Waldemar Fornalik: Nie powiem, co się wtedy działo w szatni

- Wychodziłem na pozycję. Miałem otrzymać piłkę od Januszka Jojki, odwracam się i okazało się, że piłka wylądowała w dziwnym miejscu - wspomina trener Ruchu Waldemar Fornalik wydarzenia sprzed ponad 22 lat. Wtedy to Niebiescy walczyli w barażach o utrzymanie się w ekstraklasie właśnie z Lechią. W efekcie chorzowianie po raz pierwszy w historii spadli do drugiej ligi.

Michał Piegza
Michał Piegza

Ten mecz i zdarzenie, do którego wtedy doszło do dnia dzisiejszego pozostają wielką tajemnicą. W pierwszym meczu barażowym o utrzymanie się w ekstraklasie Ruch podejmował przy Cichej Lechię Gdańsk. W bramce Niebieskich stał czołowy bramkarz ekstraklasy, ulubieniec kibiców Janusz Jojko. - Doskonale pamiętam ten mecz i to, co się w nim wydarzyło - wspomina trener Niebieskich Waldemar Fornalik, który należał do podstawowych zawodników chorzowian. - Wychodziłem na pozycję. Miałem otrzymać piłkę od Janusza, odwracam się i okazuje się, że piłka wylądowała w dziwnym miejscu - wrócił pamięcią do czerwcowych wydarzeń szkoleniowiec chorzowian. - Ostatnio nawet to zdarzenie oglądałem w internecie - dodaje. Po samobójczym trafieniu Jojki Niebiescy przegrywali 0:1, a całe spotkanie zakończyło się porażką chorzowian 1:2. W rewanżu, mimo prowadzenia Niebieskich, znowu lepsza okazała się Lechia, która utrzymała się w ekstraklasie. - Dziwne mam wspomnienia z tego okresu. Nikomu nie życzę przeżywać takich chwil. To była niesamowita odpowiedzialność, a wszystko potoczyło się nie po naszej myśli To był historyczny, pierwszy spadek Ruchu. Degradacja był czyśćcem dla klubu i drużyny. Sztuką było spaść z ligi z tak dobrym zespołem - wspomina Fornalik. - Usiedliśmy razem i nawrzucaliśmy sobie. Ustaliliśmy, że skoro zawaliliśmy sprawę to trzeba to naprawić. Udało nam się, bo po roku wróciliśmy do ekstraklasy, a po kolejnym zdobyliśmy mistrzostwo Polski - podsumował były defensor chorzowian, który nie chciał zdradzić kulis rozmów w szatni po pierwszym meczu barażowym. - Nie powiem co się wtedy działo. Doskonale pamiętam słowa jakie wtedy padły - uzupełnia Waldemar Fornalik.

22 lata później, już na trenerskiej ławce, 49-letni trener poprowadzi Ruch przeciwko Lechii, która od tego czasu w Chorzowie nie wygrała. - Jako trener Polonii Warszawa wygrałem z nimi dwa razy na dwa mecze - wymienia szkoleniowiec, który nie martwi się zbytnio trudnymi warunkami gry. - W ostatnich latach poprawił się komfort występów w złych warunkach atmosferycznych. Pogoda nie ma już takiego wpływu na jakość nawierzchni. Nie wszystkie boiska są jednak takie same. Jedne reagują lepiej, inne gorzej. Nie da się ukryć, że temperatura i śnieg z deszczem dadzą się we znaki. Nie jest to aura jak kilka tygodni temu, gdy występowaliśmy w cieple i można było narzekać tylko na słońce. Wiadomo, że w obecnych warunkach również się gra i nie jest to dla nas problem - wyjaśnia Fornalik, który w 1993 w spotkaniu z Polonią w Warszawie występował przy minus dziesięciu stopniach. - Wiele zależy od dyspozycji w danym dniu. Wiadomo, że trzeba się dłużej rozgrzewać i staranniej przygotowywać do takich pojedynków - dodaje trener. - W takich spotkaniach bardziej należy żałować trenerów i rezerwowych niż piłkarzy biegających po boisku. Tylko początek jest dla podstawowego składu trudny, później im jest już ciepło, a my marzniemy - uśmiecha się trener czternastokrotnych mistrzów Polski.

W trakcie dwutygodniowej przerwy w rozgrywkach z kadrą pierwszego zespołu nie trenowało dwóch reprezentantów Polski. Bohater z Wodzisławia Łukasz Janoszka przebywał na zgrupowaniu kadry do lat 23, a Artur Sobiech rozegrał dwa mecze eliminacyjne do młodzieżowych Mistrzostw Europy. W spotkaniu z Holandią nie dotrwał do końcowego gwizdka sędziego. - Obaj wrócili z kadry w dobrym stanie. Nie będzie problemu z Arturem Sobiechem, który brał udział w klęsce biało-czerwonych w meczu z Holandią. Twierdzi, że do 40 minuty wszystko było z grą naszych bardzo dobrze, ale potem goście pokazali jak gra się w piłkę - przedstawił punkt widzenia młodego snajpera z Cichej Waldemar Fornalik.

Reszta zespołu spokojnie przygotowywała się do meczu z Lechią, w międzyczasie rozgrywając sparing na Słowacji z Duklą Bańska Bystrzyca (porażka 0:4). - Pierwszy tydzień był mocniejszy w treningach. W drugim tak ustawialiśmy zajęcia, aby dyspozycja była podobna do tej ze spotkań przed przerwą w rozgrywkach - wyjaśnia Fornalik. - Cały czas przypominamy sobie w czym tkwi nasza siła i kiedy nasza gra dobrze wygląda. Nie możemy się rozluźniać - przypomina szkoleniowiec wicelidera ekstraklasy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×