Nie mieliśmy nic do stracenia - komentarze po meczu KSZO Ostrowiec - MKS Kluczbork

Trzecia porażkę z rzędu zanotowali piłkarze KSZO Ostrowiec Św. Podopieczni trenera Roberta Kasperczyka grając od 57. minuty bez Mikołaja Kórnickiego, który otrzymał czerwona kartkę za faul na przeciwniku, stracili dwie bramki i tym samym nie przełamali pechowych spotkań bez zwycięstwa.

Robert Kasperczyk (trener KSZO): Byłbym na pewno bardziej zdegustowany wynikiem, gdybyśmy dokończyli ten mecz w jedenastu. To już nasz drugi mecz, w którym gramy w osłabieniu. Podobnie było w Katowicach, gdy strzeliliśmy bramkę kontaktową na 1:2 i Michał Stachurski z troszkę przegrzaną głową otrzymuje zasłużoną drugą żółtą kartkę i mecz się zupełnie odwraca. Myśleliśmy, że wyciągamy wnioski z każdego tego typu meczu. Mikołaj Skórnicki już w przerwie narzekał troszkę na kręgosłup w odcinku piersiowym, dlatego poprosiłem Tomka Ciesielskiego, żeby się rozgrzewał. Być może ta kontuzja, ta sytuacja spowodowała, że Mikołaj zachował się tak, a nie inaczej. Nie mam do niego żadnych pretensji. Mecz się robi dla gości, mają przewagę jednego zawodnika, ale to my nadal gramy o zwycięstwo, bo to my stworzyliśmy dwie najbardziej klarowne sytuacje właśnie gdy graliśmy w osłabieniu. Ale dostaliśmy bramkę, poszliśmy do przodu, bo nie mieliśmy nic do stracenia. W końcówce meczu dostaliśmy drugą bramkę i można powiedzieć, że zasłużone zwycięstwo odniosła drużyna gości, czego gratuluję trenerowi przeciwnika.

Łukasz Matuszczyk (obrońca KSZO): Na pewno szkoda tych punktów. Wiedzieliśmy, jaki ważny jest to dla nas mecz. Mamy jakiś problem z zakończeniem meczu w jedenastu. Nienajlepiej wyglądają nasze ostatnie wyniki i musimy się jak najszybciej podnieść. Musimy usiąść i poważnie porozmawiać w szatni, bo początek ligi pokazywał, że potrafimy grać w piłkę. Teraz coś pękło, zeszło z nas powietrze i musimy to jak najszybciej zmienić.

Grzegorz Kowalski (trener MKS Kluczbork): Na pewno był to trudny mecz, bo wiedzieliśmy, że po dwóch porażkach KSZO będzie chciał z takim zespołem jak Kluczbork coś wygrać i zainkasować trzy punkty. Trochę nas zaprawiły w grze defensywnej dwa ostatnie spotkania, bo ani z Widzewem ani z ŁKS nie graliśmy otwartej piłki, aczkolwiek jesteśmy na jakiejś szczęśliwej sinusoidzie. Plan był taki, że mieliśmy wytrzymać napór KSZO i czekać na swoje szanse, bo wiedzieliśmy, że takowe na pewno się pojawią. Wiadomo, ze jeśli zespół przeciwnika jest mocno zaangażowany w grę ofensywną, to z tyłu musi mieć troszkę luzu, pozostaje tylko kwestia wykorzystania tego. Troszkę nam zabrakło zimnej krwi w pierwszej połowie, bo mieliśmy tam sytuacje na strzelenie bramki. KSZO grał bez szczęścia w tym swoim ataku pozycyjnym, natomiast do nas się ono uśmiechnęło.

Waldemar Sobota (napastnik MKS Kluczbork): My mieliśmy dużo szczęścia w pierwszej połowie. Dorzucali dużo piłek, po których tworzyli spore zagrożenie. Udało się utrzymać wynik 0:0 do przerwy. Sam mogłem strzelić na 1:0, ale nie wykorzystałem 100% sytuacji. Na szczęście udało mi się strzelić po przerwie i mogliśmy zejść z boiska jako zwycięzcy. Na pewno wierzyliśmy w to, że możemy wygrać, bo ostatnie mecze mieliśmy bardzo dobre. Nie przegrywamy i można powiedzieć, że nasza forma ciągle wzrasta. Dzisiaj to potwierdziliśmy i wygraliśmy po raz pierwszy na wyjeździe. Cieszymy się z trzech punktów zdobytych na tak trudnym terenie i pniemy się do góry.

Komentarze (0)