[tag=720]
FC Barcelona[/tag] jest już coraz bliżej mistrzowskiego tytułu. W niedzielę Katalończycy pokonali Valencię 1:0, a później Real Madryt zgubił punkty (0:0 z Realem Betis). Efekt jest taki, że Barca odskoczyła "Królewskim" na dziewięć punktów.
Trener Xavi jednak ma inne zmartwienia. Głośno zrobiło się o spięciu między jego zawodnikami, do którego doszło, gdy sędzia podyktował rzut karny. Na boisku nie było kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego i dwóch graczy pokłóciło się o to, kto ma strzelać z jedenastu metrów.
Piłkę wziął Ferran Torres, ale Ansu Fati chciał, aby kolega oddał mu rzut karny. Pierwszych z nich ostatecznie tego nie zrobił i chwilę później... zmarnował jedenastkę, trafiając w słupek. Na pomeczowej konferencji prasowej dziennikarze dopytywali Xaviego o ten zgrzyt. Kto był wyznaczony do karnego pod nieobecność "Lewego"?
- Mamy wytyczne i komunikujemy je piłkarzom. Potem są zmiany, bo przyszedł Kessie i on też jest dobrym wykonawcą karnych, ale tak, Ferran był na liście strzelców. Dopuszczamy jednak możliwość, że jeżeli ktoś dobrze się czuje, to piłkarze mogą się zmienić. Ale jest u nas ustalona kolejność. Mimo to dobrze, że zawodnik chce strzelać, bo to pokazuje jego ambicję - mówi trener Barcelony.
Ostatecznie skończyło się tylko na zgrzycie, bo Barcelona i tak wygrała. Ten problem pewnie szybko się nie powtórzy, bo gdy Lewandowski wróci do gry, to znowu on będzie wykonywać wszystkie rzuty karne.
Takiej sytuacji na Camp Nou nie było od 18 lat. Lewandowski "zamieszany" >>
"Oczywisty karny". Media o kontrowersji w meczu Barcelony >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony