Legenda Lecha komentuje porażkę z Fiorentiną. "Tego było za dużo"

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Dodo (z lewej) i Nicolas Gonzalez
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Dodo (z lewej) i Nicolas Gonzalez

Pierwszy mecz pomiędzy Lechem Poznań, a Fiorentiną z pewnością nie zostanie pozytywnie zapamiętane przez kibiców drużyny z Wielkopolski. Tę batalię dla WP SportoweFakty skomentował były piłkarz Lecha i reprezentacji Polski, Bartosz Bosacki.

Już przed startem spotkania było wiadome, że to ACF Fiorentina jest faworytem tego dwumeczu. Jednak Lech Poznań podchodził do pierwszego meczu na własnym stadionie ze sporymi nadziejami, a te zostały brutalnie stłamszone. Porażkę 1:4 dla WP SportoweFakty skomentował były obrońca Kolejorza, a także 20-krotny reprezentant Polski, Bartosz Bosacki.

Co zdaniem 47-latka zaważyło na takim wyniku rywalizacji? - Na pewno jakość indywidualna zawodników rywala była ważna, ale piłka przede wszystkim jest grą błędów, a tych w szeregach Lecha było za dużo. Widzieliśmy sporo niedokładności i nonszalancji i z tego wzięła się chociażby pierwsza bramka. Niepotrzebna strata, po której poszła akcja, a potem też był delikatny brak szczęścia i brak zdecydowania przy dobitce. Przy kolejnych golach również było to widać - stwierdził.

Po spotkaniu spora krytyka spadła na bramkarza Lecha, Filipa Bednarka, który wpuścił cztery bramki. Jednak Bartosz Bosacki nie ma do niego zbyt dużych pretensji. - Przy pierwszym golu Bednarek nie zawinił, przy drugim moim zdaniem też nie, bo piłka była trudna po koźle, a dodatkowo został złapany na wykroku - przyznał

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Klich w nowej roli. Zobacz, jak sobie poradził

- Przy trzeciej zabrakło mi zdecydowania i wyjścia do rywala graczy z pola, bo najpierw dużo miejsca miał zawodnik prowadzący piłkę, a później oddający strzał w kierunku bramki. Delikatne pretensje miałbym jedynie o czwarte trafienie ze sporej odległości - dodał były reprezentant Polski.

Sporą niewiadomą przed tym spotkaniem był występ Lubomira Satki, który awaryjnie wskoczył do składu w miejsce zawieszonego Bartosza Salamona. Jak były stoper ocenia jego występ? - Lubomir zdał egzamin, miał dwie niepewne sytuacje, w których było widać jego brak ogrania, ale to jest doświadczony zawodnik i nie raził w oczy swoją grą. Jak na to, w jakiej może być dyspozycji ze względu na brak gry, wydaje mi się, że nie można mieć do niego większych pretensji - zaznaczył były kapitan Lecha.

Nasz rozmówca wskazał jednak punkty w linii obronnej, które jego zdaniem wyglądały słabo. - Oczywiście do defensywy można mieć spore pretensje, ale szczególnie do boków, czyli do Joela Pereiry i Pedro Rebocho. Myślę, że stać ich na lepszą grę i to właśnie przez ich braki w koncentracji, czy niedokładność, w obronie powstawał bałagan - zauważył.

John van den Brom pierwsze zmiany przeprowadził dopiero w 76. minucie rywalizacji. Czy można mieć pretensje do holenderskiego szkoleniowca, że nie zdecydował się na roszady we wcześniejszych minutach? - To trener najlepiej wie, w jakiej dyspozycji są zawodnicy, a poza tym jest to trochę gdybanie, co by było gdyby zmiany zostały przeprowadzone wcześniej - zakończył Bosacki.

Czytaj też:
Satka: To nie powinno tak działać
Oficjalny komunikat o zdrowiu Szczęsnego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty