Sobotni mecz można porównać do starcia Dawida z Golatem. Na 29. kolejkę zaplanowano spotkanie pomiędzy liderem PKO Ekstraklasy Rakowem Częstochowa a zamykającą ligową tabelę Miedzią Legnica.
Ekipa Marka Papszuna musiała radzić sobie bez swojego najskuteczniejszego piłkarza Iviego Lopeza i mimo to była uznawana za faworyta. Do 35. minuty beniaminek skutecznie odpierał ataki przeciwników.
Wydawało się, że Bartosz Nowak zmarnował dobrą szansę, niecelnie dośrodkowując ze stałego fragmentu gry w pole karne. Piłka trafiła jednak do Damiana Tronta, który zamiast interweniować oddał strzał głową w kierunku własnej bramki.
Sytuacja wyglądała naprawdę kuriozalnie. Defensywny pomocnik uderzył pod poprzeczkę i piłka była poza zasięgiem bramkarza Mateusza Abramowicza. Tront był załamany, ale mógł mieć pretensje do samego siebie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!
28-latek, podobnie jak w trzech poprzednich spotkaniach z udziałem legniczan, znalazł się w wyjściowej "jedenastce". Do tej pory Tront cieszył się zaufaniem ze strony trenera Grzegorza Mokrego.
Czytaj więcej:
Lechia musi liczyć na cud. Trener Badia cały czas wierzy w utrzymanie
"Dno. Całkowity upadek". Niemcy w szoku po porażce Bayernu