Szkoda, że selekcjoner tego nie widział [OPINIA]

Był hit, który trzymał kibiców w napięciu. Byli zagraniczni skauci z mocnych europejskich klubów. Zabrakło tylko selekcjonera, który wyjechał na urlop.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Fernando Santos WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Fernando Santos
W hicie ekstraklasy, który dużo wniósł do losów walki o mistrzostwo Polski, zagrało 15 Polaków. W pierwszych składach Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa było ich dziewięciu. Powiedzmy sobie wprost - nie wszystkich zapisałby sobie w notesie selekcjoner Fernando Santos. Ale paru błysnęło w meczu o dużą stawkę. W końcu Raków przed meczem miał dziewięć punktów przewagi nad Legią. Punkty zdobyte w Warszawie przybliżyłyby ich do mistrzostwa. Legia potrzebowała zwycięstwa, żeby pozostać w grze o tytuł. Nie spękać w takim starciu to wyczyn i mocna demonstracja tego, że jest się kandydatem na reprezentanta.

Dawno polscy kibice nie widzieli tak dobrego starcia. I Legia i Raków zagrały solidnie. Były składne akcje, była wymiana ciosów i efektowne akcje. Polacy wcale nie byli tłem dla gwiazd ligi - Josue i Carlitosa.

Bartosz Kapustka i Bartosz Slisz rządzili w środku boiska i zabezpieczali kolegów przed kontrami rywali. Wszołek robił taki wiatr na skrzydle, aż głowę urywało. Na koniec huknął głową jak rasowy napastnik i przypieczętował zwycięstwo 3:1. Nie błysnął za to Patryk Kun, który w maju dostał ostatnie powołanie jeszcze za kadencji Czesława Michniewicza. Nieźle zagrał Bartosz Nowak, zdobywca jedynego gola dla Rakowa. Co innego Sebastian Musiolik, który oddał dwa strzały, a w przerwie został w szatni.

ZOBACZ WIDEO: Idą zmiany. "Santos nie będzie chciał się cofnąć"
Po efektownym krajowym tournee portugalskiego selekcjonera na rozpoczęcie pracy, mogliśmy spodziewać się jego obecności na tak ważnym meczu. Pamiętamy, jak na start odwiedził Lechię Gdańsk, a potem marzł po kocem na stadionie Wisły Płock, która grała z Lechem Poznań. Na koniec weekendu obejrzał zwycięstwo Legii z Cracovią.

Pogoda się poprawiła. W sobotę na Legii wystarczył kubek z ciepłą herbatą, by nie zmarznąć. Skorzystali z tego zagraniczni skauci, którzy przylecieli do Warszawy (więcej TUTAJ).

Z okazji nie skorzystał Fernando Santos. Wybrał się do Portugalii na dwutygodniowy urlop.

A szkoda. Wprawdzie żaden z Polaków nie urządził one man show. Kapustka nie przeprowadzał rajdów jak Lionel Messi, Slisz nie walczył w środku boiska jak N'Golo Kante, tym bardziej Kun nie zabezpieczał bocznych stref jak Trent Alexander-Arnold za najlepszych czasów w Liverpoolu. Ale wszyscy zasłużyli na to, by zwrócić na nich uwagę w tak ważnym dla polskiej ligi meczu.

My, dziennikarze, doskonale wiemy, o ile lepiej jest obserwować mecz na żywo niż być skazanym przed telewizorem na operatora kamery podążającego za piłką. Zdają sobie sprawę z tego też selekcjonerzy. Czesław Michniewicz na tyle, że chciał chyba napisać własną wersję "W 80 dni dookoła świata". Ale pamiętamy też zagraniczne podróże i odwiedziny na ligowych stadionach Jerzego Brzęczka i Adama Nawałki.

Pamiętamy też ostatnie słowa selekcjonera Santosa przed wylotem na wypoczynek. - Będę obserwował polskie rozgrywki i jeśli zauważę kogoś, kto może przydać się reprezentacji, to go powołam - mówił po spotkaniu z Albanią. Czyli hit Legii z Rakowem Portugalczyk obejrzał najprawdopodobniej w telewizji.

I nie. Santos nie wysłał najprawdopodobniej na sobotni mecz nikogo ze sztabu. WP SportoweFakty ustaliły, że na urlop wyjeżdża selekcjoner z całym swoim portugalskim sztabem (więcej TUTAJ).

- Będzie jeszcze pełno meczów do obejrzenia i na podstawie których będzie można wyciągnąć wnioski - komentował brak selekcjonera na trybunach Bartosz Slisz z Legii. - Jeden mecz niczego nie zmienia i fakt, czy oglądało się go na trybunach.

- Nie zwracałem uwagi, kto może obserwować ten mecz - mówił Patryk Kun z Rakowa. - Chciałem się skupić przede wszystkim na tym, by zagrać jak najlepiej.

Całe szczęście, że następne zgrupowanie w czerwcu. Pozostaje jednak niesmak, bo selekcjoner mógł na własne oczy zobaczyć, że polska piłka powoli wstaje z kolan. W końcu Lech cały czas walczy w europejskich pucharach, a liga doczekała się godnych starć ekip z czołówki ligi.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
To może być zacięty bój. Anglicy tak łatwo ich nie wypuszczą
Jednak nie Niemcy? Media: zgłosili chęć gry z Polską

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×