Nie zabrakło kontrowersji. Eksperci zabrali głos po meczach Ligi Mistrzów

PAP/EPA / Neil Hall / Na zdjęciu: Kai Havertz wykonujący rzut karny
PAP/EPA / Neil Hall / Na zdjęciu: Kai Havertz wykonujący rzut karny

Wiadomo już, że w ćwierćfinale Ligi Mistrzów zagrają Benfica Lizbona oraz Chelsea. "The Blues" pokonali Borussię Dortmund 2:0, a jedną z bramek zdobył Kai Havertz. Właśnie na temat jego powtórzonego rzutu karnego pojawiło się mnóstwo komentarzy.

Benfica Lizbona, która w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Club Brugge wygrała na wyjeździe 2:0, miała we wtorek dopełnić formalności. Tak też zrobiła. Portugalski zespół nie pozostawił złudzeń, pokonując rywala aż 5:1.

Znacznie ciekawiej zapowiadało się starcie pomiędzy Chelsea FC a Borussią Dortmund. "The Blues" musieli odrabiać straty z Signal Iduna Park, gdzie przegrali 0:1. Przed przerwą Stamford Bridge eksplodowało po bramce Raheema Sterlinga.

W drugiej połowie kolejnego gola dorzucił Kai Havertz z rzutu karnego. Przy pierwszej "jedenastce" trafił w słupek, ale sędzia spotkania zarządził jej powtórzenie. Wszystko z powodu tego, iż zawodnicy obu drużyn wbiegli w pole karne jeszcze przed strzałem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion

Właśnie ta sytuacja stała się pretekstem do dyskusji w mediach społecznościowych. "Z dwóch zespołów wbiegli przecież. To czemu forować kogokolwiek?" - napisał Mateusz Michniewicz na swoim Twitterze.

"Co do karnego w meczu Chelsea - BVB. Praktyka jest taka, że karnego się powtarza, gdy czyjeś przewinienie ma wpływ na grę. Czyli jakby Havertz uderzył w słupek tak, że piłka wyszłaby poza boisko, powtórki by nie było. Ale że dotknął ją jeden z tych, co przewinił, była" - wyjaśnił Jakub Seweryn z portalu sport.pl.

"Z duchem gry oczywiście nie należałoby tego karnego dla Chelsea powtarzać, ale problem jest taki, że zdaje się przepisy stanowią inaczej. Może to bez sensu, może irytować, ale trudno żeby sędziowie to ot tak sobie olali" - dodał Maciej Łuczak, dziennikarz serwisu meczyki.pl.

Pojawiły się także pewne analizy, a także podsumowania. "Tempo meczu Chelsea z Borussią jest tak szybkie, że żaden piłkarz nie ma szans pokazać ile umie. Trochę obłędny jest ten mecz" - ocenił Leszek Orłowski, komentator Canal Plus Sport.

"Wreszcie Graham Potter będzie miał kilka dni spokoju. No i dobrze, bo to pasmo niepowodzeń dużo go kosztowało. W końcu odetchnie pełną piersią. Bardzo dobry mecz Chelsea. BVB praktycznie nie zbliżyło się dziś do awansu, w czym duża zasługa Chelsea i jej menadżera" - podsumował jego kolega po fachu, Andrzej Twarowski z Viaplay.

"Awans Chelsea najbardziej cieszy z ludzkiego punktu widzenia dotyczącego Grahama Pottera. Ostatnie wydarzenia, grożenie śmiercią jemu, jego rodzinie, to musiało być straszne. Wreszcie przytrafiło mu się coś dobrego" - dodał jeszcze Maciej Łuczak.

"Tak na chłodno - bez Kobela, Brandta, Adeyemiego (czyli ludzi w najwyższej dyspozycji w drużynie), bez napastnika w formie (i bez poważnej alternatywy na ławce), wreszcie z Bellinghamem w słabszym okresie, awans BVB byłby małym cudem. Za dużo dziur" - napisał Tomasz Urban, ekspert Bundesligi.

Zobacz też:
Chelsea wreszcie wielka! Ma ćwierćfinał Ligi Mistrzów

Komentarze (0)