Od niezwykle kuriozalnej bramki rozpoczęła się ostatnia rywalizacja przy Bogumińskiej 8, kiedy to 11 marca Odra Wodzisław podejmowała LKS Goczałkowice-Zdrój. Do tej niecodziennej sytuacji doszło bardzo wcześnie, bo już w dziewiątej minucie spotkania.
Piłkarze "Goczałów" odebrali piłkę rywalom, po czym zdecydowali się wycofać ją do swojego bramkarza. Gospodarze wyczuli zamysł przyjezdnych i błyskawicznie zastosowali wysoki pressing.
W związku z tym, defensor LKS-u musiał odeskortować futbolówke do samego golkipera. A on zabrał się do wybicia, tylko że trafił w swojego kolegę z drużyny, Mateusza Gajdę.
Piłka po zetknięciu się z obrońcą, powędrowała do bramki gości. Tym samym "Niebiesko-Czerwoni" wyszli na prowadzenie.
ZOBACZ WIDEO: Kryzys "Lewego"? Tym żyje polska piłka - Z Pierwszej Piłki #33
Wodzisławianie na tym nie poprzestali i zaledwie pięć minut później zdobyli drugie trafienie, którego autorem został Łukasz Gajda. Goczałkowice zdołały się jednak szybko podnieść i jeszcze w pierwszej połowie doprowadziły do wyrównania. Najpierw gola kontaktowego zdobył Dawid Lipniak, a następnie skutecznością popisał się Remigiusz Flasz, który ostatecznie ustalił końcowy wynik 2:2.
Remisowy rezultat z pewnością bardziej zadowala ekipę Łukasza Piszczka, która po tym pojedynku zajmuje bezpieczne 14. miejsce. O wiele gorsze nastroje zapanowały w Wodzisławiu Śląskim, bowiem ten jeden punkt niewiele zmienił w przypadku Odry, która nadal znajduje się w strefie spadkowej III Ligi, grupy trzeciej (16. lokata).
Ostre słowa prezydenta FC Barcelony. "Chcę stawić czoła łajdakom"
Atletico Madryt grało do końca