O jego perypetiach z Franciszkiem Smudą w Lechu Poznań wiedzą wszyscy. Kiedy były trener Kolejorza pojawił się w Lubinie, Micanski miał ponoć powiedzieć: "Muszę zmienić klub."
Smuda regularnie sadza bułgarskiego napastnika na ławce rezerwowych, chociaż ten w minionym sezonie został królem strzelców I ligi. W tych rozgrywkach tylko raz pokonał bramkarza rywali - w sierpniu, kiedy Zagłębie przegrało z Piastem Gliwice.
Micanski zagrał 45 minut w spotkaniu z GKS-em Bełchatów. Wprowadził sporo ożywienia, ale spudłował w doskonałej sytuacji. - Nie można mieć pretensji do piłkarza. Albo ja go nauczę wykorzystywać takie sytuacje, albo nie - mówił wówczas Smuda.
Bułgar nadal był rezerwowym. W niedzielę Smuda zastosował podobny wariant, co z Bełchatowem. Micanski od początku drugiej połowy grał razem z Mouhamadou Traore w ataku. - Jak mi się z nim współpracuje? Myślę, że tak jak z każdy innym kolegą z drużyny - bardzo dobrze - ucina Micanski.
Zagłębie zremisowało z Jagiellonią Białystok 0:0. Zawodnik grający z numerem "22" na miedzianej koszulce mógł zdobyć bramkę. Piłka po jego strzale głową trafiła w słupek. - Myślę, że dzisiaj stworzyliśmy sobie trochę okazji do zdobycia bramki, ale brakuje nam skuteczności. Z meczu na mecz gramy coraz lepiej i zwycięstwa w końcu będą przychodzić. Trzeba jednak podkreślić, że Zagłębie znów nie wygrało - przyznaje Micanski.
W następnej kolejce Miedziowi zagrają ze Śląskiem Wrocław. Kibice delikatnie zasugerowali swoim zawodnikom, kto ma wygrać w tym spotkaniu. - Przeżyłem już wszystkie derby w Polsce - prócz tych. Wiem, że są one dla kibiców Zagłębia bardzo ważne - kończy Smuda.