Koniec pięknego snu KKS-u 1925 Kalisz. Legia Warszawa szybko zadała cios

PAP / Tomasz Wojtasik / Na zdjęciu: Ernest Muci (z lewej) i Filip Kendzia
PAP / Tomasz Wojtasik / Na zdjęciu: Ernest Muci (z lewej) i Filip Kendzia

To była świetna reklama Fortuna Pucharu Polski, ale z happy-endem dla faworyta. Piłkarze drugoligowego KKS-u 1925 Kalisz przegrali w półfinale rozgrywek o krajowe trofeum z Legią Warszawa 0:1.

To bez wątpienia największe wydarzenie w historii piłki nożnej w Kaliszu. A - jak zasłyszeliśmy przed meczem - takiej mobilizacji służb miejskich nie było od 1997 roku. Awans do półfinału Fortuna Pucharu Polski to największe osiągnięcie w historii "Dumy Kalisza" - klubu reaktywowanego w 2005 roku, ale nawiązującego do początków z 1925 roku

- Będziemy chcieli pokazać dobrą piłkę. Stadion wypełni się po brzegi, więc publiczność będzie nas niosła, jak w poprzednich pucharowych meczach. Zrobimy wszystko, by zaprezentować się jak najlepiej i - nie będę ukrywał - postaramy się sprawić niespodziankę i powalczyć o awans do wielkiego finału - zapowiadał trener niebiesko-biało-zielonych Bartosz Tarachulski.

Ale Legioniści bardzo szybko sprowadzili kaliszan na ziemię. W pierwszej ofensywnej akcji Filip Mladenović przerzucił piłkę na lewą stronę do Yuriego Ribeiro, który wyłożył piłkę na 11. metr Igorowi Strzałkowi, a ten pewnym strzałem w środek bramki pokonał Macieja Krakowiaka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bajeczny gol 17-latka z Legii

Po kolejnych kilkudziesięciu sekundach bramkarz KKS-u skiksował przy wybiciu piłki z własnego pola karnego trafiając w Tomasa Pekharta, a potem piłka odbiła się od słupka. Tym razem szczęście dopisało Krakowiakowi i całej drużynie gospodarzy. Ale po tym ciosie "Cebulorz" się podniósł i w drugim kwadransie walczył jak równy z równym.

Początkowo jednak brakowało celności w próbach Nestora Gordillo, choć z każdym kolejnym strzałem drugoligowiec z Kalisza był coraz bliżej celu. O ile oczywiście udało się zawiązać akcje, bo co dwie-trzy próby warszawianie je przecinali. W 29. minucie celny, ale lekki strzał po ziemi oddał Mateusz Wysokiński, a po chwili minimalnie z narożnika pola karnego chybił Kasjan Lipkowski.

W międzyczasie nie brakowało kontrataków Legii, ale rzadko który kończył się czymś groźnym. Po drugiej stronie w 42. minucie przed znakomitą szansą stanął Gordillo, ale był na spalonym przy zamieszaniu w polu karnym gości. Na domiar złego przed przerwą z powodu kontuzji boisko opuścić musiał kapitan KKS-u Adrian Łuszkiewicz.

Ale po zmianie stron piłkarze trenera Tarachulskiego przeprowadzili prawdziwy szturm na bramkę Cezarego Miszty. Wyliczmy kolejno: szarżę Gordillo z 47., strzał Zawistowskiego z dystansu w 49., a następnie jego strzał z 51. minuty.

Później zrobiło się zamieszanie w szesnastce Legii, a Miszta odbił uderzenie jednego z rywali, choć wcześniej sprawdzano też na VARze zagranie ręką Bartosza Slisza i potencjalny rzut karny, a także potencjalną interwencję ręką Rafała Augustyniaka przy słupku Sędzia Jarosław Przybył po konsultacji jednak jedenastki nie podyktował.

Pierwszy oddech drużyna Kosty Runjaicia złapała dopiero w 64. minucie. Maciej Krakowiak popisał się jednak refleksem i odbił strzał wprowadzonego tuż po przerwie Patryka Sokołowskiego, a potem jeszcze główkował Maciej Rosołek, ale minimalnie nad poprzeczką.

Był moment, że to goście byli bliżej drugiej bramki. Kolejne zagranie Sokołowskiego na Rosołka z 78. minuty mogło sprawić, że prowadzenie Legii by się powiększyło. Podobnie zresztą było sześć minut później, gdy Rosołek Sokołowskiemu się odwdzięczył.

Do samego końca kaliszanie walczyli o wyrównanie. Pod koniec spotkania jeszcze piłka odbiła się od poprzeczki bramki Miszty, ale nie wpadła do warszawskiej bramki. Legia dopchała jednobramkową przewagę i zagra w finale 2 maja ze zwycięzcą pary Górnik Łęczna - Raków Częstochowa.

Z Kalisza - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

KKS 1925 Kalisz - Legia Warszawa 0:1 (0:1)
0:1 - Igor Strzałek 2'

Składy:

KKS 1925: Maciej Krakowiak - Kasjan Lipkowski, Wiktor Smoliński, Filip Kendzia - Nikodem Zawistowski (82' Bartłomiej Putno), Adrian Łuszkiewicz (44' Jakub Głaz), Mateusz Wysokiński (88' Wiktor Staszak), Kamil Koczy (82' Jakub Wilczyński) - Michał Borecki (88' Bartosz Gęsior), Nestor Gordillo, Piotr Giel.

Legia: Cezary Miszta - Artur Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro, Paweł Wszołek (69' Mattias Erik Johansson) - Josue, Igor Strzałek (46' Patryk Sokołowski) - Bartosz Slisz, Filip Mladenović (69' Makana Baku), Ernest Muci (46' Maciej Rosołek) - Tomas Pekhart

Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork)

Żółte kartki: Łuszkiewicz, Głaz (KKS 1925) - Jędrzejczyk, Josue (Legia).

Widzów: ok. 8 000

Czytaj też: Policja tłumaczy się z decyzji ws. finału Pucharu Polski na PGE Narodowym

Komentarze (13)
avatar
❶ ❾ ❶ ❻
5.04.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie, Ryboła, Legia awansowała do finału PP, w którym odpadliście z III-ligową Lechią Zielona Góra, a teraz z III-ligowym Siemieńcem będziecie walczyć o utrzymanie BUAHAHAHAHAHAAHAHA BUAHAHAHAH Czytaj całość
avatar
Za Ostatni Grosz
5.04.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Na szczęście sędzia - jak zwykle - pomógł... 
avatar
Franczeska and kale-sons
5.04.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
To legja wygrała z tym potentatem 6:0 ? 
avatar
Mirson1965
5.04.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Gdyby nie fatalny zespół sędziowski , który nie powinien b-klasy gwizdać to Legia powinna kończyć w 8 i finał oglądać w tv. Żenada 
avatar
Franczeska and kale-sons
5.04.2023
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Empeczek znowu zdenerwowany