To trudny sezon dla londyńskiej Chelsea, która w Premier League plasuje się dopiero na 10. miejscu. Wyniki The Blues w tym sezonie są zdecydowanie poniżej oczekiwań, jednak władze klubu wciąż wierzą, że Graham Potter jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu i pod jego wodzą zespół zacznie w końcu odnosić sukcesy.
Po ostatnim ligowym meczu Chelsea - West Ham (1:1) na szkoleniowca spadła fala krytyki ze strony byłych reprezentantów Anglii: Danny'ego Murphy'ego, Rio Ferdinanda i Joe Cole'a. Ekspertom nie spodobał się sposób, w jaki trener zareagował na decyzję sędziego o nieprzyznaniu jego drużynie rzutu karnego, gdy strzał Conora Gallaghera trafił w ramię Tomasa Soucka w obrębie pola karnego.
Na konferencji prasowej przed środowym spotkaniem 1/8 finału Ligi Mistrzów pomiędzy Chelsea a Borussią Dortmund Potter odniósł się do zarzutów odnośnie tego, że jest zbyt spokojny przy linii bocznej.
ZOBACZ WIDEO: Niemoc Lewandowskiego w ostatnich meczach. "Złość rośnie"
- Staram się być ostrożny, jeśli chodzi o dyskusje z mediami. Oczywiście, że się denerwuję, bo jestem człowiekiem. Przy linii bocznej zachowuję się jednak w sposób, który uważam za właściwy dla postawy trenera. Nie możemy tracić panowania. To sprawa emocjonalna - mówił 47-letni szkoleniowiec.
- Jestem odpowiedzialny za siebie, za Chelsea i mecz, dlatego działam w sposób, który jest dla mnie odpowiedni. Jeśli myślicie, że można rozpocząć karierę trenerską w dziewiątej lidze angielskiej i o tak trafić do Chelsea czy Ligi Mistrzów bez złości lub będąc ciągle miłym, to uważam, że nie macie o niczym pojęcia - dodał Potter.
Pierwszy gwizdek w meczu Chelsea FC - Borussia Dortmund zaplanowano na godzinę 21:00. O tej samej porze rozpocznie się także drugie ze spotkań 1/8 finału, czyli starcie Clubu Brugge z Benficą Lizbona.
Zobacz też:
Bayern bliżej ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Niemcy zachwyceni jednym piłkarzem
Legenda Man Utd ostrzega przed Lewandowskim