FC Barcelona za rządów Josepa Bartomeu miała swoje dobre momenty, ale ostatnie lata za jego kadencji były beznadziejne zarówno pod względem boiskowym, jak i przede wszystkim organizacyjnym. Ze względu na działania tamtych władz Barca obecnie jest w takiej sytuacji finansowej, w jakiej jest.
To wszystko sprawiło, że jego prezesura na Camp Nou zakończyła się jeszcze przed formalnym końcem kadencji. Po jakimś czasie rozpoczęło się śledztwo określane mianem "Barcagate", które dotyczy m.in. opłacania firm, które na zlecenie klubu miały dyskredytować graczy Barcy.
No i w trakcie tego śledztwa światło dzienne ujrzały wiadomości wymieniane pomiędzy ówczesnym prezesem, a jednym z jego najbliższych współpracowników, Romanem Gomezem Pontim i po tych doniesieniach na tamten zespół posypały się kolejne gromy ze strony kibiców Blaugrany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo po transferze Ronaldo. Zobacz, co się działo na meczu
W wiadomościach Ponti nazywał Lionela Messiego m.in. "nahormonowanym karłem". Obrażany był też Gerard Pique, ale i również Argentyńczykowi dostało się mocniej, z użyciem niecenzuralnych słów. O skomentowanie tych słów w wywiadzie z dziennikiem "SPORT" został poproszony wspominany Bartomeu.
- Te wiadomości były pisane w sferze prywatnej i szanuję wolność wypowiedzi każdego człowieka, nawet jeśli mam inne zdanie - stwierdził. Zatem 59-latek odciął się od opinii wygłaszanych przez jego ówczesnego współpracownika, ale nie potępił ich jednoznacznie, a tego można było się spodziewać.
Skomentował też działania aktualnych władz klubu, które w 2021 roku dopuściły do odejścia Messiego z klubu. - Pozwolenie na odejście Messiego, najlepszego piłkarza w historii, to wielki błąd - powiedział Bartomeu. Zapewne w tym momencie fani Barcy zauważyliby, że gdyby były prezes lepiej zarządzał klubem, Barca miałaby pieniądze na zatrzymanie Argentyńczyka i odejście Messiego jest też winą byłych władz.
Czytaj też:
Szaleństwo przed towarzyskim meczem
Jest faworyt do objęcia kadry