Afera premiowa odbiła się szerokim echem w polskim sporcie. Po mundialu w Katarze częściej mówiło się o podziale premii wśród kadrowiczów i sztabu szkoleniowego niż o wyniku sportowym. Później PZPN nie przedłużył kontraktu z selekcjonerem Czesławem Michniewiczem i na to stanowisko wybrano Fernando Santosa.
Wydawało się, że temat premii ucichł na dobre, ale kilka dni przed pierwszym zgrupowaniem pod wodzą Santosa sporo na temat pieniędzy obiecanych przez premiera powiedział Łukasz Skorupski. Wprost przyznał, że niektórzy piłkarze nie odzywali się do siebie, bo byli ze sobą skłóceni.
Robert Lewandowski następnie odniósł się do tego na konferencji prasowej przed meczem z Czechami. Przeprosił kibiców za grudniowe wydarzenia i podkreślił, że pieniądze nigdy nie podzieliły piłkarzy reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: Gromy spadły na Lewandowskiego. "Schowany do szafy"
W najnowszej rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet" Lewandowski zdradził, że cała sytuacja wciąż jest dla niego trudna. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że musi zabrać głos na temat premii jako kapitan.
- Ta sytuacja jest ciężka. Nie zawsze dotyczy kogoś bezpośrednio, ale na końcu ktoś musi wziąć odpowiedzialność. Zdałem sobie sprawę, że to moja rola, choć to było niełatwe. Ja wiem, jaka była prawda, wiem, o co w tym wszystkim chodzi i to jest tym bardziej ciężkie, by wyjść i wziąć to na klatę. Wielu ludzi myśli, że mi jest łatwiej i dam radę. Dlaczego? Też mam te emocje, też staję przeciwko nim - podkreślił Lewandowski.
Cała sprawa mocno zaszkodziła kadrze i teraz przed nią droga odbudowywania zaufania u kibiców. Jak na razie pod wodzą nowego selekcjonera Biało-Czerwoni rozegrali dwa spotkania, przegrywając z Czechami 1:3 oraz pokonując Albanię 1:0. Następne zgrupowanie odbędzie się w czerwcu. Wówczas w eliminacjach do Euro 2024 zagramy z Mołdawią.
Czytaj także:
Władze Arsenalu mają dość. Klub wydał specjalne oświadczenie