Marcin Oleksy - piękna historia zwykłego człowieka (Opinia)

Stracił nogę, ledwo odratował drugą, przytył 40 kilogramów, jeździł na wózku, a po wielu latach na gali w Paryżu oklaskiwał go Leo Messi i Kylian Mbappe. Za gola roku! Marcin Oleksy jest przykładem dla wszystkich, że nigdy nie można się poddawać.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Marcin Oleksy Materiały prasowe / Maria Nowacka / Na zdjęciu: Marcin Oleksy
Nawet wtedy, gdy twoja noga leży gdzieś obok ciebie, gdy czujesz tylko ból i właśnie wali ci się cały świat. Tak było z Marcinem Oleksym. Od najmłodszych lat grał w piłkę i dążył do tego, by zajść jak najwyżej. Grał na trzecim i czwartym poziomie rozgrywkowych w kraju jako bramkarz, ale na więcej zabrakło mu czasu. Gdy miał 23 lata wszystko przerwał wypadek.

Oleksy stracił lewą nogę i bardzo długo, ponad rok, walczył o zachowanie prawej. Przeszedł serię operacji, poruszał się na wózku inwalidzkim, by nie obciążać prawej nogi, którą lekarze dodatkowo wzmacniali blachami. Po wypadku, jeżdżąc na wózku, Oleksy przytył ponad 40 kilogramów. Do aktywnego życia wracał ponad dwa lata.

Spędziłem z Marcinem wiele godzin w jego rodzinnych stronach dokładnie tydzień przed galą w Paryżu. Byliśmy na budowie, gdzie pracuje od dwóch lat jako kierowca koparki. Poznałem jego rodzinę i co najbardziej mi zaimponowało, to jego podejście do życia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony

Nie usłyszałem, by choć przez chwilę na cokolwiek się uskarżał. A przecież jego życie się załamało, kroczył przez nie pod górkę. Miał prawo się poddać, pobierać rentę, rozpamiętywać, narzekać czy mieć pretensje do całego świata.

Ale był odwrotnie. Oleksy był aż napromieniowany satysfakcją z tego, jak radził sobie z kolejnymi etapami. Mówił o wspinaniu się na rękach po schodach na trzecie piętro, jak o awansie na pozycję menadżera firmy. Był dumny, że jego syn Tomek, 12-letni chłopak, ma świetne odejście na prawym skrzydle i duże perspektywy, by zajść gdzieś w piłce.

Pokazał dom, który wykańczał ze szwagrem, pochwalił się zdanym prawem jazdy po wypadku - za pierwszym razem. A na temat bramek mógłby opowiadać cały czas, jak mały chłopak, z dziecięcym błyskiem w oku. Podobała mi się także jego świadomość. Kilka razy powtórzył: - Nie żałuję wypadku. To musiałem być ja, żeby stało się to, co się dzieje obecnie - mówił.

Marcin Oleksy zdobył statuetkę w drugim co do rangi, najbardziej prestiżowym plebiscycie na świecie. Od gali FIFA Best bardziej ceni się tylko plebiscyt Złotej Piłki. Polaka, który przemawiał ze sceny, słuchali Leo Messi, Kylian Mbappe, Brazylijczyk Ronaldo, zwycięzcy mundialu w Katarze i inne tuzy futbolu. A za chwilę bili brawo, gdy na ekranie wyświetlono jego gola.

Cały świat zobaczył nie tylko świetną bramkę z nożyc zdobytą przez faceta biegającego o kulach w koszulce Warty Poznań. Tu chodziło o piękną historię zwykłego człowieka.

Oleksy jest pracownikiem fizycznym, który zmianę zaczyna o 7 rano za 220 złotych dniówki, do tego jeszcze trenuje i gra dla reprezentacji swojego kraju. Dotąd przykładem, że niemożliwe nie istnieje był Robert Lewandowski i jego droga na szczyt. Marcin Oleksy jest żywym świadectwem, że nawet największa trauma nie jest w stanie złamać człowieka. Wystarczy tylko chcieć się podnieść. On zrobił to na jednej nodze.

Marcin wróci na budowę jeszcze w tym tygodniu, ale oprócz statuetki przywiezie coś jeszcze. Obiecał to swoim kolegom: za wygraną w Paryżu stawia dobry trunek!

Z budowy na galę z Leo Messim. Marcin Oleksy pytał o jedno: Będę żył?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×