FC Barcelona latem postawiła na sprowadzanie do swojego zespołu piłkarzy doświadczonych, a niekoniecznie nastolatków. Ostatnim niezwykle utalentowanym młodym piłkarzem, który trafił do "Blaugrany" był Arthur Melo.
Środkowy pomocnik jednak nie sprawdził się w Katalonii. Mimo tego klub nie zraził się do Brazylijczyków i chce pójść drogą Realu Madryt, któremu ta taktyka w ostatnich latach niezwykle mocno się opłaciła.
Na celowniku "Blaugrany" znalazł się 18-letni Vitor Roque. Występujący w Atletico Paranense młody napastnik jest bardzo mocno ceniony w swoim klubie. Mówi się, że kwota, jaką trzeba będzie za niego zapłacić, równa jest mniej więcej tej, jaką wynegocjował Real za równie utalentowanego Endricka (łącznie około 70 milionów euro).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony
Sam Roque otwarcie przyznaje, że wie o zainteresowaniu Barcelony. - Tak, to marzenie nie tylko dla mnie, ale także dla każdego zawodnika. Jeśli skonkretyzuje się transfer do Barcy, będzie to wielka radość dla mojej rodziny i dla mnie... dlatego muszę nadal ciężko pracować i mieć nadzieję, że wszystko ułoży się w odpowiednim czasie - powiedział dla "Sportu".
Brazylijczyk dla "Blaugrany" miałby być następcą Robert Lewandowski, którego kontrakt wygasa w czerwcu 2026 roku. Przy "Lewym" z pewnością mógłby się bardzo rozwinąć i wiele nauczyć.
- Kiedy oglądam go (Roberta Lewandowskiego - przyp. red.) w telewizji, zawsze zauważam jego wielką siłę wykańczania, która według mnie jest jego mocną stroną. Jest spektakularny. Gdybym miał u swojego boku zawodnika na takim poziomie, starałbym się nauczyć jak najwięcej. Jeśli tak by się stało, byłoby to bardzo ważne dla mojej kariery. To byłaby wspaniała rzecz - zachwycał się młody Brazylijczyk.
Roque w barwach Atletico Paranaense występuje od kwietnia 2022 roku. Łącznie w pierwszym zespole zagrał 36 razy. Udało mu się w tym czasie strzelić siedem goli oraz zanotować trzy asysty.
Zobacz:
"Tym razem to zrobiłam". Świątek po porażce złamała jedną ze swoich zasad
Świątek i jej rywalki nie będą zadowolone. Chodzi o pieniądze z nagród