Lech Poznań przed meczem rundy. To dla niego ostatnia wielka szansa

Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Michał Skóraś
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Michał Skóraś

To jak dotąd najważniejszy mecz Lecha Poznań w rundzie wiosennej. Mistrz Polski może osiągnąć kapitalny wynik w europejskich pucharach i zrobić coś, czego nie pamiętamy od ponad 30 lat.

"Kolejorz" już raczej nie obroni tytułu (jego strata do liderującego Rakowa Częstochowa to 13 pkt.), odpadł z Fortuna Pucharu Polski, więc tylko Liga Konferencji Europy wciąż budzi w stolicy Wielkopolski wielkie emocje. I te emocje udzielają się wszystkim.

- Jest bardzo duża presja. Wszyscy zawodnicy wiedzą, jak ważny to mecz - zarówno pod względem historycznym, jak i dla każdego z nas. Te emocje jednak nie paraliżują. Wzbudzają raczej ekscytację, że możemy przeżyć coś takiego przy naszej publiczności - przyznał na konferencji prasowej Michał Skóraś.

Historyczna szansa

Wszyscy chcieliby powtórzenia sukcesu Legii Warszawa z sezonu 1990/1991, która eliminując Sampdorię Genua w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów, była ostatnią jak dotąd polską drużyną, która potrafiła wygrać dwumecz w rundzie wiosennej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony

Do tego jednak trzeba pokonać przeciwnika, który może się okazać nieprzewidywalny. Czego w Poznaniu spodziewają się po mistrzu Norwegii? - Myślę, że FK Bodo/Glimt znów zagra ofensywnie - podobnie jak na swoim stadionie. Robił to już na wyjazdach, nawet gdy mierzył się z Arsenalem i PSV Eindhoven. Myślę, że ten zespół męczyłby się w defensywie - podobnie zresztą jak my - powiedział trener lechitów John van den Brom.

Nie ma już największej przeszkody

W Bodo poznaniacy musieli grać na sztucznej murawie, a ona była atutem wyłącznie dla gospodarzy.

- Norwegowie są do niej przyzwyczajeni, bo rozgrywają takie spotkania na co dzień. My w ekstraklasie w ogóle nie mamy styczności ze sztucznymi boiskami, więc naturalne odpowiada nam bardziej. Na sztucznym ciało reaguje inaczej, inaczej też zachowuje się piłka, choć oczywiście nikt nie powinien tego traktować jako wymówki. Zobaczymy jednak, jak rywale poradzą sobie teraz na naturalnej murawie - przyznał Skóraś.

Dziura w środku pola

Z powodu nadmiaru żółtych kartek, w czwartek nie zagra Radosław Murawski, a to duże osłabienie dla mistrza Polski.

- Nie grał już w niedzielę z Zagłębiem Lubin i ten brak było widać. W kwestii organizacji środka pola niewielu jest lepszych od niego. Pokazała to pierwsza połowa ostatniego meczu i w przerwie musieliśmy robić zmiany. Wyciągnęliśmy jednak wnioski, jesteśmy też bogatsi o doświadczenie pierwszego spotkania w Bodo i to powinno nam pomóc - oznajmił van den Brom.

Jak zdaniem szkoleniowca "Kolejorza" wyglądają teraz szanse w dwumeczu? - To nadal 50/50, chociaż może określiłbym to jako 51/49 na naszą korzyść, bo zagramy u siebie. Wiemy, że na trybunach będzie nawet 35-36 tys. kibiców - zakończył van den Brom.

Rewanżowy mecz 1/16 finału Ligi Konferencji Europy Lech Poznań - FK Bodo/Glimt rozpocznie się w czwartek o godz. 21.00. Transmisja w TVP Sport oraz Viaplay.

W pierwszej potyczce na stadionie mistrza Norwegii padł bezbramkowy remis.

Czytaj także:
Kolejne transfery Lecha Poznań? Jasna deklaracja Johna van den Broma
Warta Poznań ma nowego kapitana. Wybory wymusiły kontuzje

Źródło artykułu: WP SportoweFakty