Rywalizacja Interu Mediolan z Benfiką Lizbona po pierwszym meczu była w pewnym stopniu rozstrzygnięta. Włosi wygrali w Portugalii 2:0 i przed rewanżem na swoim stadionie mieli jedno, konkretne zadanie. Nim było oczywiście utrzymanie, a może i nawet poprawienie korzystnego wyniku.
Trzeba przyznać, że początek rywalizacji szedł po myśli podopiecznych Simone Inzaghiego, bo już w 14. minucie piękną bramkę zdobył Nicolo Barella. Wtedy wydawało się, że Nerazzurri pójdą za ciosem i nie pozostawią złudzeń swoim przeciwnikom. Bowiem mieli wiatr w żaglach, a w dodatku wsparcie od wypełnionego po brzegi stadionu.
Jednak Benfica zdołała się otrząsnąć i niedługo przed zakończeniem pierwszej części spotkania gola na 1:1 strzelił Fredrik Aursnes. Norweg wszedł w pole karne niemalże jak napastnik i mocnym uderzeniem głową nie dał szans strzegącemu bramki Interu, Andre Onanie.
Dzięki temu trafieniu po bardzo wyrównanej pierwszej połowie na tablicy wyników widniał remis na który obie strony raczej nie mogły narzekać. Taki rezultat sprawiał, że w dwumeczu nie zmieniało się nic względem tego, jak wyglądała sytuacja przed pierwszym gwizdkiem środowego spotkania.
Aczkolwiek lizbończycy oczywiście nie zamierzali składać broni i mieli nadzieję na to, że w drugiej połowie zdobędą wymarzone dwie bramki, które dałyby im dogrywkę. Portugalczycy w tym sezonie Ligi Mistrzów radzili sobie z wielkimi wyzwaniami, więc z pewnością nie załamywali rąk.
ZOBACZ WIDEO: Kryzys Lewandowskiego, Lech w Lidze Konferencji i Salamon na dopingu - Z Pierwszej Piłki #35
Czytaj też:
Nowy trener Śląska Wrocław już wkrótce?
Sędzia wymownie o decyzji Marciniaka