"Santos? Duże ryzyko". Były selekcjoner rozczarowany decyzją Kuleszy

Newspix / JACEK PRONDZYNSKI/FOTOPYK / Na zdjęciu: Jerzy Engel
Newspix / JACEK PRONDZYNSKI/FOTOPYK / Na zdjęciu: Jerzy Engel

- Jestem za tym, żeby polską reprezentację zawsze prowadzili polscy szkoleniowcy - mówi WP SportoweFakty Jerzy Engel. Selekcjoner Biało-Czerwonych w latach 2000-2002 jest rozczarowany decyzją Cezarego Kuleszy o zatrudnieniu Fernando Santosa.

Gdy Cezary Kulesza szukał następcy Czesława Michniewicza, szeroko pojęte środowisko piłkarskie lobbowało za powołaniem na stanowisko selekcjonera rodzimego szkoleniowca.

Prezes PZPN szybko porzucił ten pomysł i na ostatnim etapie wybierał opiekuna kadry spośród Paulo Bento, Vladimira Petkovicia i Fernando Santosa. Decyzja Kuleszy nie została przychylnie przyjęta przez polskich trenerów.

Nic nie zostało

- Moje zdanie jest znane od dawna. Wykładałem w polskiej szkole trenerów m.in. wśród wielu znakomitych wykładowców, również tych przyjeżdżających z zagranicy. Dlatego jestem za tym, żeby polską reprezentację zawsze prowadzili polscy szkoleniowcy - mówi nam Jerzy Engel, który sam prowadził reprezentację w latach 2000-02.

- To jest najważniejszy zespół w naszym kraju i oddawanie go w ręce ludzi z zagranicy zawsze wiąże się z dużym ryzykiem. Choćby byli to najlepsi szkoleniowcy, a byli przecież bardzo dobrzy w XXI wieku Leo Beenhakker, Paulo Sousa. Można więc powiedzieć, że dwaj bardzo uznani trenerzy z zagranicy, ale niewiele po nich zostało - zauważa trener, który wprowadził Polskę na MŚ 2002.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: taka lewa noga to skarb. Pięknie to podkręcił!

Warto jednak przypomnieć, że piłkarze cenili sobie współpracę z Beenhakkerem. Nawet Kamil Kosowski, który nie był ulubieńcem Holendra, przyznał po latach, że "Don Leo" górował nad polskimi szkoleniowcami.

- Polskich trenerów też się chwali za myśl szkoleniową, dobre prowadzenie zespołu itd. Nikt nie krytykuje Beenhakkera, tylko jak patrzymy na to, co zostało po nim czy innym szkoleniowcu lub co osiągnęli więcej niż polscy trenerzy na dużych imprezach, to nic z tego nie wyniknęło. Żaden z nich nie osiągnął tyle, co chociażby Czesław Michniewicz i to jest wyznacznik tego, co ewentualnie można po sobie pozostawić - tłumaczy Engel.

A przywołany Michniewicz odszedł ze stanowiska, choć wprowadził Polskę do 1/8 finału MŚ 2022. - Michniewicz odszedł nie przez sprawy szkoleniowe tylko przez historię opiniotwórczą reprezentacji i sytuację, która była zupełnie nie do przyjęcia dla władz PZPN. Jeśli chodzi o spełnienie wszystkich oczekiwań związanych z wynikami, to udało się je wykonać w sposób prawidłowy - mówi Engel.

Futbol na "tak"

Czy jego zdaniem Santos zdecyduje się na wyczekiwaną przez wielu zmianę pokoleniową w reprezentacji? - W reprezentacji Portugalii Fernando Santosa grali bardzo doświadczeni piłkarze, ale także bardzo młodzi. On jest człowiekiem, który stawia na najlepszych, a nie na to, kto ile ma lat. Grał u niego Cristiano Ronaldo, Pepe, a przy nich młodzi zawodnicy.

Głównym zadaniem Portugalczyka będzie awans do Euro 2024. Rywalami Polski w grupie są Czechy, Albania, Mołdawia i Wyspy Owcze, więc wykonanie planu minimum nie powinno być problemem. Engel stawia przed Santosem inne zadanie.

- Ten awans wydaje się bardzo prosty. Mamy bardzo przychylną grupę i w związku z tym z  pewnością wyjdziemy. Wszystko, czego oczekuje się od nowego szkoleniowca, to, żeby ta reprezentacja grała radośnie - mówi.

- Ma to być futbol, który będzie satysfakcjonował miliony ludzi w Polsce, z którym będą chcieli się utożsamiać i być dumni z tego, że to nasza reprezentacja. A oprócz tego żeby był to futbol skuteczny i można było osiągnąć więcej niż wszystkie te drużyny, które grały na wielkich imprezach przez ostatnie lata. Tego będziemy pewnie oczekiwać od nowego szkoleniowca - kończy były dyrektor sportowy PZPN.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty