Zwycięski (ostatni?) mecz ŁKS-u - relacja z meczu ŁKS Łódź - Górnik Łęczna

Kibice, którzy pojawili się w sobotnie popołudnie na stadionie Łódzkiego Klubu Sportowego, od razu mieli zapewnioną sporą dawkę nerwów - nerwów o losy 101-letniego klubu. O jego kłopotach słychać od bardzo dawna, jednak gdy widzi się piłkarzy w koszulkach z napisem "Ostatni mecz?" - te kłopoty nabierają bardzo niepokojących rozmiarów.

Piotr Ciesielski
Piotr Ciesielski

Zawodnicy po rozgrzewce "okolicznościowe" t-shirty zdjęli i rozpoczął się (oby nie ostatni) mecz. Od pierwszych minut zaatakowali gospodarze, jednak brak było porozumienia między formacjami, bowiem napastnicy raz po raz zbyt szybko wybiegali do podań, dając się łapać na pozycjach spalonych (4 spalone w niecałe 4 minuty). W 10. minucie, łodzianie domagali się rzutu karnego. Z autu wrzucił Tomasz Hajto, piłkę przyjął Łukasz Gikiewicz, a chwilę później padł na murawę. Arbiter nakazał jednak grać dalej i ani nie podyktował "jedenastki" ani nie ukarał napastnika ŁKS-u kartką za symulowanie faulu. Chwilę później znów było groźnie pod bramką Jakuba Giertla. Gikiewicz podał do świetnie ustawionego Rafała Kujawy, ale golkiper Górnika zdołał wybić piłkę na rzut rożny. W tym fragmencie goście ograniczali się do kontr, sprawiając jednak kilkakrotnie zagrożenie pod bramką ŁKS-u. Strzelać próbowali m.in. Sławomir Nazaruk i Radosław Bartoszewicz, ale były to uderzenia niecelne.

Przyszła wreszcie 26. minuta i wynik spotkania otworzył Marcin Adamski. Z rzutu wolnego ze środka boiska wrzucał Hajto, a kapitan ŁKS-u strzałem głową pokonał niepewnie wychodzącego na przedpole Giertla, który zastępował w tym spotkaniu chorego Jakuba Wierzchowskiego. Goście byli bliscy wyrównania tuż przed przerwą, kiedy to w łódzkim obozie zapanowało rozprężenie i chaos, jednak dzięki Bogusławowi Wyparle i poprzeczce (która uratowała gospodarzy po strzale Janusza Surdykowskiego), ŁKS schodził do szatni z prowadzeniem.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie aż do 66. minuty, kiedy to worek z bramkami się rozwiązał, a raczej wypadałoby napisać, rozszarpał, gdyż gole "wylatywały" z niego bardzo szybko. Na 2:0 podwyższył Gikiewicz, wykorzystując podanie z lewej strony Piotra Klepczarka. Napastnik ŁKS-u urwał się obrońcom, wyszedł na krótki słupek i pewnym strzałem głową pokonał Giertla. Nim Górnicy otrząsnęli się po stracie gola, było już 3:0. Tym razem Adrian Świątek ograł golkipera z Łęcznej i wpakował piłkę (choć na raty) do pustej bramki.

Goście postanowili jednak za wszelką cenę zdobyć choćby honorowego gola. W 71. minucie, zza pola karnego uderzał Prejuce Nakoulma, jednak Wyparło z najwyższym trudem przerzucił piłkę nad poprzeczką. Kilka chwil później był już bezradny. Przy linii końcowej z piłką znalazł się Surdykowski, wycofał do Rafała Niżnika, a były piłkarz ŁKS-u strzałem po ziemi umieścił ją w siatce. Łodzianie odpowiedzieli jednak błyskawicznie. Na 4:1 podwyższył bowiem po kilkudziesięciu sekundach Gikiewicz.

W ostatnich fragmentach spotkania obrona ŁKS-u się nieco rozluźniła, czego efektem błąd Hajty i gol Surdykowskiego w 84. minucie, który tym samym ustalił wynik meczu na 4:2 dla ŁKS-u.

ŁKS Łódź - Górnik Łęczna 4:2 (1:0)
1:0 - Adamski 26'
2:0 - Gikiewicz 66'
3:0 - Świątek 68'
3:1 - Niżnik 74
4:1 - Gikiewicz 75'
4:2 - Surdykowski 84'

Składy:

ŁKS Łódź: Wyparło - Hajto, Adamski, Łakomy, Klepczarek, Mączyński, Świątek, Nawrocik (46' Mowlik), Sierant, Kujawa (80' Wolański), Gikiewicz (86' Marciszko).

Górnik Łęczna: Giertl - Tomczyk (77' Kojasević), Klajda, Nikitović, Kazimierczak, Bartoszewicz, Niżnik, Nazaruk (69' Głowacki) Nakoulma, Szymanek (65' Wójcik), Surdykowski.

Żółta kartka: Łakomy (ŁKS).

Sędzia: Michał Zając (Sosnowiec).

Widzów: 3500 (0 gości).


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×