Już przed startem spotkania było wiadome, że to ACF Fiorentina jest faworytem tego dwumeczu. Jednak Lech Poznań podchodził do pierwszego meczu na własnym stadionie ze sporymi nadziejami, a te zostały brutalnie stłamszone. Porażkę 1:4 dla WP SportoweFakty skomentował były obrońca Kolejorza, a także 20-krotny reprezentant Polski, Bartosz Bosacki.
Co zdaniem 47-latka zaważyło na takim wyniku rywalizacji? - Na pewno jakość indywidualna zawodników rywala była ważna, ale piłka przede wszystkim jest grą błędów, a tych w szeregach Lecha było za dużo. Widzieliśmy sporo niedokładności i nonszalancji i z tego wzięła się chociażby pierwsza bramka. Niepotrzebna strata, po której poszła akcja, a potem też był delikatny brak szczęścia i brak zdecydowania przy dobitce. Przy kolejnych golach również było to widać - stwierdził.
Po spotkaniu spora krytyka spadła na bramkarza Lecha, Filipa Bednarka, który wpuścił cztery bramki. Jednak Bartosz Bosacki nie ma do niego zbyt dużych pretensji. - Przy pierwszym golu Bednarek nie zawinił, przy drugim moim zdaniem też nie, bo piłka była trudna po koźle, a dodatkowo został złapany na wykroku - przyznał
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Klich w nowej roli. Zobacz, jak sobie poradził
- Przy trzeciej zabrakło mi zdecydowania i wyjścia do rywala graczy z pola, bo najpierw dużo miejsca miał zawodnik prowadzący piłkę, a później oddający strzał w kierunku bramki. Delikatne pretensje miałbym jedynie o czwarte trafienie ze sporej odległości - dodał były reprezentant Polski.
Sporą niewiadomą przed tym spotkaniem był występ Lubomira Satki, który awaryjnie wskoczył do składu w miejsce zawieszonego Bartosza Salamona. Jak były stoper ocenia jego występ? - Lubomir zdał egzamin, miał dwie niepewne sytuacje, w których było widać jego brak ogrania, ale to jest doświadczony zawodnik i nie raził w oczy swoją grą. Jak na to, w jakiej może być dyspozycji ze względu na brak gry, wydaje mi się, że nie można mieć do niego większych pretensji - zaznaczył były kapitan Lecha.
Nasz rozmówca wskazał jednak punkty w linii obronnej, które jego zdaniem wyglądały słabo. - Oczywiście do defensywy można mieć spore pretensje, ale szczególnie do boków, czyli do Joela Pereiry i Pedro Rebocho. Myślę, że stać ich na lepszą grę i to właśnie przez ich braki w koncentracji, czy niedokładność, w obronie powstawał bałagan - zauważył.
John van den Brom pierwsze zmiany przeprowadził dopiero w 76. minucie rywalizacji. Czy można mieć pretensje do holenderskiego szkoleniowca, że nie zdecydował się na roszady we wcześniejszych minutach? - To trener najlepiej wie, w jakiej dyspozycji są zawodnicy, a poza tym jest to trochę gdybanie, co by było gdyby zmiany zostały przeprowadzone wcześniej - zakończył Bosacki.
Czytaj też:
Satka: To nie powinno tak działać
Oficjalny komunikat o zdrowiu Szczęsnego