Lewandowski miał być niepotrzebny. Nad klubem wisi widmo katastrofy

PAP/EPA / Na zdjęciu: Sadio Mane i Leroy Sane
PAP/EPA / Na zdjęciu: Sadio Mane i Leroy Sane

- Leroy Sane i Serge Gnabry są przereklamowani - słyszymy z Niemiec. Ponadto tamtejsi dziennikarze uważają, że brak sprowadzenia następcy Roberta Lewandowskiego było fatalnym posunięciem władz Bayernu. Błąd może nieść za sobą koszmarne skutki.

Bayern Monachium jest ostatnio synonimem porażki, nie tylko pod względem wyników. Choć te są po prostu fatalne. Na początku kwietnia zespół prowadzony przez Thomasa Tuchela sensacyjnie odpadł z Pucharu Niemiec po blamażu u siebie w ćwierćfinałowym starciu przeciwko Freiburgowi (1:2).

Liga Mistrzów mogła być przepustką do rehabilitacji. Rzeczywistość była brutalna. Manchester City już w pierwszym spotkaniu na Etihad Stadium praktycznie zapewnił sobie awans do półfinału, który stał się faktem. Kilka dni później nadeszła porażka z Mainz (1:3) i utrata miejsca lidera w tabeli Bundesligi.

Szok

Katastrofa nadchodzi, bo Bayern Monachium pierwszy raz od 2012 roku może nie zdobyć w sezonie choćby nawet jednego trofeum! To ogromny cios dla tak uznanej marki, która od dziesięciu lat nie ma sobie równych w Bundeslidze. Zapytaliśmy dziennikarzy zza naszej zachodniej granicy, jak mocno Bawarczycy odczuwają na dzień dzisiejszy brak typowej "dziewiątki".

- W stu procentach. Bayern nie zdołał znaleźć odpowiedniego zastępstwa dla Roberta Lewandowskiego. Wielkość luki, jaką pozostawił po sobie, stała się jasna między innymi przeciwko Manchesterowi City. Owszem, Eric Maxim Choupo-Moting dobrze wykonał swoją pracę w tym sezonie. Ale żeby być topową drużyną, trzeba mieć topowego strzelca - powiedział nam Philipp Kessler, dziennikarz największej gazety w Monachium - "TZ".

ZOBACZ WIDEO: Niespodzianka na finiszu sezonu. "To nie wchodzi w grę"

- Trudno jest znaleźć dobrego środkowego napastnika. Co więcej, czołowy strzelec jest po prostu bardzo drogi. Ale pozycja napastnika była największym terenem budowy w składzie Bayernu po odejściu Roberta Lewandowskiego. Może powinni byli zainwestować pieniądze na dobrego napastnika, zamiast podpisywać Sadio Mane - dodał.

Złe decyzje

I właśnie w Niemczech sporo mówi się na temat kroków podjętych przez władze klubu, a konkretnie dwójkę - Olivera Kahna oraz Hasana Salihamidzicia. Zamiast typowego snajpera sprowadzono Sadio Mane, który jest zdecydowanie innego pokroju piłkarzem niż Robert Lewandowski.

- Bayern Monachium zdecydowanie potrafi radzić sobie z presją. Udowodnił to już nie raz. Trzeba jednak powiedzieć, że szefowie podjęli kilka decyzji, które przed sezonem były uważane za dobre, ale po pewnym czasie okazały się błędną kalkulacją - stwierdził Kessler.

- Szczerze mówiąc, trzeba przyznać, że latem media celebrowały transfer Sadio Mane. Tymczasem trzeba przyznać, że nie pasuje on do systemu Bayernu Monachium. Być może będzie lepiej pasował do innego klubu. Mimo wszystko moim zdaniem to wciąż bardzo dobry zawodnik - ocenił.

Brutalne słowa

Mane jest w dodatku bardzo daleko od swojej optymalnej formy, którą prezentował jeszcze za czasów gry w Liverpoolu. Jakby tego było mało sprawia niemałe problemy w szatni, ponieważ po przegranym meczu z Manchesterem City (0:3) na Etihad Stadium uderzył w twarz Leroya Sane (więcej przeczytasz TUTAJ).

Na temat tej dwójki, dosadnie wypowiedział się Gianni Costa z "Rheinische Post". W sumie to nawet trójki, bo oberwał także Serge Gnabry. - Sadio Mane był ciekawym transferem, ale nie odpowiednim w danej sytuacji. Byłby dobrym uzupełnieniem, ale nie jest egzekutorem - ocenił dziennikarz.

- W tym zespole jest kilku bumelantów. Tacy zawodnicy jak Leroy Sane i Serge Gnabry są przereklamowani - wypalił.

Wiara

Sympatycy tego klubu mogą wierzyć, że drużyna Thomasa Tuchela sięgnie jeszcze po chociaż jedno trofeum, które pozostało w grze - mistrzostwo Niemiec. Szanse są, ponieważ obrońcy tytułu tracą do aktualnego lidera, Borussii Dortmund, tylko dwa punkty.

Według Philippa Kesslera, Bawarczycy w takim składzie mogą walczyć o najwyższe cele w Europie. Znów pojawia się jednak wątek niedoboru typowej "dziewiątki", a tej ewidentnie brakuje w szeregach Bayernu Monachium.

- Trzeba powiedzieć, że skład teoretycznie ma jakość, aby zdobyć potrójną koronę. Obecnie jednak zawodnicy są niepewni. Ponadto w składzie jest zbyt wielu podobnego typu zawodników ofensywnych. Brakuje środkowego napastnika, który w ważnych momentach zdobywa decydujące bramki - słyszymy.

Mateusz Byczkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz też:
Bayern czeka rewolucja? Kolejna posada zagrożona

Źródło artykułu: WP SportoweFakty