Było o krok od wielkiego wybuchu euforii. Piszę to z pełną świadomością, bo na własnej skórze przeżyłem szaleństwo kibiców Barcelony na Camp Nou po tym, jak padł zwycięski gol na 2:1 w ligowym klasyku rozegranym niespełna trzy tygodnie temu (więcej TUTAJ). Robert Lewandowski w doliczonym czasie pierwszej połowy dostał podanie w pole karne z lewej strony boiska, i choć był pod naciskiem, oddał strzał. Piłkę zatrzymał jednak Thibaut Courtois, a potem sprytny plan Xaviego posypał się jak domek z kart.
Real Madryt ruszył z zabójczym kontratakiem. Vinicius Junior zagrał do Karima Benzemy. Francuz zmylił rywali i oddał piłkę koledze, który uderzył na bramkę. Ofiarnie sytuację próbował ratować Jules Kounde, ale piłka już minęła bramkę.
Barcelona - Real. Wypuszczona z rąk zaliczka
Po przerwie Barcelona nie podniosła się po stracie gola, a Real poczuł krew. Benzema w 50. minucie doczekał się gola, którego zdobył po asyście Luki Modricia, a chwilę później ustrzelił dublet po tym jak wykorzystał rzut karny. Zawiódł w tej sytuacji Franck Kessie. Pomocnik w pierwszej połowie grał jak z nut. W drugiej - na skraju pola karnego sfaulował Viniciusa, który na tej stronie boiska nie stwarzał aż tak poważnego zagrożenia. Real prowadził na Camp Nou 3:0, a po jednobramkowej zaliczce Barcelony z pierwszego meczu nie było już śladu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bajeczny gol 17-latka z Legii
Piłkarze Xaviego spuścili głowy. A Real po chwilowym przestoju bawił się dalej, aż w 80. minucie Benzema skompletował hat-tricka. Pierwszego w karierze w rywalizacji z Barceloną.
Kiedy w ostatniej kolejce La Liga Francuz zdobył tyle samo bramek, a Lewandowski po mizernym marcu strzelił dwa gole w starciu z Elche, liczyliśmy na kosmiczne starcie snajperów. W środę na scenę wyszedł jedynie Benzema i urządził spektakl jednego aktora. "Lewy" został w kulisach.
Ten mecz pokazał, jak mocno różni się ich rola w klubach.
Benzema otoczony przez równie doświadczonych kolegów jak Modrić, Kroos, w ataku ma wsparcie dużo młodszych, choć ogranych już na największych arenach Viniciusa i Rodrygo. Sam w Realu gra od 14 lat.
Lewandowski oprócz tego, że jest czołową gwiazdą Barcy, jest też kimś, kto na wyższy poziom ma wnieść kolegów. To on ma ujarzmić porywczego Gaviego, a Ansu Fatiemu i Raphinhi pokazać, na czym polega rywalizacja na najwyższym poziomie. W Barcelonie rozgrywa debiutancki sezon.
Barcelona - Real. Występ Lewandowskiego
Obrońcy Realu wzorowo wyłączyli Polaka z gry. Najpierw wypchnęli go z pola karnego, wtedy "Lewy" wcielił się w rolę rozgrywającego, a w polu karnym pokazywali się Raphinha lub Kessie. Potem kilka razy sprowadzili go do parteru. Uderzyli w plecy, kopali po nogach, ale walczył z nimi do końca.
Po odpadnięciu z 1/16 finału Ligi Europy z Manchesterem United, to kolejna katastrofa Barcelony. Porażka 0:4 u siebie w półfinale Pucharu Króla w starciu z największym rywalem to policzek. Rzeczywistość znów boleśnie zweryfikowała prezydenta Joana Laportę, a Lewandowskiemu potwierdziła, że łatwo to on miał w Bayernie Monachium.
W ostatnim wywiadzie dla "Bilda" powiedział, że to dlatego opuścił hegemona Bundesligi. Chciał zmienić kraj, język, otoczenie i ligę. Potrzebował nowych wyzwań, by znów czerpać radość z gry w piłkę.
Problem w tym, że musi teraz uśpić swój głód bramek i trofeów. Po tak bolesnym odpadnięciu z Pucharu Króla, a wcześniej z europejskich pucharów, pozostała mu walka w lidze. Tam rządzi z Barceloną i indywidualnie, bo jest liderem klasyfikacji strzelców.
Jednak po tak wysoko przegranym klasyku pozostanie niesmak. W XXI wieku nie zdarzyło się, by Barcelona straciła u siebie aż cztery gole w El Clasico. Ba! Ostatni raz tak dobrze Real bawił się na wyjeździe w 1963 roku. "Królewscy" wygrali 5:1, hat-tricka ustrzelił Ferenc Puskas, a jedną bramkę dołożył Alfredo Di Stefano.
Tej plamy na tym stadionie Barcelona już nie zmaże. Po sezonie jej nowym domem będzie Stadion Olimpijski, a Camp Nou przejdzie remont.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Próbka wykazała niedozwolony środek. To pierwszy taki przypadek w Polsce
To może być zacięty bój. Anglicy tak łatwo ich nie wypuszczą