryzły go jego psy.
Mulala był legendą zambijskiej piłki. W czasie kariery przeniósł się do Republiki Południowej Afryki i tam mieszkał. Do tragedii doszło zresztą w jego posiadłości. 60-letni piłkarz został zaatakowany przez swoje psy. Zmarł w wyniku obrażeń po pogryzieniu.
W domu przebywała wtedy jego żona, która znalazła mężczyznę martwego w ogrodzie. Pracowała po drugiej stronie stronie domu i nagle usłyszała szczekanie psów.
- Nie zadała sobie trudu, by sprawdzić, co się dzieje. Dom znajdował się przy ruchliwej ulicy, a psy często szczekały na pieszych i przejeżdżające pojazdy. Po przywróceniu prądu weszła do domu i szukała męża, ale nie mogła go znaleźć - mówił rzecznik policji Sam Tselanyane.
- Gdy kobieta kontynuowała poszukiwania, zobaczyła swojego męża leżącego nieruchomo na zewnątrz w ogrodzie. Zobaczyła, że jej mąż został pogryziony przez psy - dodał.
I dalej: "Po przywróceniu prądu weszła do domu i szukała męża, ale nie mogła go znaleźć. Gdy kobieta kontynuowała poszukiwania, zobaczyła swojego męża leżącego nieruchomo na zewnątrz w ogrodzie. Potem wyszła na zewnątrz i zobaczyła, że jej mąż został pogryziony przez ich psy."
- To tragiczny koniec. Wielu, którzy go widzieli w akcji, zwłaszcza kibice Mufulira Wanderers, wyrazili swój smutek. Pamiętamy go z czasów spędzonych z drużyną narodową, kiedy zdobył pierwszy ważny tytuł dla Zambii po uzyskaniu niepodległości - powiedział dla ESPN rzecznik zambijskiej federacji, Sydney Mungala.
Czytaj także:
Powrót i błysk geniuszu Messiego. PSG nie dopuściło outsidera do głosu
Rzuty karne wyłoniły finalistę Superpucharu Hiszpanii