Są piłkarze, którzy najlepiej czują się w drużynie narodowej i Karol Świderski na pewno się do takich zalicza. Gdy napastnik znajduje się na boisku, zawsze daje coś pozytywnego naszej reprezentacji. Jeżeli nie suchymi liczbami, golem lub asystą, to Świderski pomaga kolegom samą grą: tworzy sytuacje, jest groźny dla rywali.
A pod względem bramkowym też niczego nie można zarzucić graczowi Charlotte. Gole Świderskiego w ostatniej edycji Ligi Narodów znacząco pomogły Polsce utrzymać się w pierwszej dywizji. Natomiast trafienie w poprzednich eliminacjach właśnie z Albanią na wyjeździe zapewniły Polsce awans do baraży o mundial w Katarze.
Dlatego gdy drużynie Fernando Santosa nie szło w kolejnych kwalifikacjach do dużego turnieju, wystarczyło zaczekać, aż Świderski znowu "odpali".
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Krychowiak wróci do reprezentacji Polski? "Nie wykluczam tego"
Z pozoru była to łatwa robota do wykonania, bo Świderski dobijał strzał kolegi z bliskiej odległości. Napastnik znowu był jednak tam, gdzie powinien. Poszedł agresywnie na piłkę i sprytnym strzałem zmieścił ją w bramce między kilkoma rywalami.
Do tego momentu gra naszej drużyny wyglądała raczej średnio, a na pewno statycznie. Polacy utrzymywali się przy piłce, ale niekiedy Fernando Santos aż podskakiwał z irytacji, po kolejnych długich i wolnych wymianach podań.
Piłkarze Albanii nieźle operowali piłką, czuli się z nią lepiej przy nodze niż nasi gracze. Goście zachowywali więcej spokoju, grali cierpliwie. Przerzucali piłkę z jednej strony na drugą, ale podobnie, jak Polakom - brakowało im konkretów, czyli dogodnych sytuacji.
Przed bramką otwierającą to spotkanie, Albania miała świetną sytuację do objęcia prowadzenia. Wojciech Szczęsny musiał się poważnie wysilić, bo Sokol Cikallesi uderzył bardzo mocno zza pola karnego. Bramkarz polskiej kadry z najwyższym trudem odbił piłkę na rzut rożny.
Na Stadionie Narodowym zrobiło się cicho. Kibice zrozumieli, że żarty się skończyły. Drużyna Santosa miała chyba podobne przemyślenia, bo niedługo po tej akcji, polska kadra wyszła na prowadzenie.
Tuż przed przerwą Świderski wywalczył rzut wolny. Napastnik świetnie przyjął piłkę pod kryciem i został faulowany. Po stałym fragmencie gry piłka spadła pod nogi Jakuba Kamińskiego, który z około 16 metrów uderzył technicznie i trafił w słupek. A Świderski okazał się najszybszy i z bliska pokonał Thomasa Strakoshe.
To dziewiąty gol zawodnika Charlotte w dwudziestym meczu w kadrze i kolejny strzelony Albanii. Świderski był bohaterem spotkania w "deszczu butelek" w Tiranie, które Polacy wygrali za kadencji Paulo Sousy (1:0, październik 2021 r.), a kibice rywali obrzucali naszych zawodników plastikowymi pojemnikami z trybun.
W drugiej części drużyna Sylvinho doszła do głosu. Szczęsny musiał liczyć się z tym, że będzie miał sporo pracy. Tak przynajmniej było w ostatnim meczu z Albanią w Warszawie (4:1). Wtedy wynik nie odzwierciedlał sytuacji na boisku.
Na początku drugiej połowy naszego bramkarza sprawdzili Myrto Uzuni i Kristjan Asllani. Pierwszy uderzał technicznie, drugi na siłę. W obu przypadkach Szczęsny pewnie interweniował.
Dopiero po godzinie gry pokazał się Robert Lewandowski. W akcji kapitana kadry zapachniało wielką piłką. "Lewy" poszedł na przebój, minął kilku rywali, wpadł w pole karne i przelobował bramkarza Albanii. To mógł być przepiękny gol, ale Strakoshę asekurował obrońca, który wybił piłkę sprzed linii bramkowej. Lewandowski długo był niewidoczny, ale na taką akcję warto było czekać.
Fernando Santos dokonał kilku zmian w porównaniu do przegranego spotkania z Czechami (1:3) w Pradze. Bardzo solidnie spisał się Bartosz Salamon, który wrócił do poważnego grania w kadrze. To Salamon był szefem polskiej defensywy. Mową ciała, ale i pewnością interwencji pokazał, jakby to on przez ostatnie siedem lat grał z reprezentacją o punkty.
Ale ten mecz wcale nie musiał skończyć się wygraną gospodarzy. Tuż przed końcem spotkania Uzuni świetnie uwolnił się spod krycia i uderzył na bramkę Szczęsnego. Zabrakło może metra, by goście cieszyli się z gola.
Polska wykonała plan minimum, czyli zrehabilitowała się za porażkę z Czechami i pokonała Albanię 1:0. I to na tyle. Gra Biało-czerwonych nie rzucała na kolana, a wręcz martwiła. W starciu z europejskim średniakiem nie widać było większej różnicy, spotkanie długo było wyrównane. Natomiast w drugiej połowie to rywale mieli przewagę, zwłaszcza w ostatnich minutach. A jeszcze nie tak dawno drużyny pokroju Albanii nie sprawiały naszej kadrze większych problemów.
Sebastian Mila nie ma wątpliwości. "Kadra tego potrzebuje"
Polska - Albania 1:0 (1:0)
1:0 - Karol Świderski 41'
Polska: Wojciech Szczęsny - Przemysław Frankowski, Jan Bednarek, Bartosz Salamon, Jakub Kiwior - Jakub Kamiński, Karol Linetty (78. Damian Szymański), Piotr Zieliński, Nicola Zalewski (68. Michał Skóraś) - Robert Lewandowski, Karol Świderski (89. Sebastian Szymański).
Albania: Thomas Strakosha - Ivan Balliu, Marash Kumbulla, Enea Mihaj, Elseid Hysaj - Ylber Ramadani, Klaus Gjasula (88. Qazim Laci), Jasir Asani (70. Anis Mehmeti) - Kristjan Asilani (75. Nedim Bajrami) - Myrto Uzuni, Sokol Cikalleshi (75. Tauljant Sulejmanov).
Sędzia: Slavko Vincić (Słowenia).
Widzów: 56 227