Wiktor Miler: Proszę przedstawić swoją, jak na razie krótką, karierę trenerską.
Wojciech Osyra: Zaczynałem w Górniku Wesoła. Prowadziłem ten zespół dwa lata. W pierwszym roku wyszło to nam średnio, ale w następnym uzyskaliśmy awans do czwartej ligi. Później przeniosłem się do Górnika 09. Wtedy to była jeszcze A-klasa. W ciągu roku wprowadziłem ich do ligi okręgowej i przyszedłem do GKS-u Katowice jako drugi trener przy Henryku Górniku. Losy się tak potoczyły, że przyszedł trener Piekarczyk i razem z Henrykiem Górnikiem pracowaliśmy we dwójkę jako jego asystenci. Ja jednocześnie prowadziłem jeszcze rezerwę GKS-u i awansowaliśmy do A-klasy. Ostatnio, do przedwczoraj, pracowałem znowu w Górniku 09 Mysłowice w lidze okręgowej.
Który z tych kilku awansów uważa pan za swój największy sukces?
- Myślę, że największym sukcesem byłby ten, który byśmy zrobili teraz z Górnikiem 09, gdyby nam się udało. Nie wracam do tego myślami, to już było. Nie mniej jednak to, o co w Górniku 09 jesteśmy o krok, byłoby największym sukcesem. W ciągu dwóch lat Górnik z A-klasy zaszedłby aż do czwartej ligi. Aż, bo dla tego klubu to jest aż czwarta liga. Wszystko idzie ku dobremu, żeby tak się stało. Mam jednak nadzieję, że sukces ten sportowy jest przede mną.
Jak pan trafił do GKS-u w roli trenera?
- W momencie, kiedy GKS grał w trzeciej lidze dostałem propozycję pracy jako drugi trener. Skorzystałem z tej okazji. Po roku objąłem stanowisko trenera Górnika 09. W sobotę prezes Furtok zadzwonił do mnie, że chce się spotkać. Przyjechałem, zaproponował mi pracę i powiedział, że niebawem to się stanie. Stało się to bardzo szybko.
Czy negocjacje dobiegły końca i czy długość kontraktu jest już znana?
- Tak, wszystko jest już ustalone, ale szczerze to wolałbym to pozostawić w tajemnicy. Ja zajmuję się stroną trenerską, jeżeli prezes uzna, że wypada o tym mówić, to ja chętnie też się wypowiem.
Od przyszłego sezonu do prowadzenia zespołu w pierwszej lidze, a po reformie rozgrywek GKS w takiej będzie grać, potrzebna jest licencja UEFA Pro. Czy Wojciech Osyra taką posiada?
- Teraz będę bronił pracę na licencję UEFA A i jeśli będzie taka potrzeba to od razu w październiku pójdę na kurs UEFA Pro. Wymóg jest taki, że każdy trener będzie musiał posiadać tę licencję, ale warunkowo też można być dopuszczonym do prowadzenia zespołu.
Wróćmy do GKS-u. Jaki jest cel na końcówkę tego sezonu?
- Cel jest jeden: trzeba wygrywać. To jest najistotniejsze. Jeśli to się nam uda, reszta przyjdzie sama. Nie chcę mówić, że jest jeszcze szansa na awans. Uważam, że każdy mecz jest ważny. Mnie interesują zwycięstwa. Jeśli one przyjdą, miejsce w tabeli samo się zmieni. Mam nadzieję, że tak będzie i wierze w to bardzo.
Czego można się spodziewać po grze GKS-u Katowice? Czy tak, jak poprzednie pańskie drużyny GKS będzie prezentował ofensywny styl gry i strzelał dużo bramek?
- Myślę, że tak. Jestem nastawiony na zwycięstwa. Lubię zwyciężać. Lubię, gdy strzelamy bramki. Lubię, gdy gra podoba się kibicom. W tej gestii nic nie chce zmienić. Zarówno trener Piekarczyk z trenerem Górnikiem pracując tutaj na pewno chcieli wygrywać. I to im wychodziło dobrze. Nawet bardzo dobrze. Gdzieś tam w psychice siedzi jednak taka niemoc, jeśli chodzi o wyjazdy. Tutaj widzę wielką możliwość poprawy. Oni potrafią grać w piłkę, to są naprawdę dobrzy piłkarze. Trzeba do nich trafić.
Jaka jest pana wiedza na temat poszczególnych piłkarzy?
- Jestem dopiero drugi dzień w klubie. Niektórych chłopaków znam jeszcze z zeszłego roku, kiedy pracowałem tutaj jako drugi trener w trzeciej lidze. Od trenera Piekarczyka otrzymałem wiedzę o tych, których nie znam. Po za tym jest Henryk Górnik i Jarek Tkocz, którzy mnie na bieżąco informują o wszystkim.
Są obawy, że zostanie pan zdominowany przez trenerów Górnika i Piekarczyka. Czy może pan zapewnić w 100 procentach, że w przyszłości wszystkie decyzje będą podejmowane tylko i wyłącznie przez pana?
- Nie w 100, a w 200. Jeśli chodzi o wszystkie sprawy personalne, pracę na treningach mój głos jest decydujący, ale tak jak mówię: ja szanuję tych ludzi. Oni mają wielką wiedzę i na pewno z niej skorzystam.
Skład na mecz z GKS-em Jastrzębie wybierze, więc pan sam?
- Będę się konsultował z trenerem Górnikiem, ale ostatnio słowo należeć będzie do mnie.
Czy w wyjściowej jedenastce na mecz z Jastrzębiem przewiduje pan jakieś zmiany w porównaniu z poprzednimi spotkaniami?
- Trudno mi się na tę chwilę wypowiedzieć. Mamy jeszcze jeden dzień treningów. Gramy w sobotę. Muszę się z tym przespać, przemyśleć to, zobaczyć jak chłopcy wyglądają. Czy zanoszą się jakieś zmiany? Nie wykluczam.
W kadrze Polski do lat 17 znajduje się trzech zawodników GKS-u. Czy mogą liczyć na to, że zostaną włączeni do pierwszego zespołu?
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Za dużo rzeczy na mnie spadło w ostatniej chwili. Tak jak mówię, jestem w klubie dopiero 48 godzin i wszystko powoli sobie układam w jedną, wielką całość. Jeśli będą rokować nadzieję, to jak najbardziej postaram się ich zaprosić na trening. Nie widzę problemu, żeby w kadrze znajdowali się młodzi zawodnicy. Jest jednak za szybko, żeby już teraz składać jakieś deklaracje.
Ten sezon jest już raczej stracony, ale w przyszłym roku zarząd, sponsorzy i kibice wymagać będą walki o awans. Nie był pan nigdy wcześniej w takim klubie, gdzie jest tak olbrzymia presja. Da pan sobie z nią radę.
- Presja jest ogromna, owszem, ale jestem człowiekiem, którego to mobilizuje. Zdaje sobie sprawę, że pracuje w wielkim klubie. GKS jest dla mnie wielkim klubem, ma wspaniałych kibiców. Presja była, jest i będzie. Jeśli przyjdzie mi prowadzić GKS w przyszłym sezonie to muszę sobie z nią poradzić. Czy chce czy nie.