Barcelona mogła znacznie utrudnić sytuację w La Liga Realowi Madryt. Królewscy w ostatnich dniach byli zajęci walką w Klubowych Mistrzostwach Świata, w których triumfowali. Zaległy mecz drużyna Carlo Ancelottiego rozegra w środę z Elche. Jednak z dużo większą presją.
Villarreal ostatnio sukcesywnie odrabiał straty do miejsc pucharowych. Kiedy gracze Żółtej Łodzi Podwodnej wskoczyli do czołówki, to przegrali dwa spotkania i wypadli poza pierwszą szóstkę.
My mieliśmy nadzieję na powrót do formy Roberta Lewandowskiego. Już w ostatnich meczach w La Liga czy Pucharze Hiszpanii Polak momentami pokazywał zwyżkę formy, ale przyznać należy, że to jeszcze nie było to, czego się oczekuje od Polaka.
Już w 3. minucie na listę strzelców powinien wpisać się wspomniany Robert Lewandowski. W sytuacji sam na sam lepszy okazał się Pepe Reina. Nie zraziło się reprezentanta Polski, który był aktywny.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski znów straszy. Zgarnie więcej niż przypuszczał?
Obydwa zespoły nie zamierzały kalkulować i szukały szybkiego gola. Cios udało się zadać Barcelonie. W 18. minucie Lewandowski odegrał w polu karnym do Pedriego, a ten w sytuacji sam na sam pokonał Reinę. Villarreal mógł błyskawicznie odpowiedzieć. Jose Luis Morales nie trafił w piłkę, a do bramki miał już niedaleko.
Po zdobytej bramce goście przeważali, szukali kolejnych trafień. W 26. minucie, rozgrywający najlepszy mecz w 2023 roku Lewandowski, po dograniu Frenkiego de Jonga, zwiódł obrońcę, ale strzał obronił Reina.
W doliczonym czasie zabrakło komunikacji w obronie zespołu Xaviego. W sytuacji sam na sam z Marciem-Andre ter Stegenem znalazł się Morales. Jednak snajper przegrał wojnę nerwów uderzając w boczną siatkę.
Po przerwie gracze Villarreal szukali remisu, Barcelona nie zamierzała stawiać autobusu, tylko starała się zdobyć drugą bramkę. Nie można było narzekać na tempo spotkania, gorzej wyglądały statystyki uderzeń. Długo brakowało celnych prób, o stuprocentowych szansach nie ma co wspominać. Świetnie w defensywie gości prezentował się Ronald Araujo, który w kilku sytuacjach uratował drużynę.
Po godzinie gry gospodarze oddali pierwszy strzał w światło bramki. Ter Stegen nie miał problemów z obroną uderzenia Pau Torresa. Trzy minuty później Lewandowski kapitalnie odegrał do Raphinhi, ten jednak uderzając na bramkę uderzył obok słupka.
W końcówce lider La Liga starał się nie dopuszczać rywali pod własną bramkę wychodząc ze słusznego założenia, że najlepszą obroną jest atak. Gościom brakowało dokładności i nie byli sobie w stanie stworzyć dogodnej okazji.
W 90. minucie drużyna Xaviego miała sporo szczęścia. W sytuacji sam na sam ter Stegena pokonała Samuel Chukwueze, okazało się, że dogrywający Yeremi Pino był na spalonym i trafienie nie mogło zostać uznane. W odpowiedzi soczyście z okolic linii pola karnego przymierzy "Lewy", Reina złapał piłkę na raty.
Ostatecznie Barcelona wygrała w najskromniejszych rozmiarach i nad Realem Madryt ma w tabeli jedenaście punktów przewagi. Królewscy mają jedno spotkanie rozegrane mniej.
Villarreal CF - FC Barcelona 0:1 (0:1)
0:1 - Pedri 18'
Składy:
Villarreal CF: Pepe Reina - Juan Foyth, Raul Albiol, Pau Torres, Alberto Moreno (83' Manu Trigueros) - Etienne Capoue, Dani Parejo, Francis Coquelin (36' Samuel Chukwueze) - Yeremy Pino, Jose Luis Morales (83' Fernando Nino), Alejandro Baena (83' Johan Mojica).
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Jules Kounde, Ronald Araujo, Andreas Christensen, Alex Balde - Franck Kessie (89' Jordi Alba), Frenkie de Jong, Pedri - Raphinha (81' Ferran Torres), Robert Lewandowski, Gavi.
Żółte kartki: Baena, Torres, Parejo, Moreno (Villarreal) oraz Araujo, de Jong, Kounde, Raphinha (Barcelona).
Sędzia: Alejandro Hernandez.
Czytaj także:
Ucieczka Cadizu. Ofiarą beniaminek
Radość Sevilli. Strefa spadkowa coraz dalej