Zaryzykował i postawił wszystko na jedną kartę. Mógł zostać w Ameryce Południowej i grać blisko domu, ale przyjechał do Europy, żeby spełniać marzenia. Gdyby nie został piłkarzem, pracowałby jako rolnik w swoim rodzinnym mieście na południu Brazylii.
Conrado przyjechał do Polski w styczniu 2020 roku i podpisał kontrakt z Lechią Gdańsk. Miewał mecze lepsze i gorsze, natomiast bardzo rzadko schodził poniżej pewnego poziomu.
Jak twierdzi w rozmowie WP SportoweFakty, PKO Ekstraklasa jest skrojona pod jego styl gry, ponieważ wychował się w regionie Brazylii, gdzie stawia się niekoniecznie na technikę, a bardziej na fizyczność i intensywność.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Nie widziałem zbyt wielu wywiadów z tobą. Nie lubisz mediów?
Conrado, brazylijski piłkarz Lechii Gdańsk: Nie, nie wiem z czego to wynika. Może po prostu nikt wcześniej nie chciał ze mną rozmawiać? Nie rozmawiam po polsku, więc to może być jedną z przyczyn. Ty jesteś drugą albo trzecią osobą z Polski, której udzielam wywiadu.
Jak teraz ze znajomością języka? Pamiętam, że gdy przychodziłeś do Lechii dwa lata temu, to nie za bardzo mówiłeś nawet po angielsku.
Rzeczywiście, na początku komunikacja była nieco utrudniona. Najpierw wziąłem się za naukę angielskiego, a teraz stopniowo staram się robić postępy w polskim. Jest to bardzo trudne i wymagające. Myślę, że ty szybciej nauczyłbyś się portugalskiego niż ja polskiego. Nasz język jest trochę podobny do hiszpańskiego, co moim zdaniem sporo ułatwia naukę.
Lechia to twój pierwszy europejski klub. Co - oprócz języka - było największym problemem na samym początku? Temperatury zimą?
Zdecydowanie! Nigdy wcześniej nie grałem w piłkę w takim zimnie. Trzeba było momentalnie się przystosować.
...grałeś kiedyś wcześniej na śniegu?
Nigdy! Po raz pierwszy zdarzyło mi się to w Polsce. Dla Brazylijczyków jest to trudne, bo u nas w kraju nie ma tak niskich temperatur. Pochodzę z południa Brazylii, gdzie bywa chłodno, ale nie aż tak, jak tutaj. Może w minimalnym stopniu to mi pomogło.
A jeśli spojrzymy bardziej pod kątem futbolu? Większa fizyczność? Zrozumienie taktyki?
Na początku miałem problem z przystosowaniem się do intensywności meczów. W Polsce gra się twardo, agresywnie. To bardzo fizyczna liga, ale spodziewałem się tego po Europie. W Brazylii, i w ogóle w Ameryce, gra się dużo wolniej, a przy tym bardziej technicznie niż siłowo. Potrzebowałem trochę czasu, żeby odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Nie wydajesz się być typowym brazylijskim piłkarzem, bo przyjęło się, że stawiacie na technikę i lubicie bawić się sztuczkami podczas meczów. U ciebie tego elementu nie ma.
Takie postrzeganie nas przez ludzi z Europy wynika z tego, że patrzycie przez pryzmat pierwszej reprezentacji. Ale jeśli przyjedziesz do Brazylii, to gwarantuję, że zmienisz zdanie. Brazylia to duży kraj i są u nas różni piłkarze, o różnej charakterystyce. Nie każdy Brazylijczyk będzie widowiskowy jak Vinicius albo Neymar. Ja urodziłem się w mieście, które leży blisko Argentyny i tam uczono nas gry w trochę innym stylu - bardziej agresywnym, na większej intensywności. W jakimś stopniu jest to podobne do polskiej ligi.
Czyli trafiłeś do idealnego miejsca.
Tak sądzę. Myślę, że moja charakterystyka jako piłkarza pomogła mi, żeby szybko zaadoptować się do warunków panujących w Polsce.
Jako dziecko zaczynałeś grać na ulicy?
Tak, w wieku siedmiu lat w mojej wiosce. Jako dziesięcioletni chłopiec wyprowadziłem się z domu i przeniosłem do Gremio Porto Alegre. Przeszedłem tam długą i trudną drogę od juniorów do pierwszego zespołu. Taka przeprowadzka zmienia wszystko w życiu. Mieszkałem daleko od domu. W dodatku rywalizacja była bardzo dużo. W sumie potrzebowałem dziewięciu lat w akademii, by po raz pierwszy zagrać w lidze w meczu o stawkę. Podczas mojego pierwszego sezonu w seniorach Gremio wygraliśmy Copa Libertadores, dzięki czemu mieliśmy okazję brać udział w Klubowych Mistrzostwach Świata. W finale graliśmy z Realem Madryt.
