53-letni Czesław Michniewicz pozostaje bez pracy od zakończenia swojej przygody z reprezentacją Polski. 31 grudnia 2022 roku był jego ostatnim dniem w roli selekcjonera Biało-Czerwonych.
Bez dwóch zdań takiej decyzji PZPN się nie spodziewał. Zwłaszcza po tym, że na MŚ w Katarze doszedł z kadrą do 1/8, czym zrealizował postawiony przed nim cel sportowy.
Prezes Cezary Kulesza podjął jednak inną decyzję. Michniewicza zastąpił Fernando Santos, a Polak od 1 stycznia pozostaje bez pracy. Czy wkrótce to się zmieni?
Serwis "Tribuna" - powołując się na Michaiła Spiwakowskiego - poinformował, Michniewicz może niebawem objąć solidną markę na europejskim rynku, mianowicie Dynamo Kijów. Ekipa ze stolicy Ukrainy wkrótce ma rozpocząć poszukiwania następcy Mircei Lucescu.
ZOBACZ WIDEO: Idą zmiany. "Santos nie będzie chciał się cofnąć"
Przygotowano nawet listę warunków, jakie następca Rumuna powinien spełnić. Na ostatecznej, wąskiej liście znalazły się trzy nazwiska. Obok Michniewicza są to Szota Arweladze i Nenad Bjelica.
Opcję z polskim szkoleniowcem nazwano co prawda "bardzo dyskusyjną", ale jednocześnie zaznaczono, że w ostatnim czasie zdołał wypełnić wszystkie postawione mu przez PZPN cele związane z prowadzeniem reprezentacji Polski.
Styl gry? Nie jest najważniejszy. "Bez względu na złożony charakter Michniewicza, jego podejście przynosi konkretne rezultaty. Bez pięknej gry i pozytywnego wizerunku, ale jego podejście przynosi efekty" - można przeczytać. "Jest to trener, który potrafi opanować bałagan, pracować w chaosie" - dodano.
Mocnym argumentem ma być również aspekt finansowy, bowiem Michniewicz w kadrze zarabiał trzy razy mniej od tego, co Lucescu w Dynamie... Po stronie plusów jest również umiejętność i doświadczenie w pracy z młodymi piłkarzami.
Przypomnijmy, że polski trener niedawno miał szansę na objęcie posady selekcjonera reprezentacji Chile, a wcześniej zgłaszał chęć przejęcia angielskiej ekipy Southampton, która występuje na poziomie Premier League.
Zobacz także:
Po tych słowach Szczęsnego część ekspertów parsknęła śmiechem
Szwajcarzy zarzucają, że w polskiej piłce nadal do tego dochodzi