W sobotę nie zawiodło hitowe starcie Legii z Rakowem (3:1) i podobnie było dzień później przy Bułgarskiej. Nikt nie kalkulował, oba zespoły postawiły zdecydowanie na atak i widowisko rozgrzało nawet najbardziej wybrednych.
Na początek mieliśmy po jednej sytuacji sam na sam, ale pojedynki z bramkarzami przegrali Kamil Grosicki i Michał Skóraś. Potem chwila spokoju i kolejne grzmoty! W 26. minucie "Kolejorz" objął prowadzenie. Znakomicie z dystansu uderzył Jesper Karlstrom, piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka i wpadła do siatki, a Dante Stipica był bez szans.
To Stipica jednak sprawił, że "Portowcom" udało się wrócić do gry. W 40. minucie musiał bronić rzut karny podyktowany za zagranie ręką Konstantinosa Triantafyllopoulosa i stanął na wysokości zadania, zatrzymując Mikaela Ishaka. To spory wyczyn, bo Szwed myli się w tak dobrych sytuacjach bardzo rzadko.
ZOBACZ WIDEO: Polak rozpalił dyskusję. Mocna odpowiedź
O emocje zadbali piłkarze, zadbał też Paweł Raczkowski, choć w negatywnym znaczeniu tego słowa. Triantafyllopoulos powinien otrzymać czerwoną kartkę za taktyczny faul przy kontrze Lecha, lecz sędzia podjął absurdalną decyzję, decydując się na przywilej korzyści. Żadna to była korzyść dla poznaniaków.
Liczne przerwy w pierwszej części sprawiły, że potrwała ona aż 10 minut dłużej i tuż przed zejściem do szatni szczecinianie wyrównali! Wszystko przez zagranie ręką Radosława Murawskiego. Arbiter początkowo podyktował rzut wolny, jednak po analizie VAR zmienił to orzeczenie na jedenastkę, a z niej "podcinką" w środek bramki na 1:1 trafił Grosicki. Filip Bednarek nie wyczuł jego intencji, mimo to mógł jeszcze uratować sytuację, bo zmienił kierunek interwencji i do szczęścia zabrakło mu niewiele.
W drugiej połowie fajerwerków było już nieco mniej, ale i tak nie brakowało emocji. Inicjatywa była raczej po stronie gospodarzy, to oni atakowali częściej i wydawało się, że są bliżej objęcia prowadzenia. W 63. minucie stało się jednak dokładnie odwrotnie. Wszystko przez koszmarne zagranie Bednarka w kierunku Filipa Marchwińskiego. Piłkę przejął Sebastian Kowalczyk, od razu odegrał ją do Alexandra Gorgona, a ten wykonał egzekucję w sytuacji sam na sam z poznańskim bramkarzem.
Trybuny przy Bułgarskiej zamarły, by po chwili wybuchnąć wielką radością, bo riposta gospodarzy była niemal błyskawiczna. Po dośrodkowaniu Pedro Rebocho, Marchwiński zgrał piłkę do Ishaka, a Szwed strącił ją do siatki, rehabilitując się za zmarnowany rzut karny.
Dwa szybkie ciosy i koniec strzelania. Później obie drużyny szukały zwycięskiego gola, jednak nie podejmowały nadmiernego ryzyka i hit zakończył się remisem 2:2. To oznacza, że "Kolejorz" wciąż ma trzy punkty przewagi nad niedzielnym rywalem.
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 2:2 (1:1)
1:0 - Jesper Karlstrom 26'
1:1 - Kamil Grosicki (k.) 45+10'
1:2 - Alexander Gorgon 63'
2:2 - Mikael Ishak 65'
W 40. minucie Mikael Ishak (Lech Poznań) nie wykorzystał rzutu karnego (Dante Stipica obronił).
Składy:
Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira, Bartosz Salamon, Antonio Milić, Pedro Rebocho, Radosław Murawski (80' Nika Kwekweskiri), Jesper Karlstrom, Michał Skóraś, Afonso Sousa (61' Filip Marchwiński), Kristoffer Velde (61' Adriel Ba Loua), Mikael Ishak.
Pogoń Szczecin: Dante Stipica (45+5' Bartosz Klebaniuk) - Linus Wahlqvist (46' Mariusz Malec), Konstantinos Triantafyllopoulos, Benedikt Zech, Leonardo Koutris, Damian Dąbrowski, Mateusz Łęgowski, Sebastian Kowalczyk (84' Wahan Biczachczjan), Luka Zahović, Kamil Grosicki (84' Danijel Loncar), Pontus Almqvist (10' Alexander Gorgon).
Żółte kartki: Michał Skóraś (Lech Poznań) oraz Luka Zahović, Kostas Triantafyllopoulos, Leonardo Koutris, Damian Dąbrowski (Pogoń Szczecin).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 32 119.