Odkąd poznaniacy powrócili do elity, pięciu bramek w jednym spotkaniu dotąd nie strzelili. By znaleźć poprzedni taki przypadek na najwyższym poziomie, trzeba się cofnąć aż do... 7 sierpnia 1948 roku. Wtedy warciarze pokonali u siebie rybnicki Rymer Niedobczyce 5:1.
Jak odległe były to czasy, najlepiej świadczy fakt, że zaledwie rok wcześniej zieloni świętowali drugie w swojej historii i ostatnie do tej pory mistrzostwo Polski.
Po sobotnim starciu z Koroną trener Dawid Szulczek wreszcie mógł odetchnąć. Ten efektowny triumf to pierwsze zwycięstwo w rundzie wiosennej, które pozwoliło jego zespołowi awansować na 8. miejsce w tabeli.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
- Dużo było dobrych rzeczy. Piłkarze wykonali swoją pracę, nie mieliśmy słabych ogniw. Solidnie broniliśmy, byliśmy skuteczni, jestem też zadowolony ze stałych fragmentów. Dziękuję naszym kibicom, którzy byli dwunastym zawodnikiem. Ich doping również nam pomógł - wyliczył na konferencji prasowej Szulczek.
Jedyną rysą na tym znakomitym występie jest chwilowy brak koncentracji w doliczonym czasie, który zakończył się honorową bramką dla kielczan. - Gdybym krytykował drużynę po tej sytuacji, wyglądałoby to tak, jakby trafić w toto lotka 3 mln zł i złościć się, że to nie jest 3,5 mln - dodał z uśmiechem Szulczek. - Widocznie mecz na zero z tyłu dopiero przed nami. Kto wie, czy nie przypadnie on na następny wyjazd do Łodzi.
By znaleźć poprzednie spotkanie z pięcioma strzelonymi bramkami, nie ograniczając się wyłącznie do ekstraklasy, nie trzeba się cofać tak daleko. Podobnego wyczynu Warta dokonała 10 października 2015 roku. Występowała wtedy jeszcze w III lidze i pokonała na wyjeździe Wdę Świecie 5:0. Do siatki trafiali: Michał Ciarkowski (2), Wojciech Onsorge, Krzysztof Biegański i Miłosz Brylewski. Z tamtego składu nie ma już w klubie nikogo.