Ostatnio głośno było o aferze z polskimi sędziami w rolach głównych. Media szeroko rozpisywały się o wyprawie Pawła Raczkowskiego i jego asystentów na mecz do Grecji. Teraz w prasie aż huczy o tym, co działo się przy okazji pojedynku Olympiakos Pireus - AEK Ateny (1:3).
Pod koniec spotkania nastąpiły zamieszki. Lokalnych kibiców rozjuszył rzut karny, po którym AEK wyszedł na prowadzenie 2:1. Część ze zgromadzonych osób wtargnęła na murawę. Wcześniej w kierunku boiska rzucane były rozmaite przedmioty.
"Po trzecim golu dla przyjezdnych z trybun rzucano na murawę różne przedmioty (w tym m.in. plastikowe butelki). Na etapie doliczonego czasu gry (90+6 min) zdecydowałem się skończyć spotkanie" - podkreślił Davide Massa w pomeczowym raporcie, cytowany przez "AS".
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski czeka na przełamanie. To mu radzi legenda
Włoski arbiter został ściągnięty na to spotkanie, by zapewnić możliwie jak najwyższy poziom sędziowania. Osoby odpowiedzialne za rozgrywki wiedziały, że to mecz o dużym ciężarze gatunkowym.
Gdy Massa wyczuł, że zagrożenie ze strony pseudokibiców jest duże, razem z asystentami udał się do szatni.
Wówczas - jak zrelacjonował - został zaatakowany. "Kiedy znaleźliśmy się w tunelu prowadzącym do szatni, w którym przebywało wiele osób, poczułem uderzenie w genitalia. Nie wiem, z czyjej strony" - podsumował Massa.
Kibice, którzy wtargnęli na boisko, byli pacyfikowani przez policjantów. Służby używały m.in. gazu łzawiącego.
Czytaj także:
> Jedenaście dyskwalifikacji w PKO Ekstraklasie
> Duże zmiany w klasyfikacji strzelców PKO Ekstraklasy