Gdybyś nie został piłkarzem, byłbyś rolnikiem?
Tam gdzie się urodziłem, ludzie pracują na farmie. Co prawda moi rodzice jej nie mieli, ale myślę, że gdybym nie grał w piłkę, to tak, pracowałbym jako rolnik. Do dziś młodzi chłopcy w tym regionie tak zaczynają. Niektórzy po prostu nie mają możliwości, by wyjechać do dużego miasta, grać w piłkę i zarabiać z tego pieniądze. Cieszę się, że mi się poszczęściło.
A sam transfer do Lechii? Skąd w ogóle zrodził się ten pomysł?
Decyzję podjąłem bardzo szybko. Miałem podpisywać nowy kontrakt w moim poprzednim klubie, ale Lechia przysłała ofertę i w pięć czy sześć dni postanowiłem, że chcę wyjechać do Polski. Nie wiedziałem nic o waszym kraju i o lidze, ale bardzo chciałem trafić do Europy. Bardzo szybko stwierdziłem, że podjąłem dobrą decyzję.
Podejrzewam, że jedyny minus w całej tej historii to długa odległość od domu i rodziny.
Zdecydowanie, dalej jest to dla mnie bardzo trudne. Moje życie to piłka. Nie mam tu nikogo. Czasami jest ciężko, mam gorsze dni nawet po tych trzech latach, kiedy jestem w Polsce. Tęsknię za swoim krajem, za rodziną, ale poprzez swoją dobrą grę chcę być szczęśliwy. Dlatego zawsze daje z siebie maksimum na boisku. Chcę mieć poczucie dobrze wykonanej pracy.
W końcu grasz regularnie na skrzydle, a nie na boku obrony.
Myślę, że czuję się dzięki temu bardziej komfortowo na boisku. Mogę grać tu i tu, ale zdecydowanie bardziej wolę być z przodu. Jestem zawodnikiem ofensywnym i wtedy mam większą możliwość do kreowania sytuacji.
Zakładam jednak, że trochę brakuje ci liczb. W tym sezonie nie strzeliłeś ani jednego gola.
Zawsze chcę strzelać gole, a teraz szczególnie muszę pomóc drużynie, bo znaleźliśmy się w trudnej sytuacji.
Marcin Kaczmarek to twój trzeci trener w Polsce. Jako naród jesteśmy niecierpliwi i za szybko następują zmiany?
Być może, ale w Brazylii odbywa się to jeszcze szybciej. Tam jeśli przegrasz dwa lub trzy mecze, od razu chcą cię zwolnić.
Dalej marzysz o transferze do ligi z czołowej piątki w Europie? W rozmowie z "Weszło" wspomniałeś, że od dziecka kibicujesz AC Milan.
Zawsze trzeba mierzyć wysoko. Chciałbym kiedyś zagrać w topowej lidze. Będąc w Brazylii marzyłem, żeby przenieść się do Europy i cieszę się, że udało się to zrealizować.
Rok temu spekulowano o ewentualnych przenosinach do Major League Soccer.
Było jakieś zainteresowanie, ale Lechia odrzuciła ofertę, więc nie było tematu.
W Lechii masz kontrakt do końca przyszłego sezonu. Wypełnisz go? W ostatnim czasie pojawiły się głosy, że mógłbyś odejść do Rakowa Częstochowa.
Słyszałem o tym i cieszę się, że taki klub jak Raków się mną zainteresował, ale nic więcej do mnie nie dotarło. To praca dla mojego agenta. Ja skupiam się wyłącznie na grze w piłkę. Z tego co wiem, dziś nic się w tym temacie nie dzieje.
Jak dużym rozczarowaniem była dla Brazylii przegrana z Chorwacją w ćwierćfinale mistrzostw świata?
Naszym celem zawsze jest zwycięstwo. Oczekiwaliśmy zdecydowanie więcej, ale taki jest futbol. Do tego momentu wyglądaliśmy dobrze, ale jeden mecz może zmienić wszystko. Jeden detal w rzutach karnych powoduje, że odpadasz.
Rywalizujecie z Argentyną, więc pewnie dużym ciosem dla waszego kraju było zdobycie przez nich mistrzostwa świata? Jak po finale z Francją wyglądało życie w Brazylii? Była cisza na ulicach?
(śmiech) Trochę faktycznie tak było. Z drugiej strony muszę przyznać, że parę miast kibicowało Argentynie. Mój dom jest bardzo blisko granicy, więc tam nie było żadnej złości. Wręcz przeciwnie, wszyscy im kibicowali w finale. Ale pozostała część kraju była cicho. Rywalizacja między nami i nimi była, jest i będzie.
rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Homoseksualizm w polskiej piłce. "Żal go, bo musi się kryć"
Utalentowany piłkarz opuści Lechię Gdańsk. Zostanie jednak w Ekstraklasie!