Ze Szwedem sprawa jest prosta i przesądzona. Mattias Johansson jest podatny na urazy i wszelkie choroby, więcej czasu spędził w gabinetach lekarskich i pracując z fizjoterapeutami niż na treningach i meczach.
W dodatku najlepiej prezentuje się na prawej stronie bloku defensywnego czyli pozycji, która w aktualnym ustawieniu Legii nie istnieje.
Zawodnik jako pół prawy stoper popełnia błędy, zaś na wahadłowego jest za słaby motorycznie. Dlatego obie strony się rozstaną bez wielkiego żalu.
Inaczej sprawa wygląda z Josue i Filipem Mladenoviciem. Obaj są absolutnie kluczowymi postaciami zespołu. Josue ma 13 goli na koncie, 9 asyst i 7 asyst II stopnia (udział przy 29 bramkach zespołu), a Mladenović 6 goli, 7 asyst i 3 asysty drugiego stopnia (udział przy 16 golach zespołu).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bajeczny gol 17-latka z Legii
Dyrektor sportowy Jacek Zieliński jest świadomy, że sprawa z jednym i drugim piłkarzem już dawno powinna być jasna, ale nie wszystko zależy od niego. Jeszcze w zeszłym roku spotkał się z menedżerami obu graczy, obaj wiedzą co może zaoferować Legia, choć oczywiście propozycje podlegają negocjacjom.
Menedżerowie nie ukrywali, że ich zawodnicy celują w wysokie kontrakty, być może ostatnie w karierze i mierzą w kluby na bliższym lub dalekim wschodzie.
Jak udało nam się ustalić, obaj zawodnicy nie otrzymali do tej pory propozycji kontraktów, jakich oczekują. A przynajmniej tak twierdzą ich menedżerowie. To dobra informacja dla Legii.
Gdyby taka sytuacja utrzymywała się dłużej, to powstanie szansa by obaj zaczęli negocjować i myśleć o pozostaniu przy Łazienkowskiej. Mladenović zarabia ponad 400 tys. euro rocznie na rękę, zaś Josue poniżej 400 tys. euro rocznie. Obaj chcieliby znaczących podwyżek.