Tomasz Hajto: To przykre, że niektórzy umywają ręce od odpowiedzialności za spadek Górnika

Dla stopera ŁKS Łódź, Tomasza Hajto sobotnie spotkanie z Górnikiem Zabrze było meczem szczególnym. Jeszcze rok temu doświadczony zawodnik łodzian reprezentował barwy górniczej drużyny, ale w styczniu rozstał się z zabrzańskim klubem w nie najlepszej atmosferze. - Górnika zawsze będę miał w sercu. To przykre, że niektórzy ludzie w klubie umywają ręce od odpowiedzialności za spadek obarczając całą winą drużynę - powiedział były obrońca utytułowanego śląskiego klubu.

- Mieliśmy kilka klarownych sytuacji strzeleckich, ale nie zdołaliśmy ich wykorzystać co zemściło się w końcówce spotkania. Wydaje mi się, że z przebiegu meczu zasłużyliśmy na zwycięstwo, bo Górnik nie stworzył sobie jakichś dogodnych sytuacji strzeleckich prócz tej, po której padła bramka - powiedział po końcowym gwizdku sędziego doświadczony defensor ŁKS Łódź, Tomasz Hajto. - Zagraliśmy bardzo mądrze. Może i Górnik miał momentami przewagę, ale nam udawało się wychodzić z fajnymi kontrami. Jestem pewien, że punkt z Zabrza wywozimy co najmniej zasłużenie. Bo według mnie, jeślibyśmy ten mecz wygrali to Górnik też nie miałby powodów do narzekań. Jest to remis ze wskazaniem na nas - dodał stoper łódzkiej drużyny.

Zdaniem gracza drużyny z Alei Unii Lubelskiej ŁKS Łódź stać na pozycję w górnej połówce tabeli na półmetku sezonu. - Mamy jeszcze jeden mecz zaległy i graliśmy już mecze z drużynami z czuba. Jeżeli we wtorek pokonamy u siebie Kluczbork zaczniemy gonić czołówkę tabeli. Czekają nas mecze z drużynami, które są od nas niżej w tabeli i mam nadzieję, że uda nam się powalczyć o miejsce w pierwszej czwórce tabeli na koniec rundy jesiennej. To da nam możliwość na wiosnę włączenia się do walki o awans. Taki mamy cel i mam nadzieję, że uda nam się go spełnić. Teraz wszystko zależy od nas. Mamy szansę i tylko od nas zależy czy będziemy w stanie ją wykorzystać i powalczyć o czołowe miejsca - zauważył 37-letni obrońca drużyny trenera Grzegorza Wesołowskiego.

Według lidera Łódzkiego Klubu Sportowego priorytetem klubu powinno być doprowadzenie do stabilizacji. - Na dzień dzisiejszy najważniejsze dla klubu jest to, by wreszcie stanął na własnych nogach. Żeby zostały wypłacone zaległości finansowe, a do klubu przyszedł nowy inwestor. Bo jak na razie sytuacja w klubie wygląda naprawdę bardzo źle. Przykrą sprawą jest, że tak utytułowane kluby muszą się słaniać na granicy upadku - powiedział "Gianni", dla którego starcie z Górnikiem było powrotem na stadion przy Roosevelta. - Z chłopakami z Górnika mam cały czas kontakt. Czas spędzony w Zabrzu wspominam bardzo miło. Byłem tu przecież dwa razy i mam do tego klubu sentyment. Górnika mam w sercu i nic tego nie zmieni - zapewnił weteran ligowych boisk.

Były gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski powiedział też kilka cierpkich słów w stronę zabrzańskich działaczy. - Było mi przykro, że kibice z trybuny głównej krzyczeli do mnie obraźliwe epitety. Z drugiej strony rozumiem, że kibice przyjmują mnie wrogo, po tym jak sprawę mojego odejścia odwrócili działacze. To nie ja Górnikowi coś ukradłem, tylko klub zabronił mi wykonywania zawodu. Chciałbym żeby to tak było przez kibiców odbierane, a nie tak jak całą sprawę pokazuje prezes Jędrych. Myślę, że za spadek Górnika z ekstraklasy działacze powinni wziąć odpowiedzialność także na siebie, bo to oni odpowiadali za zatrudnienie takiego, a nie innego trenera i ściągnięcie takich, a nie innych piłkarzy. Niektórzy ludzie w klubie umywają ręce od odpowiedzialności, zrzucając całą winę za spadek na drużynę. To przykre - zakończył waleczny obrońca Łódzkiego Klubu Sportowego.

Komentarze (0)