Wśród drużyn grających w największych ligach został już tylko jeden zespół, który wygrał wszystkie rozegrane od początku roku mecze. Wbrew pozorom nie jest to żaden z piłkarskich gigantów, a "zawsze druga" Borussia Dortmund.
W ostatnich latach w Bundeslidze porządek rzeczy był następujący: o mistrzostwo walczyło 18 drużyn, a na koniec i tak wygrywał Bayern Monachium. W tym krążącym wśród kibiców żarcie nie było jednak przesady - gdzieś w połowie rundy wiosennej powoli stawało się jasne, że tytuł znów powędruje na Allianz Arenę, a emocje sprowadzą się co najwyżej do układu kolejnych miejsc.
Pojawiły się obawy
Tym razem sytuacja wygląda nieco inaczej - góra tabeli jest wyjątkowo płaska, a Bayern stracił aż 9 punktów przewagi nad Borussią Dortmund (oba kluby mają obecnie po 46. pkt.). Do tego klub z Signal Iduna Park dawno nie radził sobie tak dobrze: od początku 2023 r. BVB wygrała wszystkie dziewięć spotkań (siedem w lidze, jedno w Pucharze Niemiec i jedno w Lidze Mistrzów) i jest jedynym klubem z największych lig, który przez ostatnie dwa miesiące nie stracił żadnego punktu.
Takiego zwrotu akcji raczej nikt się nie spodziewał - początek sezonu, o czym pisaliśmy ostatnio przy okazji meczu z Chelsea, zdecydowanie nie układał się po myśli władz i kibiców (więcej TUTAJ).
Wtedy pojawiały się obawy, czy BVB w ogóle awansuje do rozgrywek klubowych, teraz – po 22. kolejce - ma tyle samo punktów, co Bayern i o jej drugim miejscu w tabeli decyduje wyłącznie mniej korzystny bilans bramek. Co takiego zmieniło się w przerwie zimowej?
- To splot kilku zdarzeń - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Tomasz Urban, komentator Viaplay. - Po pierwsze Borussia jest zdrowa i dzięki temu ma na ławce mnóstwo opcji, ma kim reagować. Jakości mogą dołożyć chociażby Jamie Bynoe-Gittens czy "Gio" Reyna (obaj strzelili po 3 gole z ławki) albo Marco Reus, który ostatnio nie ma stałego miejsca w składzie, ale gdy już pojawia się na boisku, jest w stanie dać dużo drużynie. Nie bez znaczenia jest też to, że weszli w odpowiedni rytm, wygrali trudne mecze, które nie szły po ich myśli, np. z Wolfsburgiem czy Maiz. Takie sytuacje budują drużynę - ocenia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Ekspert od niemieckiej piłki dodaje, że zawodnicy Borussii napędzili się nie tylko kolejnymi zwycięstwami, ale też słabszą postawą Bayernu. - Tak naprawdę to oni atakują, a Bayern broni miejsce w tabeli. Borussia nie ma w zasadzie nic do stracenia i to jest pozytywna presja, która nie będzie ich ściągała w dół - przewiduje.
Tomasz Urban zwraca też uwagę na formę poszczególnych piłkarzy. - Julian Brand gra jeśli nie najlepszą piłkę w życiu - miał też w Leverkusen sezon, gdzie spisywał się fantastycznie w parze z Kaiem Havertzem - to najlepszy sezon, od kiedy jest w Borussi. Z piłkarza, którego BVB chciała się pozbyć w lecie, stał się zawodnikiem, z którym chce koniecznie przedłużyć kontrakt. To właśnie dzięki jego świetnej postawie Marco Reus ma problemy, żeby grać w pierwszym składzie. Dużo daje też Marius Wolf, piłkarz z drugiego szeregu, który dzięki swojej pracowitości i grze sprawił, że na pozycji prawego obrońcy BVB ma naprawdę niezłą opcję - mówi. I podkreśla, że nie można zapomnieć też o Gregorze Kobelu - jego zdaniem najlepszym bramkarzem w Bundeslidze na ten moment.
Prawdziwy sprawdzian dopiero nadejdzie
Komentator Viaplay przypomina jednak, że dotychczasowy terminarz był dla Borussi sprzyjający i poza meczem z Chelsea w LM nie mierzyła się ona raczej z żadnym poważnym przeciwnikiem. "Prawdziwe granie" zacznie się dopiero teraz - mecz z Lipskiem (piątek 3.03, godz. 20:30), rewanż z Chelsea, potem Der Klassiker i starcie z Bayernem ma Allianz Arenie pokażą prawdę o jakości BVB.
Nie można też zapominać o jednej rzeczy: w sezonie 21/22, po 22. kolejce, Borussia miała dokładnie tyle samo punktów, co teraz. Emocje na szczycie tabeli wynikają więc raczej ze słabości Bayernu i faktu, że można z nim powalczyć o mistrzostwo, niż tego, że BVB rozgrywa wyjątkowy sezon.
Nadrabiając punkty stracone na jesieni, zespół z Signal Iduna Park wygrywa jednak nawet takie mecze, które wcześniej były jego zmorą. Nie od dziś wiadomo bowiem, że Borussia potrafiła zwyciężać z silnymi zespołami, by za chwilę przegrywać mecze z dołami tabeli. – Tytuł z Bayernem tracili na meczach z drużynami takimi jak Norymberga, Hannover 96 czy Augsburg – potwierdza Tomasz Urban i przypomina końcówkę sezonu 18/19, kiedy m.in. przegrana w derbach z Schalke pozbawiła BVB tytułu.
- Tym razem wiele wskazuje na to, że Borussia będzie się liczyć w walce o mistrzostwo do samego końca - ocenia ekspert. Jego zdaniem meczem, który zadecyduje o mistrzostwie, może być właśnie Klassiker - drużyny zmierzą się w Monachium 1 kwietnia. Wcześniej trzeba jednak pokonać m.in. Lipsk i Chelsea, a to zadanie będzie utrudnione m.in. z uwagi na kontuzję Karima Adeyemiego.
Takiego szybkościowca jak on w następnych meczach BVB ma pewno będzie brakować - zwłaszcza że wspomniany wcześniej Jamie Bynoe-Gittens, również piekielnie szybki, na razie dużo lepiej sprawdza się jako zawodnik z ławki.
Nasz rozmówca widzi jednak inny, poważniejszy problem. Przy kontuzji Youssoufy Moukoko i postawie Anthony’ego Modeste - piłkarza kompletnie bezproduktywnego w ofensywie - BVB nie ma za bardzo kim zastąpić Sebastiena Hallera, który wraca do formy po chorobie nowotworowej. To sprawia, że na pozycji środkowego napastnika zwyczajnie brakuje jej jakości.
- Gdyby Borussia miała napastnika w formie, który gwarantuje jej regularne gole, to musielibyśmy powiedzieć, że na ten moment to drużyna, która właściwie nie ma słabych punktów - nie ma wątpliwości komentator Viaplay.
Aneta Bańkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Mecz 23. kolejki Bundesligi, Borussia Dortmund - RB Lipsk, piątek, 3.03, godz. 20.30